Generalnie polecam piosenkę z mediów, śliczna melodia, można się przy niej wychillować 🌸
Dazai zdecydowanie potrzebował odpocząć od życia.
Jego ostatnio wydana książka nie sprzedawała się tak dobrze jak te poprzednie, przez co Fukuzawa - jego wydawca - był nie do wytrzymania. Postawił mu jasne ultimatum - albo następna książka okaże się bestselerem nie schodzącym z rankingów przez tygodnie, albo rozwiązują umowę. Jakby tego było jeszcze mało, jego rodzina - przez utrudnione i chłodne stosunki między nimi zdołał się od nich skutecznie (do teraz) zdystansować - przypomniała sobie o istnieniu jedynego syna oraz o fakcie, że tenże syn, prawie trzydziestoletni trzeba dodać bo to wręcz istotny fakt, który trzeba wypominać, wciąż był sam. Z nikim się nie spotykał, nie miał żadnej dziewczyny na oku, a wypadałoby w końcu pomyśleć o założeniu rodziny (i znalezieniu prawdziwej pracy z której byłby w stanie utrzymać tę wyimaginowaną rodzinę).
Był na tyle znudzony, że pomyślał, iż zrzucenie bomby na swoją rodzinę - a mianowicie informacji o tym, że mogą oni tylko pomarzyć o wnukach, bo takowych im nie sprawi ze względu na swoją orientację - będzie dobrym pomysłem. Nie było.
Nie posiadał inspiracji do pisania. Ani do spotykania się z kimś. Ani generalnie do samej idei życia. Życie go nudziło. Potrzebował zmiany w swojej rutynie, bo był bliski popełnienia zabawy w małego chemika (zbyt dużo naoglądał się brytyjskiego Sherlocka, stąd takie idiotyzmy zaczęły chodzić mu po głowie - kolejny powód do znalezienia bodźca do zmiany).
Dlatego niewiele myśląc, spakował pierwsze lepsze rzeczy do podróżnej torby, zabrał pieniądze wraz z dokumentami, plik kartek do pisania, i już był w drodze do portu. Nawet nie wiedział dokąd kupuje bilet. Po prostu poprosił o najbliższy rejs. Kiedy wszedł na pokład statku, i oparł się o barierki, a morska bryza zaczęła rozwiewać jego włosy, westchnął cicho, a na jego ustach zagościł delikatny uśmiech.
Potrzebował zmiany, a Dazai słynął ze swej lekkomyślności.
Miejscowość do której dopłynął okazała się jakąś zapyziałą dziurą. Uśmiechnął się szerzej. To miejsce na pierwszy rzut oka wydawało się wręcz idealne do tworzenia. Atmosfera i klimat były inspirujące samym widokiem, nie było tu porównania do miasta w którym mieszkał na co dzień.
Zszedł z pokładu, dłonią zakrywając oczy, gdy słońce zaczęło nieprzyjemnie go razić. Nie oglądał się za siebie.
*
Przez to że nie przypłynął w sezonie turystycznym obawiał się, że nie znajdzie tu noclegu i jego spontaniczna wycieczka zakończy się szybciej niż się zaczęła, ale wyjątkowo szczęście się do niego uśmiechnęło, a starsza pani imieniem Yuko, właśnie dawała mu klucze do pokoju na poddaszu.
Kiedy wszedł do środka, rzucił torbę na futon, samemu podchodząc do okien balkonowych, otwierając je na oścież. Przywitał go skrzek latających w oddali mew.
Słońce świeciło na bezchmurnym niebie, tafla morza była spokojna, a przechodzący molem mieszkańcy wyspy zdawali się być wolni od swoich trosk. Było tu piękniej niż przypuszczał.
Dazai oparł się łokciami o barierkę, brodę kładąc na dłoniach. Przymknął powieki, chłonąc całym sobą spokój i ciszę tego miejsca, ciepło promieni słońca padające mu na twarz.
- Panie Dazai! Panie Dazai!
Zawołany mężczyzna uchylił jedną powiekę, spoglądając w dół. Pani Yuko machała do niego, uśmiechając się serdecznie.
- Wybieram się do sklepu, czy potrzebuje pan czegoś?
Dazai zamyślił się na moment.
- Właściwie to sam nie wiem. Czy mogę się wybrać z panią? Jeśli nic nie kupię, zawsze pomogę nieść zakupy.
CZYTASZ
Chateau | skk one shot
Fanfiction"I don't mind if you wanna go anywhere I'll take you there" ~ gdzie Chuuya maluje obrazy, a Dazai jest wypalonym pisarzem i obaj znajdują w sobie inspirację do tworzenia ~ Ilość słów 19k (podzielone na rozdziały, don't worry) 🌸Praca inspirowana man...