Rozdział 19

13.1K 547 13
                                    

Budzę się sam w łóżku a cisza wokół mnie aż dudni w uszach. Kiedyś było to normalne ale od kiedy w moim domu pojawił się Ash nie było dni by mały potworek nie wprowadził w moje progi śmiechu i hałasu. Do tej pory nie zastanawiałem się nad tym ale to dziecko sprawiło, że moje szare życie rozjaśniło się kolorami. Wstaje i gdy zauważam, że mam na sobie spodnie od garnituru przypominam sobie o jeszcze jednej ważnej osobie. Ubieram zwykłe dżinsy i podkoszulkę po czym ruszam by odnaleźć oboje. 

Staram się nie wracać do wyznania Izi ale moje myśli same tam podążają. Nie mogę uwierzyć, że ten debil po czymś takim nie dał jej wsparcia. Wiem jak to jest stracić kogoś ważnego w życiu ale stracić piątkę dzieci to wręcz nie do opisania. Nie mam pojęcia jak ona poradziła sobie z takim bólem, jak nadal po czymś takim może być wesoła i radosna. Jak znosiła męża, który widział w tym wszystkim tylko siebie i nie zapewnił jej nawet odrobiny miłości i wsparcia. Jak dla mnie jest matką i to najlepszą na świecie. Widać, że kochała każde z tych małych istot. Ile bym dał, żeby własna matka obdarzyła mnie i Felin choć odrobiną tej miłości. 

Gdy opuszczam sypialnie kieruje się w kierunku z którego dobiega cichy śmiech. Gdy dochodzę do kuchni staję i opieram się o ścianę. Obserwuję jak dwie ważne osoby w moim życiu śmieją się i wygłupiają jak mniemam robiąc śniadanie. Ash siedzi na blacie z miską w której coś miesza a Izi kręcąc biodrami do tylko jej znanej melodii kroi owoce. Ma na sobie moją koszulkę i potargane włosy co mi się zajebiście podoba. Łapię się na tym, że mógłbym codziennie rano oglądać taki obrazek. Wydaje mi się to szalone ale tak bardzo prawdziwe. 

-Izi już?

-Pokaż. - zagląda do miski Asha po czym się uśmiecha. - Daj teraz ja będę smażyć naleśniki a ty idź obudź tatę. - odstawia miskę na bok i zsadza malucha na podłogę a ten kiwa jej głową. 

-Czy ktoś mówił coś o mnie? - wchodzę krok dalej do pomieszczenia i oboje zamierają. 

-Tata! - maluch biegnie w moim kierunku a ja unoszę go i sadzam na biodrze. Daję mu buziaka po czym podchodzę i robię to samo tylko w usta Izi. 

-Och. - wyrywa się jej.

-Ładnie ci w niej. - mruczę jej do ucha przez co się czerwieni. 

-Przepraszam, rozgościłam się. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. - mówi wpatrując się we mnie niepewnie. 

-Cieszę się, że tak dobrze się tu czujesz. - całuję ją jeszcze raz przelotnie po czym zabieram małego by go przebrać z piżamki. 

-Tato Izi będzie już z nami na zawsze? - pyta i pierwszy raz nie wiem co mu powiedzieć. 

-Nie wiem synu. - odpowiadam szczerze.

-Mi się podoba jak tu jest. - rzuca w moją stronę i ucieka. Siedzę jeszcze przez chwilę na jego łóżku i śmieje się w duchu bo mi także podoba się jak tu jest. Ruszam się z miejsca i idę poudawać, że choć przez chwilę mam szczęśliwą rodzinę. Ash siedzi już przy stole a Izi przed nim na talerz naleśniki z owocami. Sam dostaję porcję i uśmiecham się do niej. 

Ta kobieta byłaby idealną matką i żoną. Może gdyby nie spotkała Kenana uszczęśliwiłaby jakiegoś innego mężczyznę i teraz miała swój wymarzony dom. Nie, jeśli by to się stało nigdy bym jej nie spotkał. Lecz czy przy mnie nie czeka jej tyle samo cierpienia. Czy potrafiłaby zaakceptować to kim jestem. Może zrozumiałaby, że chcę z tym wszystkim skończyć. Może dała by mi szansę. 

-Tato, muszę jechać dziś do cioci? - mały swoim pytaniem odrywa mnie od myśli. 

-Nie dzisiaj zostajemy w domu a później jest impreza o której Ci opowiadałem. 

Zagubieni w ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz