Cały Hufflepuff się wrzał od pojawienia się w ich Pokoju Wspólnym ucznia ze Slytherinu. Pamela Wildhood siedziała oparta o ramie Teodora. Oboje słuchali wywodu Jenkins na temat zabronienia przewozu ze Stanów Zjednoczonych niuchaczy bez pozwolenia Ministerstwa.
— Przecież one nawet stamtąd nie pochodzą — zauważył Michael.
— Jednak największy popyt na nie pochodzi właśnie z USA — Swan postanowił się wycofać i grzecznie słuchać dalej. — Jeśli nie napiszesz wypracowania o tym, jak bardzo chcesz niuchacza, to nie licz na małego złodziejaszka.
— Zaskakujesz inteligencją, Jenkins — pochwalił ją, o dziwo, Nott.
— No, Teodorze, dziękuje — mulatka ukłoniła się teatralnie.
Pamela siedziała cały czas uśmiechnięta, wszystko układało się tak dobrze. Helena z każdym mniej wszystkich wkurzała i nawet była milsza, co nawet zauważył Logan. Cały czas namawiał Wildhood na podwójną randkę, aby ta mogłaby go wesprzeć. Michael zaczął rozmawiać z większą ilością osób, co u niego było niezwykłe. Zwłaszcza, że miał coraz więcej kolegów. Niepokoiła ją Sierra. Oparta o stolik przypatrywała się płomieniom w kominku. Jej oczy były szkliste, ale dlaczego? Jednak... Kiedy ostatni raz widziała ją z Harrym? Dawson zabroniła zadawać jej jakichkolwiek pytań, lecz bała się o nią, do czego miała prawo.
— Zjadłabym coś — odezwała się Pamela do swoich przyjaciół. — Może pójdziemy do kuchni?
— Ja zaraz spadam na trening i wole nie pokazać innym, że zjadłam wcześniej muffinkę dyniową — mruknęła Helena i podniosła się z kanapy.
— Ja jestem za — oznajmił Swan.
Teo nawet nie musił nic mówić. Jego dziewczyna wiedziała, co siedzi mu w głowie. Był cholernie głody od kolacji, bo nie było jego ulubionych pasztecików, a placek z malinami pożarł Blaise, zanim zdążył przyjść.
— Idziesz, Si? — Pamela bardzo chciała, aby odpowiedziała twierdząco.
Sierra jedynie skinęła głową, a po chwili cała trójka stała przed wejściem do kuchni. Wildhood połaskotała gruszkę, dzięki czemu już mogli poprosić o gorącą czekoladę oraz wafelki orzechowe.
Michael zapchał sobie usta i z miłością patrzył na czekoladę. Nott uważnie przyglądał się Pameli. Widział zmartwienie na jej twarzy, choć ta próbowała zachowywać się normalnie. Zauważył również ból w oczach rudowłosej Dawnson. Nie znał ich wszystkich aż tak dobrze, ale był dobrym obserwatorem.
— Michael, mam nową książkę o zaklęciach łamiących uroki.
— Żartujesz? Musisz mi ją pożyczyć natychmiast! Pamela nie czytała jej, prawda? — blondyna zaprzeczyła. — Chłopie, idziemy, teraz.
Nott usłyszał to, co chciał, więc oboje wyszli. Sierra i Pamela zostały same.
— Si... Musisz komuś się w końcu wygadać — rzekła Puchonka z wyrazem współczucia. — Chodzi o Pottera, tak?
Rudowłosa Puchonka westchnęła. Teraz nigdzie nigdzie nie ucieknie.
— Ja i Harry jesteśmy pokłóceni — zaczęła. — Próbowaliśmy normalnie rozmawiać, ale do cholery, jak widzę go z Ginny...
— Ginny Weasley?
— Mhm... Wiesz, ona jest w nim zakochana i to wcale nie od niedawna. Lata za nim odkąd była w tej przeklętej Komnacie Tajemnic a j-ja... nic nie mogę zrobić... — Widzę, że na nią patrzy. Spytałam go, czy coś do niej czuje, ale zaprzecza i obraża się za każdym razem, gdy o niej wspomnę.
Trzęsła się. Pamela wstała i przytuliła przyjaciółkę.
— Kazałam wam nie zadawać pytań, bo Helena by się wkurzyła i kurwa, ona by go zbiła, co wydaje się teraz dobrym rozwiązaniem — zaśmiała się pod nosem. — Michael cały czas by przynosił mi jakieś wypieki, aż przytyłabym z pięć kilogramów.
— Rozumiem, Si — Wildhood pogłaskała dziewczynę. — Jeśli się nie dogadujecie i on już patrzy na inną, znaczy że nie jesteście sobie przeznaczeni.
— Masz, kurwa, racje. Nie wiem, czy wytrzymam to dłużej. N-nie mogę stać mu na drodze do tej prawdziwej miłości.
— Brzmisz, jak poetka — obie zaśmiały się. — Czas wracać, a Teodor i Michael prędko nie wrócą.
— Prawda, domyślą się, że grzecznie śpimy już.
Minął tydzień, czyli czas na pierwszą lekcje Malfoya z dziewczyną, którą uznał za szlamę pierwszego dnia szkoły. Nie wiedział, że to Pamela Wildhood. Dziewczyna ważna tak, jak jej się mogło tylko marzyć. Draco znał jej dar. Dar nabyty przez Amortencję. Co roku słyszał o zakochanych, zwłaszcza Ślizgonach, w tajemniczej blondwłosej ślicznotce. Przykładem doskonałym jest Blaise, który trochę pocierpiała, lecz ostatecznie polubił dziewczynę jak koleżankę. Czuł, że Teodor nie wie o jej małych zdolnościach, a ona jest nieświadoma o sile mocy, jaką posiada. Draco zaczął się interesować jej przypadkiem, nie było ich wiele, zaledwie pięć i to z rodziny jej matki.
— Gotowy?
Patrzyła na niego z szerokim, szczerym uśmiechem. Zauważył, że uczesana jest inaczej. Wysoki kucyk, a na jej twarz opadało pare kosmyków. Do tego spinka z kości słoniowej. Jego zdaniem wyglądała... ładnie.
— Jasne, skończmy to, jak najszybciej.
Te pieprzone pięćdziesiąt minut minęło mu błyskawicznie. Okazało się, że jego kłamstwo, było pół kłamstwem. Jednak nie rozumiał paru zagadnień z Obrony.
— Hej — nad nimi pojawił się Nott. — Zasiedzieliście się tu.
— Oh racja, zapomniałam — Pamela zaczęła zbierać swoje rzeczy. Szybko wrzuciła wszystko do torby i ruszyła do swojego chłopaka. Pocałowała go w policzek oraz chwyciła jego dłoń. — Widzimy się za tydzień, Draco.
Tak zniknęli Ślizgon i Puchonka, a tlenionemu chłopakowi dźwięczał głos dziewczyny.
CZYTASZ
wartość // theodor nott (draco malfoy)
FanficSzósty rok Pameli w Hogwarcie miał być z założenia tym lepszym od pozostałych. Puchonka pragnęła chociaż trochę poczuć się wolna. W tym mieli pomóc jej przyjaciele oraz pewien uczeń w jej wieku z domu węża.