Tego dnia Kim zjawiła się w szkole wcześniej. Za każdym razem, gdy ktoś wchodził do klasy, niespokojnie odwracała się na swoim miejscu i sprawdzała, czy nie jest to Nam Ji A. Niestety, nie była.
Poprzedniego wieczoru pisały przez kilka godzin na KaKao Talk, a dziewczyna ciągle się upewniała czy jej nowa znajoma nie zmieni zdania. W końcu Nam oznajmiła, że jeszcze jedno takie pytanie i ją zablokuje.
Ji A zjawiła się w szkole zaledwie chwilę przed dzwonkiem. Oddychała ciężko, jakby biegła i nie patrząc na Kim, usiadła na swoje miejsce. Jedna z jej przyjaciółek zaczęła ją wypytywać, czemu tak późno przyszła, ale do klasy wszedł nauczyciel, przez co nie zdążyła już odpowiedzieć.
Zaczęła się lekcja. Mi Jeong ciągle wpatrywała się w Ji Ę, aż i ta spojrzała na nią. Dziewczyny przez chwilę patrzyły na siebie, a później obie odwróciły wzrok.
Wieczór. Wiał lekki wiatr, a Mi Jeong czekała pod przystankiem w Gangam na autobus, którym miała przyjechać Ji A. Nie bała się. Była cholernie wystraszona. Opcja ucieczki chyba jeszcze nigdy nie była tak kusząca. Zacisnęła dłonie w pięści, ból brzucha nie dawał o sobie zapomnieć, no i to zimno. Nienawidziła zimy.
Autobus zatrzymał się przy przystanku. Cofnęła się trochę, by zrobić miejsce wychodzącym. Najpierw pojazd opuściła kobieta z dzieckiem, za nią wyszedł student, staruszka z laską, jakiś uczeń, mężczyzna z teczką i po chwili Mi przestała zwracać na nich uwagę. Chodziła w prawo i w lewo, stawała na palcach oraz wyciągała szyję ku górze, chcąc dojrzeć koleżankę.
Znów zaczęła myśleć, że dziewczyna się nie zjawi. W końcu wszyscy opuścili autobus, drzwi się zamknęły i odjechał. Przez chwilę wpatrywała się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał, z lekko otwartą buzią, nie dowierzając w to wszystko. Wystawiła ją. Nie przyjdzie.
Pociemniało jej przed oczami. Ostatnia szansa na wolność zaprzepaszczona. Będzie musiała wyjść za Park Im Oha. Miała ochotę się rozpłakać. Ze smutku. Przecież ona nie płakała ze smutku. W sercu czuła tę bolesną pustkę. Zawód. Nie miała siły dalej walczyć. Odwróciła się na pięcie w kierunku domu. Trudno, niech będzie. Obojętnie. Wszystko stało się dla niej tak boleśnie obojętne. Pierwsza łza spłynęła po jej policzku.
Nagle poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciła się zaskoczona.
Za nią stała uśmiechnięta Nam Ji A, z policzkami zaróżowionymi od zimna i prawdopodobnie biegu, znowu szybko oddychała, a jej włosy były rozwiane. Schyliła się, opierając na kolanach dłonie, by złapać oddech. Mi Jeong szybko otarła oczy.
— Płakałaś? — spytała, gdy oddech w miarę jej się ustabilizował.
— Myślałam, że mnie wystawiłaś... — stwierdziła Mi wymijająco.
— No coś ty. — zaśmiała się. Chwyciła ją pod rękę i pozwoliła prowadzić się do domu Kim. Po drodze wyjaśniła, że autobus jej uciekł, dlatego się spóźniła. Mi Jeong ulżyło, gdy to usłyszała. Teraz, myśl o wystawieniu przez Ji Ę wydała jej się niedorzeczna.
Stanęły przed drzwiami rezydencji, spojrzały na siebie, a kiedy Ji lekko kiwnęła głową, Mi Jeong powoli je otworzyła. Weszły do środka. Korytarz był pusty. Schowała ich kurki do szafy i spojrzała na koleżankę.
Ji A była ubrana w granatową sukienkę z długimi, zwiewnymi rękawami, dopasowaną w talii oraz rozchodzącą się lekko na boki poniżej złotego paska. Do tego miała założone czarne rajstopy oraz baleriny. Wyglądała naprawdę pięknie. Przeczesała palcami włosy, patrząc na siebie krytycznie w lustrze, a kiedy uchwyciła w nim wzrok Mi, uśmiechnęła się do niej pocieszająco, choć sama tego potrzebowała. Bała się. Była w nowym miejscu, w dodatku miała zrobić coś tak szalonego... Poprzedniego wieczoru usłyszała wiele złego o Kim Tae Su i choć zdawała sobie sprawę, że jego córka mogła lekko przesadzać... Nadal strasznie się bała. Wzięła głęboki oddech, a później odwróciła się na pięcie i wiedząc, że właśnie straciła jedyną możliwość ucieczki, chwyciła dłoń Mi Jeong.
— Tak będzie bardziej wiarygodnie. — mruknęła. Zaskoczona Kim spojrzała najpierw na ich splecione palce, a później ponownie na koleżankę. Strasznie zbladła, jej dłoń była zimna i lekko drżała. Kiwnęła głową. Przedstawienie czas zacząć.
Powoli weszły do salonu.
„Dlaczego wszystko dzieje się w tym piekielnym salonie?" Przyszło na myśl Kim.
W pomieszczeniu byli jej rodzice, siedzieli przy stole i jedli kolację, jak zwykle, nie rozmawiając. Zachowywali się trochę jak zaprogramowane na pozornie idealne życie roboty.
— Mi Jeong, skarbie, nie mówiłaś, że kogoś przyprowadzisz. — powiedziała sennym głosem jej matka. Oboje z mężem spojrzeli na wystraszone dziewczyny, a później niżej na ich splecione dłonie. Kobieta zakrztusiła się winem, które właśnie popijała, a mężczyzna groźnie uniósł brwi.
— Kto to jest? — spytał chłodnym głosem. Ji A zrobiła lekki krok do tyłu.
— Nam Ji A — wykrztusiła jego córka. Czuła się, jakby miała zwymiotować — moja dziewczyna.
Świat się zatrzymał. Jak w spowolnionym tempie obie obserwowały reakcję jej rodziców. Matka strasznie zbladła, jeszcze bardziej niż one same i zaczęła szybko oddychać oraz panicznie wachlować się ręką. Ojciec natomiast mocniej upuścił trzymany w ręku nóż i odchylił głowę do tyłu, przymykając przy tym oczy i głęboko oddychając.
— Podjedź tutaj dziewczyno — po chwili spojrzał na nie. Jego twarz nie miała wyrazu i nie sposób było odgadnąć, co zamierza zrobić — Powiedziałem, żebyś tu podeszła do jasnej cholery! — Wrzasnął wściekły, gdy córka zwlekała z wykonaniem polecenia. Chciała iść, ale poczuła, jak Ji A mocniej chwyta jej rękę. Kim spojrzała na nią smutnym wzrokiem, położyła drugą, wolną dłoń na jej nadgarstku i uwolniła się z jej uścisku. Podeszła do ojca na drżących nogach. Gdy tylko stanęła obok niego, mężczyzna uderzył ją otwartą dłonią w policzek, tak mocno, że upadła na twardą podłogę.
Była w szoku. Nie usłyszała krzyków Ji I oraz lamentu matki, mogła skupić się jedynie na ciosach zadawanych przez ojca. Skuliła się, chcąc osłonić głowę, więc kopał ją w żebra, szarpał za włosy, wykrzykując najgorsze obelgi, na jakie go było stać. Jednak ona tego również nie słyszała. Czuła jedynie ogromny ból. Chwycił ją za ubrania i postawił do pionu. Nie mogła ustać, więc uderzył ją w brzuch. Znowu opadła na podłogę, a on znowu ją poniósł, by uderzyć w twarz. Poczuła na skórze coś ciepłego i płynnego. Krew.
I nagle to wszystko ustało. Poczuła, że ją puszcza, a nie mogąc ustać o własnych siłach, kolejny raz upadła na podłogę. Miała ochotę umrzeć, każdy oddech łapała z wielkim trudem. Jej oczy powoli się zamykały...
Ale w końcu coś usłyszała. Płacz Ji I. Z wielkim trudem otworzyła oczy. Kim Tae Su bił jej koleżankę, która najwyraźniej go od niej odciągnęła. Serce zabiło dziewczynie mocniej. Ruszyła chwiejnym krokiem ku ojcu, który kopał leżącą na ziemi Ji Ę, ją również obrażając. Mi Jeong chwyciła leżący na stole nóż, odrzucony przez mężczyznę chwilę wcześniej. Ścisnęła go mocniej.
Jedyne co później widziała to krew. Masa krwi, cały jej ocean. Ocen krwi jej ojca.
— KIM MI JEONG!
Obudził ją wrzask nauczycielki. Poderwała twarz z ławki, oddychając szybko. Wszystko było rozmazane. Nie wiedziała gdzie się znajduje, co się stało. Przed oczami miała tylko krew.
Ktoś nią potrząsnął. Zszokowana przetarła oczy. Była w klasie. Siedziała na ławce, przed nią klęczała zrozpaczona nauczycielka, a wszyscy koledzy z klasy patrzyli na nią przerażeni. Twarz miała całą w ciepłych łzach.
To sen. Cała ta sytuacja to jeden, piekielny sen. To nigdy nie miało miejsca. Znów zaczęła płakać, tym razem ze szczęścia i ulgi. Tylko sen...
Nie zawiadomiono jej rodziców, ponieważ stwierdziła, że już dobrze się czuje. Jej zaśnięcie nauczycielka, w obawie przed zwolnieniem, wytłumaczyła tym, że dziewczyna do późna się uczyła, a w klasie było za gorąco. Nie miało to większego sensu, ale lepsze to niż gdyby mieli ją zawieść do szpitala na badania w związku z jej „chorobą". Całe kłamstwo mogłoby wyjść na jaw. Resztę dnia przeleżała u pielęgniarki szkolnej.
— Nagle zaczęłaś płakać. Na początku nikt nie wiedział, o co chodzi — mówiła Ji A. Wracały po lekcjach ze szkoły. Po tym wszystkim, Kim chciała zrezygnować z ich pomysłu, ale Ji A jej nie pozwoliła. Stwierdziła, że będzie tego żałować, więc Mi Jeong wymusiła na niej tylko obietnicę, że gdyby coś się stało, miała uciec i zawiadomić policję. Na początku dziewczyna nie traktowała tego poważenie, ale widząc, jak Kim na tym zależy, zgodziła się. — Później nauczycielka kazała Se Mi cię obudzić, ale kiedy jej się to nie udało, sama spróbowała. Zaczęłaś się rzucać i... Później pani Hwang krzyknęła i się obudziłaś.
Nam próbowała dowiedzieć się, co śniło się Mi Jeong, ale odpuściła, gdy ta nie chciała niczego powiedzieć. Szły więc w milczeniu do jej domu, a gdy się przed nim zatrzymały, Kim się zawahała.
Nic nie zgadzało się z tym, co zobaczyła we śnie. Zamiast nocy było popołudnie, zamiast granatowej sukienki, Ji A miała na sobie mundurek.
— Pamiętaj, co mi obiecałaś...
— Pamiętam.
Po tych słowach weszły do środka.
CZYTASZ
BLACK MAMBA [AESPA]
Fanficone day in December was enough to change our lives Życie jest pełne nieprzewidzianych zdarzeń i nigdy nie wiadomo kto okaże się przyjacielem, a kto wrogiem. Możemy nawet nie zdawać sobie sprawy, jak blisko nas jest ktoś, kto odmieni nasze życie. Poś...