Rozdział 26

11.7K 487 13
                                    

Staram się nie myśleć o tym co będzie. Jednak ciągle w mojej głowie formują się myśli, że znów stracę dziecko. Max chodzi wokół mnie jak na szpilkach i pewnie jakby nie on to bym nadal siedziała w łóżku szpitalnym. Ciągle chodzi wokół mnie i stara się odwrócić moją uwagę. Zabrał mnie do swojego mieszkania i gdy chciałam się sprzeciwić uciszył mnie pocałunkiem. Dziś mu odpuszczę bo nie mam siły się z nim kłócić. Oczywiście nich nie myśli, że teraz zamierzam się tu wprowadzić na stałe. Teraz leżę w jego łóżku i patrzę w sufit. Starałam się zasnąć lecz gdy zamykam oczy to nie potrafię zasnąć. Ciągle myślę o tym co się stało. W mojej głowie generują się dziwne myśli przez Willowa. Co jakby uderzył mnie w brzuch? Co jakby udało mu się i by mnie zgwałcił? Co jakby... 

-Izi! - wesołym głosikiem woła mnie Ash. Podnoszę się ociężale i syczę z bólu gdy źle układam dłoń na której mam gips. Maluch wbiega przez otwarte drzwi i skacze na łóżko. Szybko podchodzi do mnie na kolanach i zatrzymuje się gdy zauważa moją twarz. - Masz gage?

-Miałam mały wypadek ale już jest dobrze. - tłumaczę a maluch przytula się do mnie i daje mi buziaka w opuchnięty policzek. 

-Boli Cię? - zadaje pytanie ze smutną miną. 

-Już nie, Twoje buziaki zabrały cały ból. - dostaję kolejnego na co się uśmiecham. 

-Dam Ci tysiąc byś była zdrowa. - chce mi się śmiać przez tego słodziaka. 

-Co dziś robiłeś? - pytam bo rozmowa z nim pomaga mi odczepić się od złych myśli. 

-Wiesz ciocia jest jakaś dziwna. I nie słucha co do niej mówię. - kiwam by kontynuował na co siada na moich nogach i opiera się bokiem o mnie. Moje pobijane ciało protestuje ale staram się przyjąć ten ból i jedną ręką obtulam malucha. - Wczoraj jak nie było Cię w domu i wróciłem do niej to strasznie krzyczała i Pani Natalii ją zabrała. Musiałem siedzieć sam w pokoju dopóki nie przyszła Abi. 

-Kim jest Abi? - pytam zaciekawiona. 

-Pracuje w domu. Dziadek często na nią krzyczy za to, że się ze mną bawi a nie robi tego co tam ma robić. Czy coś takiego. - śmieję się pod nosem bo ten maluch jak na swój wiek jest bardzo wygadany. - Pokazać Ci grę od Merta?

-No pewnie. - Ash szybko zeskakuje z łóżka i wybiegając mało co nie zderza się ze swoim ojcem. 

-A ze mną się nie przywitasz? - chłopiec patrzy na tatę przez chwilę po czym mija go i głośno krzyczy z korytarza. 

-Nie! - patrzę zaciekawiona jak Max spuszcza głowę i przeciera twarz dłońmi. 

-O co chodzi? - pytam bo nie rozumiem dlaczego maluch jest niemiły dla ojca. 

-Jest zły, że tyle czasu Cię nie widział. Powiedziałem mu, że to moja wina i od dłuższego czasu nie odzywa się do mnie. - Widzę, że mu ciężko. Bezradny siada na brzegu łóżka a mi się serce kraje. 

-Zobacz mam! - krzyczy maluch idąc do mnie i wyjmuje jakieś pudełko z małego plecaka. - Mam tu Mario. - tłumaczy przejęty i siada przy mnie po czym włącza urządzenie. Przez chwile pokazuje mi jak się gra i skupiony skacze ludzikiem po planszy robiąc śmieszne minki do ekranu. I proponuje mi bym spróbowała. 

-Chętnie ale nie dam rady grać jedną ręką. Wiesz może tata by zagrał. - podrzucam mu pomysł na co on się krzywi. - Jestem pewna, że by się mu spodobało.

-Nie lubię go. - mówi obrażony. 

-Nie wolno tak mówić. - karcę go delikatnie. - Zobacz jaki jest smutny. To nie jego wina. Pokłóciliśmy się i byliśmy zbyt uparci jak ty teraz by się pogodzić. - Ash słucha mnie uważnie po czym zaskakuje mnie i wskakuje na plecy Maxa. 

Zagubieni w ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz