Rozdział 11

15.8K 534 306
                                    

- O kim mówił Voldemort? Zapytałam chłopaka.
Szliśmy długim, ciemnym korytarzem.
- Nie mam pojęcia. Odpowiedział, ale był wyraźnie zakłopotany.
- Przecież widzę, że coś wiesz...
Chłopak stanął i spojrzał na mnie.
- Myślę, że chodziło mu o Dumbledore'a.
- Niemożliwe. Wyszeptałam.
Byłam w niemałym szoku.
- Dziwisz się? W końcu to on chce uchronić Pottera.
- Ale przecież jak nie będzie Dumbledore'a, to Harry nie będzie miał żadnych szans.
- Chciałaś żeby było inaczej? Chłopak zapytał, czym lekko mnie zmieszał.
Nie chciałam odpowiadać.
- Nie... A z resztą, nieważne. Chodź. Powiedziałam i ruszyłam do przodu.
- No słucham? Harry jest dla ciebie ważny, prawda? Nadal drążył temat.
- Wcale tak nie powiedziałam.
Draco stał kilka centymetrów odemnie  przeszywając mnie dokładnie wzrokiem. Wracaliśmy ze spotkania śmierciożerców, był już późny, zimny wieczór. Właśnie dzisiaj Voldemort stwierdził, że musi pozbyć się kilku osób, które zagradzają mu drogę do podbicia szkoły magii. Wtedy zauważyłam, że mój ojciec bardzo spoważniał i był zdenerwowany. Co on do chuja ukrywał.
- Nie kłam.
Po tych słowach blondyn odwrócił się i skierował w stronę dormitorium.
- No co za idiota. Wyszeptałam do siebie analizując nasza rozmowę.
Nie minęło wiele czasu, kiedy stałam kompletnie sama. No właśnie. Sama, bo ten kretyn mnie zostawił. Chociaż może nie powinnam tak mówić, bo naprawdę wiele dla mnie znaczy. Minęło kilka sekund, a ja usłyszałam czyjąś rozmowę. To był mój ojciec i Lucjusz.
- Laylo, co tu jeszcze robisz? Zapytał podchodząc do mnie. Przewróciłam oczami  i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Naprawdę wszyscy muszą działać mi tak na nerwy? Mam ochotę przespać całe życie przez to co teraz się dzieje.

- Mam dla was dobrą i złą wiadomość.  Powiedziała McGonagall stojąc po środku sali z licznym stosem kartek w ręku.
- Mamy w tej klasie kilka osób, które nie zaliczyły egzaminów. Bardzo się na nich zawiodłam, ale liczę na poprawę. Kontynuowała podchodząc kolejno do ławek i oddając sprawdzone testy. Spojrzałam wymownie na Astorię. Byłam strasznie zdenerwowana, ponieważ przeczuwałam najgorsze. Ostatnio trochę się opuściłam, ale przecież to nadrabiałam, nie mogło być aż tak źle.
- Kurwa... Wyszeptałam patrząc na swoją kartkę.
- Zdałam! Krzyknęła ucieszona Astoria dosłownie wpychając mi swój test przed twarz.
Świetnie, ale po co się z tym tak odnosisz. Siedź cicho. Rozejrzałam się po klasie. Zauważyłam Draco siedzącego na końcu sali. Jego nawet nie musiałam pytać, bo tylko pokręcił przecząco głową.
- Uczyliśmy się na to kilka tygodni.
- Nie zdałaś?
- Draco tak samo...
- Nie przejmuj się, poprawisz to. Odparła i poklepała mnie po plecach.
O kurwa, już mi poprostu lepiej.
- Nie chodzi o ocenę.
- No to o co?
- A o to jaką awanturę zrobi mi ojciec.
Co jak co, ale jest naprawdę wybuchowym człowiekiem.
- No już, nie smucimy się.

Wychodząc z sali rozmawiałam z Draco. Oboje byliśmy nieźle wkurzeni faktem oblania egzaminów. Poświęciliśmy tyle czasu i wszystko na marne. Kierując się na kolejne zajęcia zobaczyłam mojego ojca. No żesz kurwa, ten to szybki jest.
- Coś się stało? Zapytałam widząc jego zdenerwowanie w oczach.
- Do mojego biura. Po tych słowach udał się do gabinetu.
- Kurde, muszę iść. Widzimy się potem. Powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek.
Ten na to złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie wpatrując się w moje zielone oczy.
- Ale później się widzimy? Spytał uśmiechając się.
- Obowiązkowo. Odparłam i zatopiłam się w jego miękkich ustach.

- Co masz na swoje usprawiedliwienie? Spytał Severus stojąc przy dużym, drewnianym biurku.
- Zależy co masz na myśli.
Niestety dokładnie wiedziałam o co mu chodziło.
- Nie zaliczyłaś egzaminów! Jak ty sobie wyobrażasz funkcjonowanie w tej szkole bez nauki? Otrząśnij się dziewczyno i przyłóż, bo nie wyjdzie ci to na dobre.
- Ale ja się uczyłam. Odparłam będąc naprawdę zirytowana.
Czy on nie rozumie, że nie zawsze wszystko się udaje pomimo starań? To, że egzamin mi nie poszedł, nie znaczy, że siedziałam cały dzień na dupie liżąc się z Malfoyem.
- Zabraniam ci się z nim spotykać. Jeśli poprawisz się w nauce to droga wolna. Ale teraz nie masz prawa.
Ten człowiek czyta w myślach, czy jak?
- Chodzi ci o Draco? Spytałam zaskoczona.
- Chodzi mi o chłopaka, przez którego zaczęłaś zawalać szkołę i nie zdawać. Kompletnie ci się w głowie pomieszało.
- Ale to nie jego wina! Podniosłam głos.
- Po pierwsze zmień ton, a po drugie nie mam zamiaru się z tobą kłócić.
- Coś jeszcze? Zapytałam, bo chciałam już stąd iść.
- Tak, razem z Lucjuszem ustaliliśmy, że to będzie dla was najlepsze wyjście.
- Ale nie ustaliliście czy nam to odpowiada.
- To nie czas na uganianie się za chłopakami, powinnaś zająć się szkołą.
- Sam nie wiesz o czym mówisz. Odwróciłam się i wyszłam. Jakim prawem on chciał układać mi życie po swojemu? Jeszcze zabraniać mi się spotykać z Draco. Jeśli myśli, że go posłucham to grubo się myli. Nie mam zamiaru dać owinąć mu się wokół palca.

Córka Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz