22 i 23 grudnia

757 63 27
                                    


Był już późny wieczór, Jay od dawna spała w swojej sypialni, gdy Harry z Louisem kończyli oglądać Pretty Woman. Byli w salonie, światła wyłączone, jedyny blask dawał telewizor i światełka na choince. Siedzieli bardzo blisko siebie, jednak zachowując bezpieczny odstęp, by nie dotykać się w żaden sposób.

Harry nie wiedział, czy powinien komentować film. Zawsze cokolwiek by oglądał, dodawał własne komentarze, żartował z pewnych kwestii, albo próbował przewidzieć, co stanie się dalej. Nie był jednak pewny, czy szatynowi nie będzie to przeszkadzać. Chłopak wyglądał na zmęczonego, w połowie filmu jego oczy się kleiły i był na krawędzi snu. Siedzieli więc w ciszy, Harry skupiony na filmie i pozwalający młodszemu odpocząć, a Louis skupiony na nie zaśnięciu.

W pewnym momencie jednak jego głowa stała się zbyt ciężka i bezwiednie opuścił ja na ramie Harry'ego, zamykając przy tym oczy. Brunet objął go ramieniem, przysuwając bliżej i pozwalając młodszemu wtulić się w swój tors. Czuł niesamowite ciepło w środku i mógłby nigdy nie zmieniać swojej pozycji. Louis był taki mięciutki, ciepły i drobny, że Harry chciał go tulić do końca życia.

Niestety wiedział, że nie może, na razie.

Film dawno się skończył, teraz leciał jakiś serial paradokumentalny, który wcale go nie obchodził, jednak nie wyłączył telewizora, wciąż nie ruszył się nawet na milimetr.

Dawno nie miał momentu takiej bliskości z jakimś mężczyzną. Ze swoim wcześniejszym chłopakiem rozstał się rok wcześniej i mimo że już dawno się po tym pozbierał, to nie potrafił znaleźć sobie nikogo. Zdarzało mu się zatracać w poczuciu samotności i spędzać wieczory na przytulaniu się do zwiniętego w rulon koca. Nikomu nigdy o tym nie mówił, wstydził się tego, ale nie potrafił przestać potrzebować kogoś obok. Dlatego tak bardzo cieszył się z nawet najmniejszego posunięcia pomiędzy nim a Louisem.

- Lou, skarbie musisz iść do swojego łóżka - szepnął mu do ucha godzinę później, gdy uświadomił sobie, że przez taką pozycję rano plecy szatyna będą boleć.

- Ja nie śpię, nie śpię - odpowiedział wtulając się bardziej i nawet na chwile nie otwierając oczu.

- Oczywiscie - zasmiał się cicho.

Pomyślał, że może powinien położyć się z Louisem na tej kanapie, ale nie było tam żadnych koców ani poduszek i na pewno by zmarzli. Postanowił więc, że zaniesie chłopaka do jego pokoju, odłoży do łóżka i zabierze stamtąd jakiś koc do salonu dla siebie.

Wziął młodszego na ręce i wyszedł z pomieszczenia. Chwile zajęło mu znalezienie pokoju szatyna, w domu było ciemno, a on nie wiedział, w którą stronę iść. Za pierwszym razem wszedł do łazienki, ale za drugim udało mu się wejść do pokoju, który wyglądał na sypialnię Louisa. Odkrył kołdrę i położył chłopaka na materacu.

Louis wciąż śpiąc, wyciągnął do niego ręce i gdy udało mu się chwycić łokieć, pociągnął go w swoją stronę. Z rozczulonym uśmiechem Harry pochylił się nad nim, dokładnie okrył, po czym ucałował w czoło.

- Dobranoc słonko, chciałbym zostać, ale obawiam się, że rano nie byłbyś zadowolony.

Na fotelu pod oknem zauważył leżący duży koc. Zabrał go ze sobą, wracając do salonu. Ostatni raz spojrzał na spokojnie śpiącego chłopaka i delikatnie zamknął za sobą drzwi. Wyłączył telewizor i choinkę, okrył się kocem i próbował zasnąć. Jednak ciągle przekręcał się z boku na bok, szukając odpowiedniej pozycji do snu i mniejszego ciała obok. Czuł się zdesperowany, przez chwilę rozważał, czy nie pójść i nie położyć się obok Louisa, jednak ostatecznie wziął się w garść i zaczął oddychać miarowo, co powoli go uśpiło.

Draw me, Date me, Love me //l.s ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz