- Mówiłem przelej a nie wylej! - Rosjanin był wyraźnie zdenerwowany. Do konferencji mieli jedyne 15 minut, i 5 półlitrowych butelek wódki do przelania, a Polak ewidentnie nie radził sobie z wymierzonym mu zadaniem.
- Jak jesteś taki mądry, to sam to zrób lepiej – Feliks wyraźnie już zdenerwowany, odstawił butelkę – Polecę do stołówki, może lejek nam pożyczą.
I jak powiedział, tak zrobił. Ivan wiódł wzrokiem, za znikającym za rogiem budynku Łukasiewiczem. Rosjanin, nie wiedząc co ze sobą począć, stał i się zastanawiał, dlaczego na poprzednich konferencjach przelewanie szło im tak dobrze że nie potrzebowali lejka. Spojrzał na zegarek. 11:50, czyli dziesięć minut to konferencji. Felia pospiesz się! Po chwili Ivan ujrzał zdyszanego Polaka, który w ręku miał upragniony lejek.
- Mam to... Uff, dawaj butelki, przelewamy – Feliks chwycił pierwszą z brzegu plastikową butelkę, przystawił lejek i zaczął przelewać wódkę. Jedno trzeba było mu przyznać, jak chodzi o wódkę, to potrafi się sprężyć. Po chwili już trzy butelki były pełne wódki.
Ivan wziął jedną butelkę i udał się w stronę sali konferencyjnej. Za nim ruszył Polak, który gdy tylko wyszli zza rogu, uśmiechnął się szeroko.
- Wódka czy spirytus?
- Oczywiście że wódka. Wania przyniósł – Polak podał chłopakowi jedną butelkę – Chodź bo się spóźnimy.
- No co ty nie powiesz – Chłopak wziął butelkę. Ruszyli do sali.
W drzwiach przywitała ich niemiła niespodzianka.
- Że co kurwa? - Feliks stanął w drzwiach, prawie upuszczając butelkę – Że wy nas rozsiedliście? Niby kurwa czemu?
Zapanowała głucha cisza. Głos wzięła osoba, chyba najbardziej kompetentna, żeby w pół pijanym Słowianom wytłumaczyć dlaczego zaszły (tylko?) kosmetyczne zmiany.
- Polen, to było konieczne. Po pierwsze jesteście razem za głośno. Szczególnie Weißrussland, bo gdy ostatnio go uciszyłem bo był za głośno, o mało nie zginąłem.
- Nikt by nie żałował – Feliks dopowiedział już szeptem.
- Polen... Grabisz sobie – Może i Ludwig puścił uwagę mimo uszu, za to Gilbert nie miał zamiaru popuścić
- Tobie już dawno wygrabiłem kwiatki. Takie ładne, kolorowe. Idealne na twój grób – Polska uśmiechnął się zwycięsko
- A ty chcesz makiem w mor- Prusy nie dokończył, ponieważ Ludwig ich uciszył.
- Już. Skończcie. Wracając, po drugie dzisiaj Erzsébet będzie robiła zdjęcia, do dorocznie wyrabianego albumu. A umówmy się, grupa spitych Słowian nie wygląda ładnie.
- O ty – Łukasiewicz już ruszał w stronę Niemca, ale Braginsky go zatrzymał.
- Polsha, daj spokój – Ivan uśmiechnięty od ucha do ucha, ruszył w stronę najbliższego miejsca.
Niefortunnie (dla pewnego Bałta) Rosjanin usiadł właśnie obok niego. Łotwa starał się przemilczeć całą sytuację, ale coś mu nie wyszło, bo trząsł się jak galareta. Siedzący obok Litwa, spojrzał błagalnie na Feliksa, który już zaczął opróżniać zawartość butelki, tak na odstresowanie całą sytuacją.
- Wania, ale ty to może usiądź tam dalej – Feliks zgonił Ivana z krzesła i sam usiadł na jego miejscu. Zgoniony chłopak wziął krzesło stojące pod ścianą i ustawił je obok Oleny. Dziewczyna gdy spostrzegła kto usiadł koło niej, zwiała stamtąd jak najszybciej.
- Są z tym większe problemy, niż gdy wszyscy siedzieli w jednym miejscu. Dobra, cisza i spokój już! Po prostu usiądźcie tam gdzie jest wolne. I niech nikt się nie przesiada – Niemiec usiał ociężale na krześle. Za jakie grzechy go to wszystko spotyka.
CZYTASZ
Spite Urodziny || Urodziny Ivana
FanfictionZawiera śladowe ilości kanonicznej Ukrainy, dużo wódki i spitego Polaka. One-Shot specjalnie na urodziny Ivana