Rozdział I

364 23 4
                                    

— Tylko tylu? — zapytała, rozglądając się po polu bitwy, i zwróciła się do stojącego najbliżej niej przeciwnika: Musiałoby was być co najmniej dwa razy tyle, byście mieli z nami szanse!

Kakashi westchnął. Nigdy nie przepadał za tego typu odzywkami. To zazwyczaj wróży tylko jeszcze większe kłopoty dla wypowiadającego te słowa. Widząc, że dziewczyna rwie się do przodu, złapał ją za nadgarstek i powiedział:

— Oszalałaś? Nie mamy nawet najmniejszych szans, trzeba...

— Zaczekać na mistrza — dokończyła.

Pokręcił głową. Nie, nie to chciałem powiedzieć. Odruchowo chciał zaproponować odwrót. Ale po tym co powiedziała mu przed chwilą... To niemożliwe. Nie mamy już żadnych szans. Znając nasze szczęście, Minato przybędzie, gdy będziemy już w stanie agonalnym.

Poczuł ból w sercu, na myśl, że znów zawiedzie mistrza. Znów stanie się przyczyną klęski. Znów będzie musiał patrzeć, jak umiera bliska mu osoba. Bo jego, złośliwa śmierć, zapewne znów pominie.

Oczyma wyobraźni widział to wszystko bardzo wyraźnie. Niemalże czuł krew Rin na swych dłoniach. A w głowie słyszał donośny oskarżycielski ton Obito. Jak mogłeś złamać daną mi obietnicę?! Miałeś ją ochronić!

Gdyby tylko mógł, powiedziałby mu, że nie ma szans, aby dwójka mogła wygrać walkę przeciwko tysiącowi.

Ale Uchiha i tak nigdy nie był dobry z matmy, więc pewnie odparłby, że...

Kakashi, ogarnij się! Jego już dawno nie ma wśród żywych! I choć wydawało mu się, że już się z tym pogodził — to znów zaczynał za nim tęsknić. Gdyby tylko tu był...

— Wyluzuj — powiedziała Rin kładąc mu dłoń na ramieniu. — Mistrz nigdy się nie spóźnia. A nawet gdyby tym razem było inaczej, to damy sobie radę! Nie takie rzeczy się robiło, prawda?

I słysząc to pytanie, zaczął przypominać sobie ich wszystkie brawurowe akcje. Może faktycznie, tym razem nie jest najgorzej? Nie miał czasu, by odpowiedzieć na to pytanie. Znów był atakowany. Tylko kątem oka zdołał spojrzeć Rin w oczy. A więc kłamała. Jej przerażone spojrzenie ją zdradziło. Zapewne dużo bardziej niż ja. Mimo że grała odważną - to również się bała. Ale nie możemy uciec. Cokolwiek by teraz nie zrobiła i tak zginie.

Kakashi! — krzyknęła i machnęła ręką w ustalony wcześniej sposób.

Zrozumiał. Skinął głową i rozpoczęli wspólny atak. To zawsze było lepsze od poddania się bez walki. Może wspomną o tej bitwie w jakiejś kronice i nie umrzemy całkowicie zapomnieni?

— Czemu ich jest tak dużo... — powiedziała, między jednym unikiem a drugim.

Przytaknął — nie miał nawet czasu, by odpowiedzieć. Z każdą chwilą było coraz gorzej. Krąg, który ich otaczał, coraz bardziej się zawężał. Zużywali czakrę w naprawdę zatrważającym tempie, lecz nie mieli zbyt wielu czasu na atak, bo ciosy nadchodziły ze wszystkich stron. Cały czas byli w defensywie. Mimo że była noc — niebo jaśniało od różnych jutsu, które padały ze wszystkich stron.

— Rin! Z lewej! — krzyknął Kakashi przerażony. Nie zdąży! Ten atak ją zabije!

Cudem tylko uniknęła ciosu. Shinobi z Wioski Mgły zaskoczony na chwilę odwrócił wzrok, przez co stracił koncentrację. Kakashi nawet nie zastanawiał się, na co patrzył jego przeciwnik, wykorzystał tę sytuację i wykończył go. A potem dalej odpierał ciosy. Walczył o przetrwanie i nie miał czasu na zastanawianie się.

Lemoniada[Obito x Rin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz