Rozdział 23

10.8K 492 33
                                    

Nie mam pojęcia co się stało ani dlaczego. Ból z tyłu czaszki przypomina mi o ciosie który otrzymałam w samochodzie powoli staram się unieść powieki tak jak chwilę temu i tym razem mi się udaje. Mrugam by wyostrzyć wzrok ale to mało pomaga wciąż czuję się zamroczona i z medycznego punktu widzenia wiem, że mam wstrząs mózgu. 

Jak na razie jestem tu sama więc powoli bez pośpiechu staram się oprzytomnieć. Siedzę przywiązana do krzesła w jakimś obskurnym pomieszczeniu. Biała farba na ścianach bardzo się łuszczy i odpada plastrami na brudną i zakurzoną podłogę. Przed sobą mam drewniane  drzwi a obok jest okno zabite płytą. W pół mroku dostrzegłam też tapczan. Wydaje mi się, że kiedyś był w kremowym kolorze ale teraz bardziej wygląda na brązowy z jasnymi miejscami. Staram się poruszać palcami by przestał drętwieć. Znów lekarz we mnie jakby się chwalił, że zna przyczynę tego stanu podpowiada mi, że to przez związane zbyt ciasno nadgarstki. Moje stopy także zostały przywiązane do krzesła ale już nie tak mocno. Nie mam pojęcia czy ktoś tu jest bo najchętniej sprawdziłabym czy uda mi się wyrwać z moich więzów. Jednak strach, że przez hałas ktoś się pojawi paraliżuje mój i tak otumaniony umysł. 

Odchylam głowę w tył by ułatwić sobie oddychanie gdy nie potrafię utrzymać jej prosto. Ciągle myślę o tym czy ktoś zauważy moje zniknięcie i zacznie mnie szukać. Oczywiście szanse są nikłe bo przez kolejne dwadzieścia cztery godziny miałam mieć wolne. Do tego właśnie rozwiodłam się z mężem a jedynymi osobami z którymi utrzymywałam bliski kontakt jest mama i Ele. Obie dzwoniły dzisiejszego ranka do mnie i pewnie nie zauważą przez dwa może trzy dni, że się do nich nie odzywam. Zamykam oczy i staram się nie sprowadzać do moich myśli czarnych scenariuszy bo one są mi teraz zupełnie niepotrzebne. 

Gdy na dworze się ściemnia i nadal nikt do mnie nie przyszedł staram się wykonać ułożony w głowie plan. Bujam się na krześle i po paru razach udaje mi się je przewrócić do tyłu. Mocny ból przeszywa moje ręce na które upadłam ale teraz nie mam czasu się nim przejmować. W ciszy przez chwilę nasłuchuję czy nikt mnie nie usłyszał. Gdy nadal panuje cisza za drzwiami zaczynam poruszać nogą by zsunąć więzy na niej w dół gdzie kończy się noga krzesła. Szarpię się z tym niemiłosiernie długo ale w końcu mi się udaje. Z drugą jest łatwiej bo pomagam sobie prawą nogą i obcasem buta. Uradowana z choć małego postępu staram się przeczołgać w górę by pozbyć się tego krzesła spode mnie. Te czynności strasznie mnie męczą ale się nie poddaję i powoli bez pośpiechu przekładam nogi przez związane ręce nie ułatwia mi tego spódnica, która rozrywa się gdy wykonuję czynność lecz w tym momencie jest to najmniejszym moim zmartwieniem. W duchu dziękuję sobie za nadal gibkie ciało i tyle godzin spędzonych na rozciąganiu w młodości, bo udaje mi się. Staram się zębami rozwiązać mocno zaciśnięty sznur a w między czasie zdejmuję buty chodzę na boso po pomieszczeniu by znaleźć jakieś wyjście a nie narobić przy tym zbytniego hałasu. Choć wydaje mi się, że jestem tu zupełnie sama. Uwalniam w końcu dłonie i muszę rozprostować i rozetrzeć nadal zdrętwiałe palce u rąk. Dwa u prawej ręki są bardzo obolałe i mam tylko nadzieję, że upadek nie uszkodził żadnej z małych kostek. 

Przez kolejne jak mi się zdaje pół godziny staram się oderwać płytę od ramy okna i udaje mi się to tylko dlatego, że podważam ją znalezionym kawałkiem deski przy tapczanie. Szpara nie jest wielka ale na tyle, że udaje mi się przecisnąć głowę i ramiona. Płyta tak jak podejrzewałam jest przybita do ramy okna w której brakuje szyb więc bez przeszkód mogę się za nie wychylić. Szczęśliwa, że się uwolnię zamieram gdy zauważam, że jestem zbyt wysoko.   

-I co teraz Izi? - pytam sama siebie bo nie mam żadnego pomysłu. Rozglądam się dokładnie po  budynku i wydaje mi się niemożliwe, żeby się stąd wydostać. Jestem na wysokości czwartego piętra. Budynek jest stary i wręcz jest to ruina. Tak samo jak ten naprzeciwko niego. A dziwne nie ma tu żadnej żywej duszy ani pojazdu. Nawet jakbym wyszła na parapet nie mam jak zejść w dół. 

Zagubieni w ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz