Rozdział 5 - Tlen

124 15 8
                                    

Gdy byłam mała mama często powtarzała mi, że gdy będę miała własne dzieci zrozumiem, że czasem potrzebna jest odrobina przerwy na wzięcie głębokiego oddechu, bo w pewnym momencie od zmieniania pieluch, ciągłego gotowania i sprzątania brakuje tlenu.

Siedząc w pustyń pokoju hotelowym zastanawiam się, czy to tego tlenu właśnie mi zabrakło czy też po prostu nadal nie dorosłym do roli matki?

Mam wyrzuty sumienia zostawiając dzieci, ale dłużej tak nie mogę. Rozmyślając tak usłyszałam dźwięk telefonu.

Numer nieznany

-Halo? - Odezwałam się jako pierwsza.

-Em, dzień dobry. Nazywam się Kate Brown. Przepraszam, że dzwonię do Pani o tak późnej porze ale... z przykrością muszę oznajmić, że przyszły Pani wyniki badań, które ostatnio Pani robiła.

-Czy... czy coś się stało?

-Po części. Doktor jest nieco zaniepokojony pani wynikami dlatego chciałby się z Panią skonsultować. Czy pasuje Pani jutro o 10?

-Tak, tak. Oczywiście.

Dokończyłam rozmowę z kobietą i rozłączyłam się. Zaniepokojony moimi badaniami? Zaczynam się bać.

***

-Mocne espresso poproszę. - Złożyłam zamówienie u bardzo sympatycznej kelnerki.

-Oczywiście. - Dziewczyna uśmiechnęła się i zniknęła za ladą.

Rozglądałam się po lokalu w oczekiwaniu na wizytę u lekarza. Stres zżerał mnie od środka. W końcu nie od tak badania są w nienajlepszym stanie. Coraz ciężej mi się oddychało, a serca biło jakby zaraz miało wyskoczyć mi z klatki piersiowej.

Z rozmyśleń wybił mnie pewien widok. Tak dawno ich nie widziałam... moje dzieci razem z Cole'm i ... Camilą? Na spacerze? Co oni robią razem? Nie... spokojnie. Zapewne Mendes zaoferowała pomoc. Od zawsze miała dobre serce i chętnie obdarowywała innych pomocą nie chcąc nic w zamian. Dlatego też po części tak bardzo się z nią zżyłam. Kiedy miałam gorsze chwile zawsze mogłam na nią liczyć.

Nie raz żaliłam jej się i wypłakiwałam.

-Proszę. Pani kawa. - Powiedziała kelnerka podając napój, od którego jeszcze niedawno na samą myśl było mi niedobrze. Teraz to jedyny wybawiciel.

Szybko pochłonęła espresso oglądając moją spacerującą rodzinę i przyjaciółkę. Niestety czas mnie gonił i musiałam się zbierać. Niezauważalnie przedostałam się do auta i ruszyłam do przechodni.

Gdy tylko weszłam poczułam ten zapach. Zawsze był dla mnie miłym aromatem, aczkolwiek nie wszyscy to podzielali. Ich strata.

Podeszłam do recepcjonistki wyjaśniając mój powód wizyty.

-Proszę, doktor już na Panią czeka. -Oznajmiła kobieta na co ja od razu ruszyłam w stronę gabinetu lekarskiego o numerze 12.

-E.. dzień dobry nazywam się...

-Lily Sprouse, wiem, zapraszam. -Mężczyzna nawet na mnie nie spojrzał. -Proszę Pani, ostatnim razem gdy była Pani u mnie na badaniach bardzo zaniepokoiły mnie Panienki trudności z oddychaniem. Jako lekarz rodzinny przedyskutowałem to z lekarzem specjalizującym się w chorobach płuc, pulmonologiem. I oczywiście nie jest to pewne ale zaobserwowaliśmy u Pani objawy POChP. -Nic nie rozumiałam.

-Można jaśniej? Co to takiego?

-Choroba płuc która charakteryzuje się właśnie problemami z oddychaniem, częstymi dusznościami bo jak skarżyła się mi Pani ostatnio przydarzają się, prawda?

-Tak... ale, czy to jest niebezpieczne?

-Wszystko Pani wyjaśni lekarz specjalista po badaniach szczegółowych. - Doktor podał mi wizytówkę.

Super, jeszcze tego mi brakowało.

Don't cry baby 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz