Rozdział 27

11.3K 485 10
                                    

Słyszę śmiech Izi i Asha i mam ochotę rzucić wszystko w cholerę i do nich dołączyć. Praktycznie i tak nie potrafię się skupić przez nich. Przez nich nie mam ochoty wyjść do pracy a dzisiejszy dzień ciągnął się niemiłosiernie. Pewnie i tak bym wrócił wcześniej. Jednak gdy nie kobieta nie odbierała myślałem, że coś się stało. Nie powiem ulżyło mi gdy znalazłem ich na kanapie ale też piekielnie się wkurwiłem. Nawet już planowałem umieścić z nimi w domu ochroniarza ale odrzuciłem ten pomysł bo ruda pewnie by mi urwała jaja za i powiedziała, że nie potrzebuje niańki. Cóż jestem cholernie przewrażliwiony. 

Gdy mój telefon się rozdzwania mam ochotę go nie odbierać. Tym bardziej jak pojawia się imię Natalii na wyświetlaczu. Kiedyś nie wytrzymam i wygarnę tej kobiecie. Mam dość jej przystawiania się a wzmogło się to gdy rozstałem się z Izi. 

-Anders. - odbieram jak zawsze by przypadkiem nie przegapić nic ważnego. 

-Panie Maksymilianie. - mówi roztrzęsionym głosem. - Zabrali Felin. 

-Jak to zabrali? - podnoszę się z miejsca.

-Pan Octavio kazał zamknąć Felin na oddziale. Twierdzi, że jest niespełna rozumu. 

-Kurwa no nie wierzę! Jebany fiut! - mam ochotę zajebać swojego ojca. 

-Nie chcą mnie nawet do niej wpuścić bo nie jestem z rodziny i jedynie Pan albo wasz ojciec możecie o niej decydować i się z nią spotkać. 

-Dlaczego dzwonisz tak późno! Podaj mi adres! - wrzeszczę na nią. Gdy to robi rozłączam się i mam ochotę znów coś rozpierdolić. 

Szybko wchodzę do sypialni by się przebrać. Izi pojawia się tuż za mną i na szybko jej tłumaczę co się dzieje. Oczywiście nie zaskakuje mnie, że myśli tylko o tym by jej pomóc. W drodze na dół dzwonię do Merta i nie muszę długo czekać na jego pojawienie się. Kiedyś chciałem by zamieszkał ze mną ale odmówił. Twierdzi, że lubi swoją prywatność i nie potrafiłby mieszkać w chmurach. Jego słowa nie moje. Kupiłem mieszkanie na parterze. Jest o wiele mniejsze niż moje a i tak nie chciał go przyjąć. Dopiero gdy powiedziałem, że kupiłem trzy dla pracowników się zgodził. Oczywiście nie wytknął mi kłamstwa gdy się okazało, że tylko on jest jedynym pracownikiem, który tu mieszka. 

-Co się dzieje? - pyta gdy tylko zajmuję miejsce w samochodzie. Szybko mu streszczam o co chodzi po czym rusza z piskiem opon. 

W pierwszym momencie nie mam pojęcia co chce osiągnąć mój ojciec ubezwłasnowolniając Felin. Jestem pewny, że nie robi tego dla jej dobra. Ten skurwisyn nie wie co to dobro. Za każdym razem powtarza, że każda jego decyzja jest dla dobra rodziny ale czy to prawda. Nigdy nią nie była i nie będzie. Od dziecka nas niszczył. Chciał byśmy byli jego marionetkami i możliwe by się tak stało gdyby nie to, że mieliśmy siebie nawzajem. Razem z siostrą znaleźliśmy sposób na niego. Zawsze liczyła się tylko dla Octavia Andersa tylko kasa i pozycja. Nic więcej. 

Gdy ta myśl wpada do mojej głowy mam ochotę sam sobie zajebać. Gdyby udowodnił, że Felin jest niepoczytalna przejął by jej udziały w firmie. W ten sposób zdobędzie większość i odbierze mi stołek prezesa. Zapierdolę go! Zdechnie jak szczur pod moimi stopami! Jeśli coś stanie się Felin to nie ręczę za siebie. 

-Stary ocknij się! Już jesteśmy. - rozglądam się dookoła i dosłownie biegiem wchodzę do środka. Pielęgniarka na recepcji patrzy wystraszona to na mnie to na Merta ale chuj mnie to teraz obchodzi.

-Gdzie jest Felicja Eduelo? 

-Kim Pan jest? 

-Jej bratem. Zabieram ją do domu. 

Zagubieni w ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz