Katsuki
Deku cała droge siedział z głową w dół i wyglądał, jakby zaraz miał sie poryczeć, a gdy matka wyszła do apteki to już w ogóle sie nie powstrzymywał. Miałem to serdecznie w dupie, niech sie wypłacze. Ale szczerze.. było mi go trochę szkoda. Odpiąłem pas i przysunąłem się bliżej uważając, aby piegowatemu nic sie nie stało. Ten, popatrzył sie na mnie oczami napełnionymi łzami. Otarłem jego łzy, na co on cicho mruknął pytająco. Najwyraźniej nie wiedział o co tutaj chodzi, niech se nie wymysla nie wiadomo czego, nie bede teraz dla niego jakis mily. Chociaz co prawda, moge stwierdzic, ze nie wkurwial mnie juz tak bardzo jak zazwyczaj. Nadal to robil, ale teraz byl jakis bardziej.. znosny.
—Kacchan, c-czy ty?..–odezwał sie cicho.
—No cicho juz, dobrze będzie.–mruklem pod nosem, ale nadal bylo to slyszalne tymbardziej, ze chlopak siedzial blisko mnie. Sam nie mogłem uwierzyć w to co robie, ale po chwili moja reka znalazła sie na głowie towarzysza i czule głaskała jego zieloną czupryne, od razu sie uśmiechnął. No w końcu, nie mogłem dłużej patrzeć jak ryczy.
Chwila. Co ja odpierdalam?! Przecież to Deku! Zanim sie obejrzałem, brokuł był już wtulony w moją klatke piersiową, na ten gest objąłem go i zacząłem lekko głaskać po plecach. Wyglądał na szczęśliwego. Sam nie wiem czy to dobrze czy źle, że właśnie przytulam Deku. Deku, te nędzne zero, którego nękam prawie od zawsze. Mimo wszystko, bylo to przyjemne uczucie, podobało mi sie.
W pewnym momencie nerd podniósł głowe i na mnie spojrzał.
—Napewno będzie dobrze?–spytał.
—Napewno. Ile razy bede to musiał jeszcze powtarzac? –odpowiedziałem.
—Obiecujesz?–jeszcze raz spytał.
—Obiecuje.–potwierdziłem ponownie.
—Wiesz, kacchan, b-bo..–zawahał się.
—No, slucham?–Czego on jeszcze chce?
—C-chciałbym jeszcze pójść do UA..–powiedział cicho.
—Że co? Ty nawet nie masz indywidualnosci.–uświadomiłem go, gdyż chyba bujał w obłokach. No cóż, marzyć zawsze można, ale dla Deku, każde marzenie jest do spełnienia i wiem, ze nie ma zamiaru sie poddać za żadne skarby świata. Kiedyś mnie to w nim zawsze wkurzało, ale z biegiem czasu zacząłem podziwiać w nim tą ceche.
—Tak właściwie to.. uhm–zaczął, ale chyba nie miał zamiaru kończyć.–nie ważne.–tak jak myślałem, nie skończył. Najwyraźniej chciał mi coś powiedzieć, ale się bał lub nie mógł. Nie, nie tak sie nie bawimy, zaczął to niech skończy.
—Jak zacząłeś, to teraz skończ–powiedziałem to, co przemyślałem przed chwilą w głowie.
Na te słowa, Deku zamilkł i prawdopodobnie zastanawiał się co ma dalej zrobić. Przynajmniej tak wyglądał, na zamyślonego. O czym ja nie wiem, a powinienem? A może właśnie nie powinienem? Tyle pytań, a zero odpowiedzi. Spojrzałem wymowanie na niższego, na co odwrócił wzrok.–kończ i nie gadaj.–dodałem.
—Kacchan, bo ja...– i tu znowu sie zatrzymał. Niech w końcu weźmie to na klate i powie to co rozpoczął,a nie trzyma mnie w niepewności. Skoro tak, mógł tego w ogóle nie mówić. W końcu wziął głęboki wdech, jakby miał mi to w końcu wyjaśnić. –dostałem od kogoś indywidualność..
Teraz ja milczałem, a moja twarz sama wymalowała wyraz typu "co kuźwa"? Nie miałem pojęcia, jak mam na to zareagować, Deku najwidoczniej też nie wiedział o czym mamy teraz rozmawiać wiec ponownie wtlulil sie głową z moja klatke piersiowa.
—Nie musisz nic na to odpowiadac, wystarczy, ze mi uwierzysz–przerwal w koncu ta niezręczna cisze Deku.
—Wierzę.–odpowiedziałem zgodnie z prawdą, przez co kujon lekko sie uśmiechnął. Co jak co, ale nie sadze, aby ten Deku zdolal mnie oklamac.
—Obiecaj, ze pojdziemy razem do UA, Kacchan..
—Obiecuje, pojdziemy. Stanie sie to moją misja.
No to teraz sie wkopałem. Może mam charakter taki jaki mam, ale obietnic za wszelka cene dotrzymuje. Przynajmniej taki chce być. Bede musial zrobić wszystko, żeby zebrać te pieniądze na jego operacje przed ezgaminami. Gimnazjum kończymy za 2 lata, a egzaminy beda dziesiec miesiecy pozniej. Do tego czasu musze uzbierac te pieniądze.
Poczochralem zieloną czupryne jeszcze raz, a potem wróciłem na swoje miejsce i ponownie zapiąłem pasy, poniewaz moja matka wlasnie wróciła z apteki. Patrzyłem sie na Dekla, ktory wygladal na szczesliwszego niz wcześniej, kamien jakby spadl mi z serca. Skupilem teraz wzrok na widoku, ktory widziałem za oknem.
CZYTASZ
Together¦bakudeku
FanfictionIzuku Midorya wolnymi krokami idzie w strone swojego miejsca zamieszkania, nie wiedzac, ze ten spacer moze byc jego ostatnim. (zdjęcie z okładki nie należy do mnie) ©eliz_exe