Rozdział 40

1.4K 106 38
                                    

Megan leżała na łóżku, bezwiednie gładząc futerko Candy'ego, który leżał na jej brzuchu. Czuła się tak... Dziwnie. Jakby o czymś nie wiedziała. I Megan wiedziała, czego nie wiedziała. Nie miała bladego pojęcia, kim tak naprawdę jest dla niej George. Te trzy tygodnie bez niego dały jej sporo do myślenia.
Kim był George Weasley? Chłopakiem, który znalazł ją w Zakazanym Lesie, gdy się zgubiła. Jej najlepszym przyjacielem. Jej wsparciem. Kimś, kto zawsze był przy niej, gdy tego potrzebowała. Osobą, którą ceniła ponad swoje własne życie.
A jednak miała wrażenie, jakby o czymś zapomniała. Jakby obraz George'a w jej myślach nie był pełny, dokończony. Przeszukała swój umysł, by znaleźć brakujący element, ale nie potrafiła. Jakby zgubiła puzzel do układanki.

Cotton Candy zeskoczył z jej brzucha i położył się w swoim legowisku. Megan westchnęła i zerknęła na zegarek. Dochodziła szesnasta. Godzina ich kontaktu. Robili tak, jak mówił George. Kontaktowali się, rozmawiali i nawet zapraszali Darcy. Chociaż, musieli się ograniczać. Podobno nowa nauczycielka Obrony Przed Czarną Magią miała fioła na punkcie kontaktów między uczniami, a szczególnie jeśli chodziło o kontakty chłopak-dziewczyna. Przez to Darcy trudno było się wyrwać ze swojego dormitorium do bliźniaków bez wiedzy pani Umbridge. W dodatku podobno ta kobieta ostatnio wzmogła swoje kontrole i szczególnie uwzięła się właśnie na Darcy. Przez to przyjaciółka Meg nawet nie wysyłała listów i wydawała się jakaś przybita.

Ale oto jest! Długo wyczekiwana godzina szesnasta! Megan wyjęła Bliźniacze Oko tak szybko, że wyleciało jej z rąk. Szybko je zabrała z ziemi i wyszeptała:

- Pokaż mi parę.

I już po kilku sekundach brązowe oko patrzyło na nią z iskierkami radości.

- Żeluś!

Gdy usłyszała te wesołe głosy bliźniaków Weasley, od razu poczuła się jakoś lepiej. Nie miała wątpliwości, że to oko George'a na nią patrzy. To on zawsze trzymał i przechowywał Oko. Jakby przywiązywał do niego większą wagę niż Fred.

- A gdzie Darcy? - zapytała jednak Meg, gdy nie usłyszała głosu swojej przyjaciółki.

- Ona...

- Nie mogła przyjść.

- Coś się stało? - Meg usłyszała wahanie u bliźniaków.

- To coś, o czym nie rozmawia się przez Oczy. - powiedział (na pewno) George.

- Czyli jutro się dowiem? - naciskała Megan.

- Przylatujesz już jutro? - ucieszyli się bliźniacy. - Ekstra! Darcy się ucieszy!

- Ja też się cieszę. - zaśmiała się dziewczyna. - No to opowiadajcie mi, co dzisiaj wywinęliście za kawały.

I tak przez najbliższą godzinę rozmawiali, śmiali się i żartowali. Ale to nie było to samo, co kontakt twarzą w twarz. Megan niesamowicie tego brakowało. Musiała się z nimi wszystkimi zobaczyć! Zobaczyć się George'm...

- Nie mogę się już doczekać jutra. - westchnęła w końcu Meg.

- My też. - usłyszała.

- Wypatrujcie gryfa. - uśmiechnęła się.

Nagle usłyszała stukanie w szybę. Zmarszczyła brwi i zerknęła na okno. Zaraz poderwała się i otworzyła. Do środka wleciała Siwogłówka. Megan szybko zwróciła się do bliźniaków:

- Muszę kończyć. Do zobaczenia jutro.

- Jasne, Żeluś! Trzymaj się! - zawołali. - Koniec kontaktu.

Megan schowała Bliźniacze Oko do kieszeni i podeszła do Siwogłówki. Cotton Candy, do tej pory drzemiący w swoim legowisku, wstał i przeciągnął się, po czym podreptał do swojej właścicielki. Usadowił się na jej kolanach, podczas gdy Megan odwinęła list od przyjaciółki i zaczęła czytać:

„Droga Meg,
Tak bardzo mi cię brakuje! Nie masz pojęcia, jak samotna się czuję... Wszystko wydaje się smutniejsze, a pani Umbridge pilnuje mnie, jakbym chciała co najmniej uciec z Hogwartu. Przecież nie mam takiego zamiaru! Wydaje mi się, że ona coś knuje. To żmija, mówię ci. Zresztą, sama zobaczysz, jak tylko przylecisz. Mam nadzieję, że to już niedługo. Wracaj jak najszybciej, dobrze?
A, i nie odpisuj! Pani Umbridge sprawdzała ostatnio moją pocztę, nie wiem dlaczego. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy!
Darcy"

Z każdym kolejnym czytanym słowem, palce Meg zaciskali się mocniej na liście. Darcy się bała. Megan widziała to w sposobie, jak napisany był list. Rozpaczliwie, szybko. Darcy chciała się komuś wygadać, a Megan była jej najlepszą przyjaciółką. Ale jednocześnie nie mogły teraz nawet rozmawiać w taki sposób.
Cotton Candy zeskoczył z kolan właścicielki i zaszczekał dwa razy. Siwogłówka z kolei cicho zahuczała. Megan spojrzała na nich, a potem na list. Nie może odpisać. Nie wiedziała, czego Umbridge chce od Darcy, ale tego nie dostanie.
Meg zgniotła kartkę w kulkę, a potem podniosła na wysokość ust. Skupiła się, przekształciła tylko część w swoim ciele i... Z jej ust wydobył się ogień. Dmuchnęła nim delikatnie, by nie wywołać pożaru, a jedynie spalić list. Z jej gardła wydobył się cichy pomruk, powodowany zapewne przemianą, której dokonała w gardle. Kiedy tylko ogień zaczął trawić papier, Meg przywróciła gardło do normalności, ale zmieniła swoją dłoń, w której trzymała płonący list. Pokryła się ona łuskami, a zamiast paznokci wykształciła czarne pazury. Ogień jej nie sparzył. Jej ćwiczenia osiągały oczekiwany skutek.
Megan wpatrywała się w czarniejący od ognia papier. Konwersacja jej i Darcy zostanie pomiędzy nimi. Żadna Umbridge tego nie zmieni. Nikt jej tu nie zapraszał.

~*~

Fred patrzył na swojego brata, który od dziesięciu minut obracał jedynie Bliźniacze Oko w palcach, uparcie się w nie wpatrując. W końcu Fred zdecydował się odezwać:

- Brachu, przecież ona już dziś nie zadzwoni.

- Wiem o tym! - odparł od razu George.

- Ale wciąż masz nadzieję. - roześmiał się Fred.

George zamilkł. Fred zauważył to już wcześniej, ale nic nie mówił. Nie chciał się w to wtrącać, bo to było coś większego. Ale teraz, gdy tak na to patrzył, było mu żal, że ani jego brat, ani jego przyjaciółka nie robią żadnego kroku w przód. Przecież było wręcz czuć tę chemię między nimi. Coś silnego, jakaś więź, której Fred nie umiał zrozumieć, ale wiedział o jej istnieniu.

- Ej, Georgie? - odezwał się znowu.

- Tak, Freddie?

- Ty się w niej chyba zakochałeś.

- Co ty gadasz? - George spojrzał na niego gwałtownie i zupełnie zaskoczony.

- No, powiedz mi, ale szczerze. - Fred położył się na łóżku. - Nie zniósłbyś myśli, gdyby coś się jej stało?

- No oczywiście.

- Zawsze chcesz, żeby była blisko?

- No... Tak.

- Masz wrażenie, jakby po części wypełniała twoje życie, prawda?

George zamilkł. Tak jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że tak naprawdę jest. Że nie wyobraża sobie życia bez Megan. Że on naprawdę się... Zakochał.
George ukrył twarz w dłoniach. Jak do tego doszło? Kiedy do tego doszło?

- I co teraz, Fred? - zapytał. - Jasny gwint, co teraz?

- Teraz, mój najdroższy braciszku. - Fred usiadł na łóżku i uśmiechnął się z politowaniem do George'a. - Działamy.

George spojrzał na brata. Fred patrzył na niego z uśmiechem na ustach i siłą rzeczy on też się uśmiechnął. Miał wspaniałego bliźniaka. Czy mógł prosić o lepszego brata? Nie, przenigdy. Fred był najlepszym bratem pod słońcem.
George zaśmiał się cicho i położył się na swoim łóżku.

- Przypomnij mi, żebym ja też ci pomógł z Angeliną, Freddie. - powiedział.

Fred jedynie zaśmiał się w odpowiedzi i położył się na swoim łóżku.
Tak. Fred był najlepszym bratem, jakiego mógł dostać.

****
No i mamy rok 2021! Czujecie już różnicę? Jeśli nie, to życzę Wam, żeby ten rok był stokroć lepszy niż poprzedni! Mam nadzieję, że dobrze bawiliście się w sylwestra ;)

Szczęśliwego Nowego Roku!
Troszke_wybuchowa

Puchońskie dziewczę - George Weasley x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz