TRENTUNO: Usiądź na mnie, piękna.

23K 874 466
                                    

Miłego czytania ;)

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zaraz po obudzeniu poczułam jak moja głowa nieprzyjemnie pulsuje. Skrzywiłam się i z cichym jękiem przewróciłam się na drugi bok. Leżałam tak przez chwilę aż w końcu dotarło do mnie co wczoraj się wydarzyło. Na samo wspomnienie od razu podniosłam się do siadu i otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam sama w sypialni Edoardo.

Upadłam na łóżko i zakryłam się poduszką.

Kompletna idiotka. To jedyne co przychodziło mi w tej chwili na myśl. Przecież to miało wyglądać zupełnie inaczej. To on miał zostać upity i wyśpiewać mi wszystko co się stanęło w przeszłości. A ja zobaczyłam kawałek przystojnej twarzy i jak jakaś pieprzona nimfomanka dobrałam mu się do spodni.

Chociaż może dzięki temu pomyśli, że mu ufam i wszystko mi wyśpiewa. Nie no co ja gadam, co ma zaufanie do seksu. Jest jeszcze opcja, że będzie myślał, że jestem w niego kompletnie zaślepiona i nie ma żadnych przeciwstawień żeby mi powiedzieć.

Nie no, nie jest taki głupi.

A może to wszystko co powiedział naprawdę było prawdą, a ja sobie coś wymyślałam? Chciałam mu ufać, ale jednak coś mnie powstrzymywało.

Zresztą to nawet nie była moja sprawa o co ci dwaj idioci się pokłócili. To był tylko ich problem. Jednak ja po jakiejś części zostałam w to wciągnięta i wykorzystana w celu zemsty na Vincenzo. Więc chyba miałam prawo wiedzieć.

Westchnęłam, pozbywając się tych wszystkich myśli, które krążyły po mojej głowie i znów usiadłam na łóżku. Spojrzałam w dół na swoje ciało i zobaczyłam, że miałam nq sobie satynową piżamę, która składała się z krótkich spodenek i koszulce na ramiączkach. Cóż, nie pamiętam żebym coś takiego ubierała.

Zeszłam z łóżka, po czym wyszłam z pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i przez chwilę nasłuchiwałam, ale praktycznie nic nie słyszałem. Czyżby znowu poszedł do pracy?

A czego się spodziewałaś, że powita cię porranymi całunkami i śniadaniem do łóżka? No cóż, nie ta bajka, Venus. Przeleciał kolejną dziewczynę i był szczęśliwy. Boże jaka ja byłam głupia.

Poszłam do pokoju, w którym spałam, a później do łazienki, która się z nim łączyła. Wzięłam szybki prysznic, podsuszyłam trochę włosy, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się w zwiewną sukienkę w kolorze brudnego różu, która miała odkryte plecy. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i smutnie się uśmiechnęłam.

Miałam tego wszystkiego dość. Chciałam wrócić do domu i żyć tak jak żyłam kiedyś. Przed tym jak poznałam Vincenzo i jego popieprzony świat.

Gdy poczułam, że mój brzuch domaga się jedzenia, wyszłam z pokoju, jeszcze szybki zerkając na zegarek. Jedenasta dwadzieścia. Zeszłam ze schodów i skierowałam się do kuchni. Nie było go. Może i był, ale nie w tej części domu, którą ja widziałam. Weszłam do kuchni i wyjęłam szklankę oraz wodę. Wlałam ją do środka i odchyliłam szkło, aby wypić jego zawartość.

Nagle poczułam ciepły oddech na szyi i duże dłonie na talii. Spowodowało to, że podskoczyłam o mało nie wylewając wody. Gdy usłyszałam głęboki śmiech zorientowałam się, że to tylko Edoardo.

Czyli jednak jest.

Odłożyłam szklankę na blat i odwróciłam się w jego stronę. Ujrzałam jego uśmiechniętą twarz. Pozbył się zarostu i w sumie bez niego był jeszcze przystojniejszy.

- Wystraszyłeś mnie, myślałam, że jesteś w pracy. - odezwałam się pierwsza.

- Miałbym zostawić cię samą po takiej nocy? - oparł się rękoma o blat po obu stronach mojego ciała i pochylił się żeby połączyć nas czołami. W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami. - Poza tym, nie mogę tak cię ciągle zostawiać samej w domu, nudzącej się. Chociaż gdyby nie to, to prawdopodobnie wczorajsze wydarzenia nie miały by miejsca.

MAFIOSO / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz