I

289 29 3
                                    

Szybko wbiegła za jeden z odłamów muru i skuliła się, ledwo umykając przed zielonym promieniem. Świst zaklęć nie pozwolił jej skupić myśli na czymś konkretnym. Z każdą chwilą uświadamiała sobie tylko, że ona albo co gorsza ktoś jej bliski może zginąć... Te myśli powracały do niej przez ostatnie miesiące, jednak dopiero teraz, podczas ostatecznego starcia i ledwie uniknięcia śmierci, zdała sobie sprawę jak bardzo realne to jest. Kilka osób już odeszło z tego świata, a mimo to nie pozwalała sobie na rozczulanie się. Wiedziała, że musi walczyć. Dla siebie, dla swoich bliskich i Severusa. Ich relacja w ostatnim czasie dość odbiegła od standardów dozwolonych nauczycielowi i uczennicy. Kochali się i wiedziała o tym co najmniej połowa Hogwartu. Takie gorące plotki szybko się rozchodzą...

*kilka godzin wcześniej*
Czarnowłosy mężczyzna stał na środku swojego niedużego salonu i przypatrywał się Gryfonce stojącej przed nim. Ubrany był w szaty śmierciożercy, a gdyby nie oczy, można by powiedzieć, że pozostaje niewzruszony, jednak te zdradzały wszystko. Ból, rozpacz, obawę i całą gamę innych uczuć. Jednak, kiedy dziewczyna stojąca przed nim popatrzyła w nie, ujrzała przede wszystkim miłość. Podeszła do niego niepewnie i ujęła jego dłoń w swoją. Popatrzyła głęboko w czarne tęczówki mężczyzny, a ten ściskając mocniej jej rękę wyszeptał:
- Wiesz, że to nieuniknione. Muszę dzisiaj zginąć, inaczej cały plan diabli wezmą... - powiedział i poczuł jak jej drobna dłoń wysuwa się z jego uścisku, a sama właścicielka odchodzi na drugi koniec pokoju.
- W dupie mam ten plan! Kocham cię i chcę być z tobą! Nie pozwolę ci umrzeć, rozumiesz?! - wykrzyczała, patrząc prosto na niego oczami pełnymi łez.
- Hermiono, proszę. Wiedziałaś, że to kiedyś nastąpi. Nadal upieram się przy swoim.
- To znaczy?
- Powinnaś wyjechać i zapewnić sobie bezpieczeństwo.
- Chyba sobie kpisz?! Jeśli myślisz, że będę siedziała z założonymi rękami, to możesz od razu sobie odpuścić! Jeśli będzie trzeba, to ich wszystkich pozabijam!
- Spokojnie. Rozumiem to, ale wiesz, że będę musiał stać po stronie śmierciożerców. Jeśli ujawnię się wcześniej, to plan runie.
- Wspominałam już, że mam głęboko w dupie ten plan?! Nie umrzesz, zrozumiałeś?!
- Hermiono...
- Nie! Mam dość! Tej cholernej wojny, twojego nastawienia i niepewności! Przeżyjesz! A ja ci gwarantuję, że nigdy cię nie opuszczę! 
Podeszła do niego i wtuliła się w jego klatkę piersiową. Wszystko w niej pękło niczym bańka mydlana puszczona na wiatr. Mężczyzna objął ją i pozwolił wtulać się w swoje ciało, to mogła być ostatnia okazja. Za pół godziny spotkanie śmierciożerców i nie wiadomo czy jeszcze kiedykolwiek zobaczy dziewczynę. Po chwili Gryfonka uspokoiła się trochę i teraz już tylko milczała.
- Hermiono? - mruknął w jej włosy, sprowadzając ją odrobinę na ziemię.
- Tak?
- Masz nie rozpaczać na moim pogrzebie i cieszyć się życiem, zupełnie jakby mnie nigdy nie było... - Nie odpowiedziała. Wzięła głęboki wdech i dopiero po chwili zaczęła mówić.
- Oczywiście, że nie będę rozpaczać. Będę leżeć w zimnym grobie razem z tobą.
- Nie myśl sobie, że na to pozwolę. Nie zginiesz w tej bitwie, nie ma takiej opcji.
- Jeśli ty zginiesz to i ja. Protego?
- Protego...

*miesiąc wcześniej*
- Stój! Severusie Snape, masz się natychmiast zatrzymać! - w biegu krzyczała do mężczyzny, który powiewał za sobą obszernymi szatami. Jak zwykle, jego diabelska prędkość dała się we znaki. W końcu, po kilkukrotnym zawołaniu zatrzymał się z impetem, odwrócił w jej stronę i podszedł bliżej.
- Idę na spotkanie śmierciożerców. Niedługo wrócę - powiedział i złożył delikatny pocałunek na czole dziewczyny. Znów ruszył w przeciwnym kierunku, jednak głos Gryfonki kazał mu jeszcze raz spojrzeć w jej stronę.
- Severusie... Protego?
- Protego... - odpowiedział, nałożył maskę i ruszył w dalszą drogę.

*kilka tygodni wcześniej*
- Nie rozumiem, dlaczego to czytasz? Denny mugolski romans - prychnął, oddając jej książkę.
- Nieprawda. Wspaniała historia i totalny klasyk. Może mam się bawić w ciebie i czytać podręcznik do eliksirów? - powiedziała ironicznie, szukając strony, na której skończyła, zanim lektura została brutalnie wyrwana z jej rąk.
- Nie podręcznik, tylko książkę naukową dla zaawansowanych, to jest różnica - powiedział, siadając obok dziewczyny na kanapie.
- Jedno i to samo. A ,,Romeo i Julia", to cudowna opowieść. Romantyczna, pełna miłości i wzruszeń... - zaczęła wymieniać, ignorując zniesmaczoną minę czarnowłosego.
- Raczej denna, idiotyczna i przykra - stwierdził, wzruszając ramionami i popatrzył wyzywająco na Hermionę. - Przegrałaś Słońce.
- My najwyraźniej mówimy o innej książce - rzuciła i założyła ręce na piersi.
- Nie. Główni bohaterowie umierają w przykrych okolicznościach, a wcześniej zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Wiesz, że nie wierzę w takie brednie - podsumował i wziął ze stolika zaczętą wcześniej lekturę.
- Jesteś strasznym marudą, wiesz? Nic ci nie pasuje. Jakim cudem ja z tobą w ogóle wytrzymuję? - mruknęła, wracając wzrokiem do zaczętych wersów.  - Nie wiem. Może to dlatego dlatego, że mnie kochasz? - zapytał, mimowolnie podnosząc kącik ust do góry i spoglądając na dziewczynę. - Ty nie bądź taki pewien - prychnęła, jednak w głębi serca wiedziała, że mężczyzna ma rację. 
- Tak sobie wmawiaj - powiedział i wstał z kanapy, ruszając w stronę kuchni. - Kawy, Pani Snape?
- Jak ty mnie nazwałeś? - zapytała z niedowierzaniem w głosie i odwróciła się w stronę mężczyzny.
- Pani Snape. Chciałabyś być tak nazywana, przyznaj się - stwierdził uśmiechając się lekko.
- Może i bym chciała...
- Może? Ja wiem, że tego pragniesz - zaśmiał się, odchodząc do kuchni, jednak głos dziewczyny skutecznie mu to uniemożliwił.
- Severusie, protego?
- Protego...

Na Granicy Śmierci//HG&SS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz