Camila obudziła się wraz ze wschodem słońca. Wstała pełna energii i nie wiedzieć czemu nie miała na sobie bielizny.
*Co u licha, przecież wczoraj się przebierałam w piżamę. Pewnie za dużo wypiłam wieczorem alkoholu*
Podeszła do szafy, zakładając stanik i ubierając pierwszą lepszą czarną bluzę, do tego czarne podziurawione spodnie i srebrny choker na szyję.
-Jeszcze make-up i mogę iść.
Udała się do łazienki zrobić makijaż, dzisiaj użyła pomarańczowo- brązowych cieni i czerwonokrwistej szminki. Uczesała włosy, wzięła plecak i bilet, który leżał na stole, ponieważ musiała jechać jeszcze przed szkołą do psychologa. To dzięki jej kolegom z klasy, którzy zauważyli załamanie Camili. Chociaż dziewczyna uważała, że to nieprawda i że lepiej by było gdyby się nie wtrącali. Zauważywszy, że teraz musi jeździć do psychologa przynajmniej raz w tygodniu.
Dziewczyna zamknęła mieszkanie i ruszyła na dworzec. Powietrze było chłodne, wysokie drzewa kołysały się pod wpływem chłodnego wiatru.
-Już prawie dworzec. Oof nie wiedziałam, że dzisiaj tak zimno.
Na dworcu było jeszcze pusto, była tam tylko jedna starsza pani. Camila usiadła na przeciwko niej i grzecznie kiwnęła głową. Może i dziewczyna potrafiła być wredna, ale jednak miała ona szacunek do starszych ludzi.
Starsza pani miała jasne krótkie blond włosy, które były upięte czerwoną opaską. Cechą charakterystyczną były jej fioletowe oczy, które były rzadko spotykane w tych czasach. Ponadto miała długą czerwoną kurtkę z białymi kropkami oraz fioletowe buty na lekkim obcasie. Dosyć dziwne połączenie, ale w gustach się nie kwestionuje.
=============6:00================
*Ten pociąg się spóźnia już jakieś 30 minut. Mogliby chociaż o tym poinformować*
Chwilę później na stację przyszedł młody mężczyzna ubrany w czarną kurtkę i miał na sobie zarzucony kaptur od bluzy. Usiadł on obok starszej pani i zaczął się dziwnie przyglądać Camili.
*Błagam, żeby to nie był tylko psychopata z horroru, bo naprawdę wygląda trochę strasznie*
-Cześć Babciu!
*Oof na szczęście to tylko jej bliski, ach ta moja wyobraźnia...*
-Witaj mój młody kawalerze. -uśmiechnęła się życzliwe staruszka.
-Pociąg jeszcze nie przyjechał ?
-Nie, najwidoczniej się spóźni.
Chłopak zdjąć kaptur i odwzajemnił uśmiech do staruszki.
Miał piękne niebieskie oczy i lekko falowane czarne włosy. Spojrzał on na Camilę i się uśmiechnął. Dziewczyna momentalnie się zarumieniła i odwróciła głowę.
Chłopak wyciągnął komórkę, wstał i ruszył w kierunku Camili.
*O nie... Idzie tu, nie palnij tylko nic głupiego*
-Hej, jestem Jack. Wiem, że się nie znamy, głupio mi tak pytać, ale czy mogłabyś podać mi swój numer, bo może chciałabyś się poznać...
-Hej... Ja jestem Camila, a numer... to jaki...- odpowiedziała cicho.
*Co się ze mną dzieje, czuję, że serce mi zaraz eksploduje*
-Twój numer telefonu.- zaśmiał się.
-Aa no tak, sorka.
Camila wzięła do rąk telefon Jack’a i wpisała tam swój numer.
-Proszę.
Nagle Camila usłyszała strzał, na początku nie wiedziała czy znów jej psychika nie robi psot przypadkiem.
Okazało się niestety, że nie. Chłopak stojący na przeciwko niej krwawił.
-Co... Się... Stało...Czy ja oszalałam ?
-Nie, ktoś mnie postrz...
Chłopak upadł na podłogę, powoli się wykrwawiał, a dziewczyna była w szoku, nie potrafiła się ruszyć i mu pomóc.
Jego babcia ruszyła do niego i uchyliła się do klatki piersiowej.
-Oddycha, co za ulga. A ty uspokój się i wezwij karetkę.
Niestety kobieta nie znała przeszłości dziewczyny, nie wiedziała dlaczego jest w szoku i nie potrafi się ruszyć.
*Co ona do mnie mówi-*
-Wzywaj karetkę!
Kobieta zaczęła na nią krzyczeć.
-*Znowu na ciebie krzyczą... Widzisz? To już się nie zmieni... Zawsze będziesz tak traktowana.
-*No chyba, że... Przybędzie książę... Ale to niemożliwe.
-*Zawsze będzie ta jedna osoba, która cię zniszczy...
-*Pamiętaj, że wszyscy są przeciwko tobie...
Głosy znów zaczęły się śmiać i coraz głośniej wykrzykiwały jej imię.
-ZAMKNIJCIE SIĘ WSZYSCY!
-Dawaj ten telefon! On potrzebuje pomocy, inaczej się wykrwawi.
-PUSZCZAJ TO !
-Jesteś nienormalna... Mój wnuczek może umrzeć, rozumiesz to ?!
Camila wzięła plecak i zaczęła biec w stronę domu. Weszła do mieszkania i szybko poszła pod prysznic. Dziewczyna była jeszcze w szoku.
*Co ja wyprawiam. Ktoś postrzelił człowieka na moich oczach, a ja nie pomagam i na dodatek jeszcze uciekam. Jeśli on umrze to...*
Nagle zadzwonił telefon. Camila wyszła spod prysznica i szybko odebrała telefon. Ręce jej się trzęsły i głos drżał.
-Heeej Cami!
-Cze... go chc...essz?
-Oh co się stało słonko ? Chciałem spytać kiedy będziesz w szkole, bo musimy pogadać piękna o naszym spotkaniu.
-Spadaj.
Rozłączyła się i spojrzała na zegarek. Była już 7:45. Dziewczyna zwykle o tej porze była już w szkole. Spojrzała najpierw w lustro, oczy jej były czerwone od płaczu, natomiast twarz blada ze strachu. Niestety rozmazał się jej też makijaż. Szybko go zmyła i postanowiła zrobić na szybko nowy.
*Najpierw makijaż i soczewki. Tak. Będzie dobrze. Musi być.*
Dziewczyna szybko nałożyła fluid, korektor i puder na twarz. Związała włosy w kok, zabrała plecak z biurka i poszła na motor.
*7:50, jak się spóźnię to wszyscy będą zszokowani i będą się martwić. Znowu wymyślą coś głupiego. Chociaż to co się stało... Nieważne... Nie myśl teraz... Uspokój się, uspokój się. *
Dziewczyna wsiadła na motor i przycisnęła pedał od gazu. Ruszyła w stronę ulicy bez większej uwagi, jej licznik przekroczył 130 w terenie zabudowanym. Camila była pochłonięta przez emocje. Nie myślała teraz o tym, żeby uważać.
*Prawie jestem, jeszcze tylko 3 minuty, muszę dać radę.*
Dziewczyna zsiadła szybko z motoru i pobiegła w stronę szkoły zdyszana. Wszyscy jeszcze stali na korytarzu.
*Jesteś już tu bezpieczna, nie bój się... nie bój się...*
Nagle za Camilą pojawił się Stanley. Złapał ją za ramię i wykrzyczał:
-Jesteś wreszcie!
Camila odruchowo walnęła go w twarz, to było zbyt nagłe, po tym co się stało.
-Ała! A to za co ?!
-SPIERDALAJ!
-Co ci jest ?
*boże... Uspokój się, bo będziesz miała wykład... Już dobrze, spokojnie mu odpowiem*
-Nic, przepraszam. Nie chciałam, po prostu się nie wyspałam. Muszę lecieć na lekcje.
Camila odwróciła się i pobiegła w stronę klasy.
Do Stanley’a podeszły dwie osoby, chyba z jego klasy.
-Hej, wiemy, że za bardzo się nie kolegujemy, ale martwimy się trochę o Camilę.
-Kim wy w ogóle jesteście ?
-Więc ja jestem Carl a to jest Johnny.
Carl miał jasne blond włosy i zielone oczy, natomiast Johnny miał niebieskie jak lód włosy i do tego niebieskie oczy, no i Johnny był trochę wyższy od Carla.
-Prawda, ze słodziak ?
Podszedł on do Carla, przytulił go i się uśmiechnął.
-Czekajcie co ? Wy jesteście razem ?
Carl na to się zarumienił, chciał odpowiedzieć, ale Johnny zabrał teraz głos.
-Nie, to mój kumpel.
Uśmiech Carla zszedł z twarzy. Nagle wyglądał na smutnego i jednocześnie załamanego.
-Tak, dokładnie haha.
-Wróćmy teraz do Camili. Wydaje nam się, że jesteście blisko, więc chcieliśmy ci powiedzieć, że widzieliśmy ja dzisiaj rano jak biegła bardzo szybko w stronę chyba mieszkania. Tylko chwile ją widzieliśmy, bo akurat szliśmy do sklepu. Miała czerwone, lekko spuchnięte oczy, jakby płakała.
-Oh rozumiem, postaram się z nią pogadać. Chociaż nie wiem czy coś z tego będzie, bo niestety Camila strasznie mnie od siebie odpycha.
-Powodzenia i na razie.
-A no. To nara dzieciaczki.
Perspektywa Carla
Był ranek i szliśmy sobie z Johnny’m do sklepu. W połowie drogi zobaczyliśmy Camilę, która szybko biegła. Miała cała czerwona twarz i spuchnięte oczy. Coś się musiało stać, ale co? Postanowiliśmy, że pogadamy z Stanley'em bo chyba są w bliskim relacjach. Po powrocie ze sklepu, zaprosiłem jeszcze Johnn’ego do swojego domu. Czułem się dziwnie, serce strasznie mi szybko biło, bałem się że usłyszy on je.
-Masz coś do jedzenia?- spytał Johnny.
-Jasne, zrób sobie coś a ja lecę pod prysznic jeszcze.
Szybko pobiegłem do łazienki, zdjąłem ciuchy i odkręciłem wodę. Szybko się opłukałem i po chwili wyszedłem z kabiny. Długo mi to nie zajęło, bo jednak nie było czasu na długą kąpiel.
-CO JEST ? Gdzie są moje ciuchy? To jakiś żart? Dlaczego mam tu tylko bokserki na zmianę? Spokojnie to tylko Johnny. Przecież też jest facetem, pójdę do swojego pokoju i się przebiorę.
Wyszedłem z łazienki mając na sobie jedynie bokserki. Spojrzałem na Johnn’ego, a on na mnie. Obleciał mnie wzrokiem od góry do dołu co mnie mocno zawstydziło.
-Smacznego.
-Dzię...ki.
-Lecę się ubrać.
-Dobrze.
*Co za ściema... Co mi jest. Dlaczego tak bardzo zawstydza mnie, gdy na mnie spojrzał? Na pewno to moja wyobraźnia, wymyślam sobie dziwne rzeczy*
Ubrałem się w jasną luźną bluzę i czarne obcisłe spodnie. Do tego jeszcze kolczyki na uszy.
-Już jestem. Idziemy ?
Przez chwilę nic nie odpowiadał na co się zdziwiłem, więc powtórzyłem pytanie.
-Idziemy ?
-Takk...
-Co się dzieje? Znowu bujasz w obłokach?
-Nie nie, chodźmy.
Gdy przyszliśmy do szkoły zauważyliśmy biegnąca Camilę. Ciekawe co się stało ?
Podeszliśmy do Stanley'a i powiedzieliśmy:
-Hej, wiemy, że za bardzo się nie kolegujemy, ale martwimy się trochę o Camilę.
-Kim wy w ogóle jesteście ?
-Więc ja jestem Carl... A to jest Johnny.
*Wiedziałem, że nie odpowie, więc zrobiłem to za niego*
-Prawda, ze słodziak ?
Podszedłem do Johnn’ego i przytuliłem go. Sam nie wiem czemu to zrobiłem, ale było mi bardzo miło.
-Czekajcie co ? Wy jesteście razem ?
Lekko się zarumieniłem i uśmiechnąłem. Chciałem coś powiedzieć, lecz Johnny tym razem pierwszy się odezwał.
-Nie, to mój kumpel.
Poczułem ukłucie w żołądku. Chociaż taka była prawda. Nie wiem czemu się smucę. Nie rozumiem już sam siebie.
-Tak, dokładnie haha... więc... o czym ja to... A tak. Wróćmy teraz do Camili. Wydaje nam się, że jesteście blisko, więc chcieliśmy ci powiedzieć, że widzieliśmy ją dzisiaj rano jak biegła bardzo szybko w stronę chyba mieszkania. Tylko chwilę ją widzieliśmy, bo akurat szliśmy do sklepu. Miała czerwone, lekko spuchnięte oczy, jakby płakała.
-Och rozumiem, postaram się z nią pogadać. Chociaż nie wiem czy coś z tego będzie, bo niestety Camila strasznie mnie od siebie odpycha.
-Powodzenia i na razie.
-A no. To nara dzieciaczki.
Jak ona nas może nazywać dzieciaczkami, no dobra jest ode mnie starszy o 2 lata, ale Johnny jest w jego wieku.
Poszedłem do łazienki i zacząłem płakać. Sam nie wiem czemu. Może to przez problemy z rodzicami?
Skurczyłem nogi i opuściłem głowę.
-To tylko chwila. Zaraz się ogarnę.
Perspektywa Camili
Pobiegłam do klasy zostawiając za sobą Stanley’a. Przesiedziałam w ciszy 6 zajęć, po czym szybko wyszłam ze szkoły i wsiadłam na motocykl.
-Poczekaj Cami!
*Boże znowu on, nie mam zamiaru go słuchać*
-Nie mam czasu!
Szybko wcisnęła pedał i ruszyła w stronę wioski, w której mieszkała. To jakieś 15 minut drogi stąd jadąc oczywiście z prędkością 140 km/h.
-Nareszcie.
Camila zeszła z motoru, weszła do mieszkania i rzuciła się na łóżko zasypiając.
Po kilku godzin snu dziewczyna uspokoiła się i postanowiła napisać kilka zaległych prac do szkoły, ponieważ niestety, ale musiała się ona uczyć. Gdyby tego nie robiła rodzice by pewnie przyjechali i zamieszkali z nią.
-Dobra weźmy się za pisanie. Im szybciej skończę tym lepiej.
Dziewczyna ostatnio zaniedbywała szkołę, dlatego teraz musiała odpracować te kilka dni. Siedziała nad biurkiem około 5 godzin. Była już godzina 12:50 w nocy.
-Ooch... Przynajmniej skończyłam wszystko. Muszę się jeszcze wykąpać i zmyć makijaż. Tak... Już idę do łazienki...
Dziewczyna położyła głowę na biurku i zasnęła wyczerpana. Jutro będzie nowy dzień, może będzie on lepszy i bardziej łaskawy dla Camili.

CZYTASZ
Nieznajomy głos
Misterio / SuspensoŻyczę miłego czytania :)) Postaram się, aby kolejne rozdziały były dłuższe.