Rozdział 12: Na skraju

327 25 98
                                    

Następnego dnia, w sobotę rano, Connor przesiadywał w swoim pokoju. Nie spał, jednak był w czymś, co ludzie określiliby jako stan hibernacji, podczas gdy na zewnątrz już świeciło słońce, wpadające przez przerwy między roletami, częściowo zasłaniające okno w jego pokoju.

Z odpoczynku wyrwał go dźwięk telefonu, który leżał na łóżku obok niego. Connor podniósł się lekko, podnosząc urządzenie i orientując się, że był to jedynie dźwięk alarmu, po którym Connor podniósł się z łóżka całkowicie, by podejść do szafy, z której wyjął nową parę spodni, białą koszulę i czarną, skórzaną kurtkę.

Podwinął rękawy koszuli do łokci razem z rękawami kurtki, następnie poprawiając lekko swoje krótkie włosy i chowając swój telefon do kieszeni spodni. Po chwili do jego pokoju przez lekko uchylone drzwi wszedł Sumo, który następnie usiadł w progu merdając ogonem, patrząc na Connora, który podszedł do zwierzęcia, by pogłaskać go po głowie.

Connor: Pewnie jesteś głodny?

Sumo zaszczekał, wychodząc z pokoju, prowadząc Connora do schodów. Connor już miał zejść, gdy usłyszał chrapanie dochodzące z pokoju po drugiej stronie tego samego piętra. Powoli podszedł do lekko uchylonych drzwi, które powolnym ruchem otworzył nieco bardziej, na tyle by móc zajrzeć do środka i zauważyć, że Hank wciąż spał, owinięty kołdrą, oczywiście chrapiąc. Connor uniósł lekko kąciki ust, wycofując się, zamykając drzwi do pokoju przyjaciela.

Connor: Wychodzi na to, że dzisiaj to ja ci dam śniadanie. Co ty na to, Sumo?

Sumo ponownie zaczął machać ogonem, idąc na dół, a Connor poszedł za nim w stronę kuchni, gdzie wyciągnął z lodówki puszkę z psim jedzeniem, które nałożył do niewielkiej, metalowej miseczki położył przedmiot na podłodze.

Connor: Smacznego.

Sumo od razu podszedł do miski, z której zaczął jeść. Connor wyciągnął z kieszeni spodni telefon, słysząc dzwonek. Na ekranie zobaczył imię Lauren, więc bez wahania od razu odebrał.

Connor: Halo?

- Cześć, Connor. Jakby to powiedzieć, nie obudziłam cię z twojego stanu czuwania?

Connor: Nie, i tak już byłem na nogach, gdy zadzwoniłaś. O co chodzi? Co z Ran?

- Skończyło się na podwyższonej temperaturze, a w nocy nic już małej nie było.

Connor: To dobra wiadomość, zatem o co chodzi?

- Nienawidzę znowu cię o to pytać, ale czy ty i Hank dalibyście radę mnie podwieźć do pracy? Matthew zaczął dzisiaj pracę wcześniej i to on wziął nasz samochód, a ja muszę jeszcze zaczekać na Christinę. Nie mogę przecież zostawić Ran samej, a opiekunce i tak jeszcze nie wyrobiłam zapasowego klucza do domu, muszę trochę poczekać.

Connor: Jeśli chodzi o Hanka to jeszcze się nie obudził. Nie wiem, czy wybiera się dziś do pracy.

- Fowler nie lubi spóźniania, ale tego nie musimy sobie wzajemnie przypominać, prawda?

Connor: Jeśli Hank będzie chciał przyjechać później, co pewnie się stanie, niech on przyjedzie autem. Przyjedzie szybciej, a ma zaliczonych ostatnio tyle spóźnień, że kolejne większe nie będzie dla niego dobre, nawet jeśli koleguje się z Fowlerem.

- Fakt, a co z nami?

Connor: Podjedziemy autobusem, przystanek jest niedaleko. Jeśli chcesz, mogę pojechać z tobą i być twoim świadkiem, jeśli Fowler się przyczepi, że jeszcze nas nie ma.

Detroit: Remain Human (Connor x OC) (Detroit: Become Human Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz