* 3 cz 2. *

986 90 21
                                    

Kiet zachowywał się jak szczeniak, który odnalazł swoją mamusię. Dla Jo mógłby położyć się na plecach wystawić brzuszek i merdać ogonkiem.

Od trzech dni spaliśmy w namiotach mając za towarzysza upierdliwego i wkurwiającego do granic możliwości typa. Madd, ja i Adam dość szybko go rozgryźliśmy ten rodzaj zachowania, to jebane życzenie śmierci. Facet jej szukał i pragnął. Jeżeli mi się wydawało, że mam wiele blizn ujrzenie jego bez koszulki wręcz mnie zatkało.

Jak silny organizm miał ten skurwiel? Lub jak bardzo chciał istnieć na tej jebanej planecie? Czego tam nie było? Ślady od kul, blizny po nożu, nawet kilka chyba po wybuchu bomby. Te ciało było jak poszarpane na życzenie. Teraz patrzyłem jak ten skurwiel bez żadnych zahamowań bierze wieczorną kąpiel na zewnątrz. Mały od dawna spał w przyczepie a na ścianie z prowizorycznym prysznicem nie było okien.

Madd miał wyjebane na to czy ktoś na niego patrzy czy nie. W tym momencie obchodziły go uczucia tylko dwóch osób, jego siostry i o dziwo Kieta. Przy naszym maluchu stawał się innym człowiekiem, ciepłym i cholernie uważnym. Samo to mówiło, że kiedyś w jego życiu było jakieś dziecko.

Jo przesłuchiwała nas jak rasowy śledczy, obejrzała nagrania z małym. Notowała i wyciągała własne wnioski nic nam nie mówiąc. Potem chciała wiedzieć jak na nas reaguje, jaki ma poziom zaufania do nas? Nie pominęła niczego. Czy miała rozwiązanie? Czy umiała pomóc? Nadal nie wiedzieliśmy. I jak co wieczór słuchaliśmy bezradnego wycia Kieta. Tylko teraz znaliśmy rozwiązanie.

- Ściągnąłem mu więcej tego gościa. - Madd wyraźnie drżał na całym ciele. Pierwszego dnia, gdy mały zapłakał , wyrwał się do przyczepy chcąc go ratować. Był jak w jebanym amoku, ja i Adam nie mogliśmy go utrzymać. Próbował przytulić małego co zamiast pomóc, tylko sprawiło, że wył intensywniej. Ten gość to był wokalista jakiegoś tam zespołu. Obaj z Adamem z nudów słuchaliśmy go i o dziwo podobało nam się. Chwytliwe dźwięki.

- George dzwonił. - Adam usiadł przy mnie. - Mam kiepskie wieści. - Skinąłem głową by mówił. - Chata twojego szefa wyleciała w powietrze.

- Co kurwa? - Zatkało mnie.

- On jest w szpitalu, sądząc po ranach ktoś go przesłuchiwał. Ucięli mu rękę Moon. - Moje palce odruchowo wplątały się we włosy. Dyszałem jak pieprzony parowóz. - Żyje, to jedyna dobra nowina. - Też mi dobre wieści.

- Jego matka? - Adam tylko spojrzał mi w oczy i pokręcił głową.

- Kolejna ofiara. - Mruknąłem cicho. W życiu żołnierza ofiary to codzienność. - Szukają nas. - Stwierdziłem oczywiste.

- Ta. Tu na razie jest bezpiecznie, ale musimy uważać. Senator siedzi. Dzieciaki są pod opieką państwa, lecą kolejne głowy. - Tu odetchnął. - Tylko nadal nie mają przywódcy szajki. Pedofile nie sypią, a dzieci nie znają jej imienia.

- Jej? - Zatkało mnie. - To wszystko stworzyła kobieta? Niewiarygodne kurwa. - Warknąłem. Wszyscy mamy w głowach, że kobieta to opiekuńczość i dobroć. Madd wstał i spojrzał na nas.

- Daj mi kontakt do tego Georga. - Rzucił do Adama.

- Po ki chuj? - Roth odwarknął.

- Jadę do DC. Może policji nie wolno przyciskać tych skurwieli jak trzeba, ale ja mam papiery na to jak bardzo jestem pojebany. Znajdę tą kurwę i wypatroszę. Co najwyżej zamkną mnie w psychiatryku i na szprycują lekami. Miłe przyjemnie wakacje z dobrą obsługą. - Wszystko to rzucił z tak maniakalnym uśmiechem, że kurwa sam zacząłem się go bać.

- To nie jest. - Gringe odpowiedział nerwowo. Madd pochylił się ku siedzącemu przy stole Rothowi. Praktycznie wetknął mu nos do jego nosa. Jak wilk, który usiłuje zmusić innego wilka do poddania się.

- Nie proszę, jak trzeba sam go kurwa sobie znajdę. - Madd warczał.

- To mój brat skurwielu. - Madd skinął głową. - I porządny facet.

- Nic mu kurwa nie zrobię, uratowaliście to dziecko, macie u mnie dozgonny szacunek, ale kurwa tam jest dziwka do złapania. I ja ją kurwa znajdę. Wiesz czemu? - Adam pokręcił głową. - Bo ja nie mam kurwa już nic do stracenia, a jej - Tu wskazał na przyczepę. - Nie jestem do niczego potrzebny, jestem jej kurwa ciężarem. Gdybym kurwa nie wrócił, oddajcie jej tego dzieciaka po wszystkim. Ona ich nie może mieć. Wychowa je i będzie kochać. A teraz kurwa numer. - Wyciągnął starą komórkę w jego stronę. Adam bez słowa wziął ją i wklepał cyfry. Madd odkręcił się na pięcie i ruszył do boku przyczepy, uchylił ukryte drzwiczki i wyciągnął sakwy motocyklowe. Na gołą klatkę piersiową władował skórzaną kurtkę. Rozczochrane włosy zwinął w kucyk i ruszył do motocykla.

- Powiedz jej. - Rzucił spoglądając na mnie. Skinąłem głową. Po chwili na drodze unosił się tylko kurz.

- Co myśmy kurwa wypuścili w ten świat? - Roth zapytał, po raz pierwszy jego twarz ziała przerażeniem.

- Wściekłego Psa. - Padło od drzwi. Jodi patrzyła w ślad za nim z tak smutnym wyrazem twarzy, jak to tylko możliwe. - Tak go nazywają. Mad Dog. Tropi aż wytropi.

- Dlaczego? - Adam nie mógł powstrzymać ciekawości. Uśmiechnęła się smutno do niego.

- Bo kiedyś miał takiego małego chłopca jak ten. - Wskazała na wnętrze przyczepy. - Miał wszystko i to wszystko stracił. Jego dzieciaka do tej pory nie odnaleziono, a on stał się taki. Kiedyś był wspaniały. Dzisiaj. - Nie dokończyła zdania. Ja wiedziałem co chciała powiedzieć. Był szalony, jak pit bull po zbyt wielu walkach.

- On pragnie śmierci. - Powiedziałem cicho. Skinęła głową.

- Wiem. Ale bardziej pragnie pochować Robbiego. Będzie żył do tego dnia, nie ważne w jakim stanie i czy ze wszystkimi częściami ciała. Dotrwa bo nikt nie jest tak twardy jak on.

MOON. MW TOM I. Nowa Droga. √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz