Rozdział 30

12K 505 8
                                    

Felin mnie dziś zaskoczyła. Nie spodziewałem się, że podda się terapii tak łatwo bez jakiejkolwiek rozmowy z nią czy też namowy. Jednak większe zaskoczenie było, że przekazała mi swoje akcje. Do tego w taki sposób. Zna ojca tak samo dobrze jak ja i wiedziała, że oskarży ją o niepoczytalność. Może i depresja odebrała jej radość z życia ale nadal ma głowę na karku. Tęsknię za tą starą roześmianą Felin. Nie mam pojęcia co Izi jej powiedziała ale widocznie działa.

Co do rudej to kiedy tylko wrócę do domu nie pozwolę jej wyjść z łóżka. Droczy się ze mną a ja tego cholernie nie lubię. Ma szczęście, że Ash był obok. Kiedy Hamilton wchodzi do mojego biura jak do siebie unoszę na niego wzrok. 

-O przepraszam. Nie wiedziałem, że Pan przyjdzie. - patrzę na jego dziwne zachowanie.

-Chcesz czegoś Hamilton? - wracam wzrokiem do umowy i ją podpisuję. 

-Nie. Pański podpis pod tą umową nie będzie ważny. - patrzy na dokument w moich rękach a ja chcę ujebać mu łeb za czytanie czegoś co go nie dotyczy. 

-Ciekawy jestem skąd u Ciebie taka pewność. 

-Nie jest Pan już prezesem. - mówi spokojnie z cwanym uśmieszkiem. Wybucham śmiechem po czym wstaję. 

-Hamilton to ty nie pracujesz już w MOJEJ firmie! - drę się bo już samą swoją obecnością podnosi mi ciśnienie. 

-Nie może Pan. - drwi. - Pan Octavio od wczoraj zarządza wszystkim. 

-I tu się mylisz. - siadam znów i biorę telefon. - Z tego co wiem to ja mam pakiet większościowy akcji i ja tu kurwa rządzę. - Laura, karz przygotować wypowiedzenie dla Pana Hamiltona. - mężczyzna patrzy na mnie wielkimi oczami. - Jeszcze tu jesteś. 

Hamilton wychodzi skonsternowany a mi chce się śmiać z niego. Jednak wiem, że poleci prosto do ojca i jeszcze dziś będę musiał się z nim zmierzyć. Kurwa jak bym chciał być teraz z Izi i Ashem. Już nie mogę się doczekać aż nasza mała rodzina się powiększy. 

Opieram się o fotel i przypominam sobie to małe ziarenko w ciele mojej rudowłosej. Już nie mogę się doczekać jak urośnie. Po rozmowie z doktor coś tli mi się w głowie. Nic się nie odzywałem by nie denerwować Izi. Muszę najpierw sprawdzić czy moje podejrzenia nie są błędne. Czekam tylko jak Mert wróci. Co prawda mogłem do niego zadzwonić ale to chyba zbyt delikatna sprawa. Tym bardziej jeśli dziewczyna usłyszałaby co podejrzewam to nie mogę przewidzieć jej reakcji. 

Jeśli  moje podejrzenia mogą być prawdziwe to czy to jej nie załamie. Nawet zastanawiałem się czy lepiej byłoby tego nie ruszać. Jeśli pogodziła się już z przeszłością to czy nie lepiej jest zostawić ją za sobą. Może będę się zastanawiać nad tym do końca życia ale znając prawdę będę muszę wyznać ją jej. Nie potrafiłbym jej okłamywać. Ona zasługuje na szczerość a nie jest na nią gotowa. 

-Szefie, Pan Octavio przyjechał. - Głos Laury przywraca mnie do rzeczywistości. Zerkam na kobietę w drzwiach i przecieram twarz. Wystarczy, że zmierzę się z tym człowiekiem i będę mógł wrócić do domu. 

-Dobrze czekałem na niego. - blondynka opuszcza gabinet. Zbieram wszystko z biurka i czekam jak się pojawi ojciec. Mam nadzieję, że dzięki Felin jest to nasza ostatnia walka o Firmę i w spokoju będę mógł kontynuować swoją pracę. Rozumiałbym jego zachowanie jakbym zaniedbywał obowiązki lub cały Holding nie przynosił by zysków liczonych w milionach. Teraz nie mam pojęcia o co mu konkretnie chodzi. To już nie jest problem z moją rezygnacją handlem bronią. Czasem mam wrażenie, że on traktuje swoje dzieci gorzej niż pracowników. Nas niestety nie może zwolnić i pozbyć się. 

-Maksymilian! - zły starzec wchodzi do mojego gabinetu i trzaska za sobą drzwiami. - Jakim prawem tu jesteś! Sam odszedłeś!

-Nie ojcze, powiedziałem, że odejdę jeśli mam robić wszystko pod twoje dyktando. Jednak od dziś już to nie nastąpi. - mówię nad wyraz spokojnie. Ojciec siada naprzeciw mnie, jego twarz wykrzywiona jest w złości. 

Zagubieni w ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz