rozdział pierwszy

392 13 20
                                    

Już dzwudziesto-pięcio letni Tobias siedział na parapecie swojego pokoju w ciszy, milczał przemyślając o swojej przyszłości jak i przeszłości. W ostatnich latach popularność creepypast spadła, spadł również entuzjazm samych postaci. Mało osób o tym wiedziało, ale od popularności właśnie zależał fakt czy pasty przetrwają, czy ich blask młodzeńczych lat zostanie. Bardzo popularna swego czasu pasta o slendermanie, teraz była omijaną historią. Owszem powstawaly nowe postacie, brane pod canon creepypasty, przykladowo Shiren Head, ta postac jednak dala okropny skutek. Owa kryptyida brana jako paste stawila piętno że każda historia o strasznym makaronie jest chujowa. Rogers wypuścił z ust powietrze, otwierając oczy pokazując jego już zszarzałą barwe brązu. Przestarł dłonią delikatnie usta uwazając na wygryziony policzek gdy ostatnim czasem piekł bardziej niż zwykle. Szatyn wstał z miejsca na którym siedział i dosyć powolnym chodem poszedł do łazienki którą dzielił z resztą proxy. On, jak i Masky i Hoodie nie byli creepypastami, starsi mordercy byli z marble hornest a Toby osobną i niezależną historią którą jakiś czas temu odłączono z canonu. Stanął przed ciemnymi drzwiami, które były jednymi z dwóch ktore prowadziłi do łazienki, jedne należały do Timhotiego i Briana, zaś drugie do Tobiasa. Trzydziesto-cztero latek i trzydziesto-szejścio latek nie mieli nic przeciwko by mieć razem pokój, lecz nie chceli mieć z młodszym, ich zdaniem dalej dziecinnym dwudziesto-pięcio latkiem.

Erin wszedł przez drzwi do pomieszczenia wyłożonego na podłodze jaśminowymi kafelkami, a na ścianach zaś wyłożonymi blękitnymi. Po lewej stronie małej i niepozornej łazienki była kabina prysznicowa z zasłonką w barwie niebieskiej wchodząc w zieleń, a przy niej, zawieszona na ścianie półeczla z żelami pod prysznic, tych było trzy. Jeden miał kobaltową butelke z nadrukiem smoczego owocu i gujawy który należał do Hoodiego, był o zapachu wyżej spomnianych owoców. Drugi miał butelke czarną z tlustym napisem "For Men" jak można było się spodziewać był własnością Maskiego, zapach tego płynu trudno było sprecyzować. Trzeci bardziej sie wyróżniał się od reszty, jasno zielona butelka z etykietą ze smokiem i napisem "Kids", był to płyn do kąpieli dla dzieci o zapachu gumy balonowej który gwarantowal podwójną pianę, tak jak można było się spodziewać była Ticci Tobiego. Pod tą szafeczką była druga, z szamponami, tak samo jak wyżej były trzy butelki. Pierwsza jasnoniebieska, do włosów lekko kręconych i suchych, był to szampon Briana, druga wyglądała tak samo jak płyn do kąpieli, taka sama butelka, kolor, zapach i etykieta, różnily się tylko tym, ze szampon mial dopiske "Shampoo". Ostatnia była różowa, miała etykiete z postaciami z jakiejś bajki, byla o zapachu czekolady i zapewniała rodzicow dzieci że jest w 100% bezpieczna dla oczu i nie szczypie w nie oraz gwarantowała latwe rozczysywanie, oczywiście należał do Tobiego. Z prawej strony łazienki była zaś toaleta i dwie duże umywalki nad którymi wisiało duże lustro z lamkami. Na umywalce leżało kilka kremów, czy innych tego dypu kosmetykow dla mężczyzn. Były też trzy kubeczki, niebieski, zielony i kolorowy, ten pierwszy miał zwykłą taśme papierową przyklejoną na przodzie z napisem "Hoodie". W samym kubku była tylko pasta rozbielająca i szczoteczka pasująca do kubeczka. Drugi miał napisany permanentnym mazakiem napis "Masky", w nim była tubka z pastą która zawierala węgiel oraz szczoteczka z zestawu. Trzeci, należący do Tobiego miał na sobie naklejke z misiami na ktorym pisało jego imię, sam kubeczek miał na swoim kolorowym plastiku nadruk ładnego smoka który ział watą cukrową. W nim była mała szczoteczka zakończona czyms w rodzaju malej grzechotki, do tego była pasta o smaku truskawkowym którą dwudziesto-pięcio latek z uśmiechem szorował zęby. Oczywiście była też pralka, a przy pralce na ścianie półeczka z róznymi płynami.

Toby stanął przed wielkim lustrem które było wysoko zamontowane dla komfortu starszych, i wyższych proxy, z tego też powodu szatyn musiał używać stołeczka który był wykonany z drewna. Kiedyś męzczyzna posiadał taki, tylko że plastikowy z nadrukiem smoka, ale jak można było się spodziewać ten pękł. Dwudziesto-pięcio latek zaczął przemywać twarz żelem dla dzieci uważajac na policzek, a bardziej jego brak. Gdy usłyszał pisk zardzewiałych zawiasów odwrócił się w tamtą stronę, z drzwi proxy'ich z marble hornest wszedł Timhoty który był w czarnym gajerku, z pod którego było widać czerwoną koszule. Bez słowa podszedł do lustra i zaczął ogarniać delikatnie swoje włosy w barwie ciemno brązowej, gdy skończył to spojrzał na niższego i lekko skrzywił sie najego widok. Toby był ubrany w krótkie, brązowe spodenki na guzik, niebieskie body które wyglądalo jak zwykła koszulka z nadrukami smoków, a na to zarzucona bluza na guziki które były o dziwo rozpięte.
- Toby, za piętnaście minut kolacja Wigilijna a ty w piżamie nadal, czy tak zachowuje się dwudziesto-pięcio latek? - zapytał Tim młodszego ktory wpatrywał się w podłogę. Było mu głupio że jego zachowanie nie jest elokwentne do jego wieku, ale taki po prostu był gdy nie było misji, slenderman, którego nadal nazywal papą mu na to pozwalał, pod warunkiem że jak będzie na misjach musi się zachowywać choć trochę na swój wiek. Starszy westchnął i nakazal chlopcu zejście ze stołeczka, tak też chlopiec zrobił. Brunet kucnął przy niższym patrząc w jego wyblakłe oczka do ktorych dostały się łzy, przestarł je chusteczką a jego glos zabrzmiał.
- Ehh, Tobiś nie płacz, pójdziemy do Twojego pokoju i wybierzemy coś z szafy a ty się w to przebierzesz, troszkę będziemy spóźnieni, ale nam wybaczą - młodszy na tą propozycję się zgodził kiwnięciem głowy. Starszy wstał i złapał Tobiego za dłon i rqzem wyszli z pomieszczenia, gdy byli w pokoju Rogersa, Timhoty zapalił światło które zakryło ciemność pokoju. Na jednej ze ścian było niskie łózko, otoczone balistradą po bokach, na nim było pełno poduszek w rozmaitych krztaltach, kolorach czy grafice, było też sporo koców w jego ulubionych kolorach pod które Toby wchodził gdy sie bał. Do tego leżało kilka miśków ktore chlopak tulił sniąc że tuli żywą osobę. Obok były drzwi od wyjścia na korytarz a na przeciwko okno a pod nim biurko. Szafa stala przy drzwiach od łazienki, która ledwo co tam weszła, były też półki wiszące, oraz stojące szafki a na podlodze puchaty dywan w odcieniu niebieskiego. Tim podszedł do szafy i zacząl wniej szperać, zaś Toby usiadl na łóżku przygladajac się jemu. Starszy był zszokowany zawartością szafy młodszego, była pełna koszulek na dlugo rękew z nadrukami jak dla małego dziecka, spodniami długimi i kródkimi w typowo niemowlecych kolorach. Do tego było sporo onesi w jakich najczęściej spał Rogers, od jednorożców, przez lewki kończąc na pingwinach, jednak największym szokiem był koszyczek z bielizną gdzie byly kolorowe skarpetki i majtki kojarzone bardziej z paniami, owszem bylo kilka bokserek ale wyhlądalem przypominaly te jakie mali chłopcy noszą. Spojrzał jeszcze na ubrania odzielone płytą, było to kilka dresów, dżinsów, bluz i podkoszulek jakie dzwudziesto-pięcio latek bral na misje. Masky spojrzał na młodszego i uświadomił sobie że ubranie w jakim teraz siedział nie było pizama, a zwyklym dziennym ciuchem. Brunet wrócił do wnętrza szafy i wyjął koszule w kratke, owa koszula była biała w jasno niebieską krate, a na kieszonce miała kotwice, do tego wybrał spodnie dżinsowe w odcieniu czarnego i skarpetki w kotki. Spojrzał jeszce raz czy czegoś nie dodać do stylizacji.

Postanowił wziąć do tego swetr gdyby młodszy narzekał na zimno, podszedł z ubraniami do Tobiego i je położył przy nim.
- Musisz sie rozebrać, okiś? Jeśli nie chcesz, nie będę patrzył. Jak będziesz miał z czymś problem, na przykład z guzikami to powiedz, pomoge Ci - powiedział miłym dla ucha głosem i spokojnym tonem co żadko się zdarzało gdy mówił do młodszego proxy. Rogers bez słów i nie pewnie zaczął zdejmować zarzuconą część garderoby, potem zdjął spodenki, wpierw odpinając guzik. Tim na niego patrzył, zdziwił sie bardzo że mężczyzna mial na sobie body, a potem jeszcze bardziej gdy go poprosił o pomoc w odpięciu na kroczu suwaka bo się zaciął i nie może sam tego zrobić. Masky nie chętnie położył dłonie na jego kroczu próbując odpiąć cholerny zamek. Wtedy też niesłyszelnie do pokoju weszła Sallty, która zostala poproszona o pójście po Tobiego. Widok który zastała był mylący i dwuznaczny, wygladalo to tak jakby Timhoty rozbierał Tobiasa by go zgwalcić. Okrząlnęła i powiedziala.
- Ekhem, Tim przecież nie przelicisz Tobiego który założył body z popsutym zamkiem, zbyt długo Ci to zajmie a zaraz wigilia - gdy to powiedziała, dopiero męzczyźni ogarneli że ktoś jest w pokoju. Spojrzeli w strone dziewczyny, jednej z trzech osób które wiedziały jaki Toby jest naprawde.
- Nie chciałem go przelecieć, poprosił mnie bym mu odepnął to cholerstwo! Zaraz wezme nóz i mu odetne razem z jego chujem!

//////

Jak podoba sie rozdział? Kontynuować?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 09, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

No I Wyszło Na Jaw! (TicciMask) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz