Park

110 6 0
                                    

~~~~~~~~~6 miesięcy później~~~~~~~~~

Wielkimi krokami nadchodził dzień ślubu. Został tydzień. Wstałam, przewinęłam Nikosia i nakarmiłam. Bartek jeszcze spał.

Wsadziłam Nikodema do nosidełka i postawiłam na stole w kuchni. Sama zaczęłam robić śniadanie.

~~~~~~~~15 minut później~~~~~~~~~~~

Bartek wszedł do kuchni. Podszedł i pocałował mnie.

-Co tam robisz pysznego?-zapytał. Podszedł do Nikosia i zaczął się z nim witać.

-Śniadanko, siadaj
-Jasne-odparł. Usiadł przy stole, wygłupiając się w stronę Nikodema.

Podałam śniadanie. Zjadłam z Plankiem.

-Bartek, muszę lecieć odebrać suknię. Zostaniesz z młodym?-spytałam
-Oczywiście-powiedział.

Pocałowaliśmy się. Pożegnałam Nikodema i w pośpiechu wyszłam z mieszkania.

Odebrałam suknię. Wróciłam do mieszkania po godzinie. Schowałam suknię ślubną.

-Może się na spacer przejdziemy?-spytał Bartek.
-Oo,dobry pomysł. Wyciągniesz wózek?
-Jasne-odpowiedział

Po jakoś 30 minutach byliśmy już na zewnątrz. Ja prowadziłam wózek, a Bartek szedł obok.

Po godzinie spaceru wróciliśmy do mieszkania. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy filmy. Jakoś dwie godziny później usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Wstałam i otworzyłam drzwi.

-Ciocia?!-krzyknęłam z uśmiechem.
-AAmeeejkka-odkrzyczała Nikola, wychodząc zza pleców cioci.

Przytuliłam je i wpuściłam do mieszkania. Bartek wyszedł z głębi mieszkania z Nikosiem na rękach.

-O mój Boże, to pewnie Nikoś!-powiedziała ciocia, podchodząc do Bartka.

Mój narzeczony uśmiechnął się, patrząc na mnie.

- Co wy tu robicie? - zapytałam.
- No jak to co, mówiłam przecież, że musimy być wcześniej żeby być na ślubie. Zatrzymałyśmy się w hotelu niedaleko - powiedziała.
- A, faktycznie! Zapomniałam, przepraszam - powiedziałam.

Bartek zmierzył mnie wzrokiem. Podałam cioci herbatę. Chwilę siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Później ciocia pojechała do hotelu. Był wieczór. Umyłam Nikodema. Bartek pojechał do studia. Ja uspałam syna. Sama też umyłam się i położyłam spać.

~~~~~~~~~~6 dni później~~~~~~~~~~~~~

Ślub miał być następnego dnia. Bartek rano był w studiu. Po południu wsadziłam Nikodema do wózka i poszłam na spacer. Rozglądałam się. Obserwowałam znajdujący się w oddali plac zabaw, wyobrażając sobie jak ja, Planek i Nikoś jesteśmy tam. Mój wzrok zatrzymał się. W parku nieopodal zauważyłam posture Bartka. Stał przy budce z lodami. Z jakąś kobietą zamawiali lody. Śmiali się.

Bartek miał być w studio. Stanęłam w miejscu. Wyjęłam telefon. Zadzwoniłam do niego. Patrzyłam na to jak wyciąga telefon. Patrzy na wyświetlacz, odrzuca i chowa telefon, wracając do rozmowy z tą kobietą. Zadzwoniłam drugi raz. On wyciągnął telefon. Powiedział coś do kobiety i odszedł kawałek dalej. Odebrał. Zamyśliłam się.

- Hej, co tam? Amelka, halo? Amelia? Jesteś tam? - zapytał.
- Uh, tak. Gdzie jesteś Bartek? - zapytałam.
- W studiu, a gdzie mam być? Dogrywam kawałek. Coś się stało?
- Nnie. Dzwonię, bo się martwię. Będziesz w domu na 15?
- Hm, nie wiem.
- Bartek, my mamy ślub jutro.
- No wiem przecież. Kochanie, będę na 16. Dobrze?
- Dlaczego nie na 15?
- Bo jestem w studio. Nie dam rady się wyrwać.
- Na ślub też przyjdziesz godzinę później, bo pójdziesz do studio?
- Jeju, Amelia.
- Co jeju, Amelia? Masz syna.
- Skarbie. Proszę Cię. Wiem, że nie jest Ci łatwo. Alee jak wrócę to zrobię kolację. Uśpię Nikosia, a ty sobie odpoczniesz. Później obejrzymy razem jakiś film. Co ty na to?
- Dobra, do zobaczenia później - powiedziałam.
- Kocham Cię - powiedział i się rozłączył. Przewrócił oczami.

Wrócił do tej dziewczyny. Znów zaczął się z nią śmiać. Przeszli kawałek i usiedli na ławce. On przyciągnął ją do siebie. Ona położyła głowę na jego klatce piersiowej. On głaskał ją po głowie. O czymś rozmawiali. Zrobiłam im zdjęcie. Ruszyłam pośpiesznie do domu. Nikoś zasnął w wózku. Na klatce schodowej wyciągnęłam Nikosia z wózka. On przebudził się, ale chwilę później przytulił się do mojej klatki piersiowej. Co teraz zrobić z wózkiem. Zawsze Bartek go chował.

- Pomóc może? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się.

Zobaczyłam młodego mężczyznę, bruneta, wyższego ode mnie. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Zmieszałam się.

- Ah, przepraszam. Nie zauważyłem, że śpi - szepnął.
- Spokojnie, przy nim mógłby przejechać czołg, a i tak by się nie obudził - powiedziałam. Chłopak zaśmiał się. Ja uśmiechnęłam się.

On spojrzał na moje usta, a później w oczy.

- Leon jestem - powiedział.
- Amelia - powiedziałam. Podaliśmy sobie ręce.

Znów nastała cisza, nie jakaś niezręczna.

- To ja, ja wniosę wózek. Które piętro?
- Tylko do windy - powiedziałam.
- Winda się zepsuła.
- Kurczę, akurat dziś.
- Too które piętro?
- 6 - powiedziałam.

On podszedł do wózka, podniósł i zaczął wchodzić po schodach. Ja wchodziłam za nim. W końcu doszliśmy na odpowiednie piętro. Wyciągnęłam telefon. Było dopiero po 13.

- To może wejdziesz na herbatę, kawę? Jako podziękowanie - powiedziałam.
- No co ty. Tylko niepotrzebnie zajmę ci czas.
- Ja ci zajęłam.
- Lubię pomagać, więc nie zajęłaś.
- A ja lubię się odwdzięczać herbatą lub kawą,  więc? - zapytałam. On zaśmiał się.
- Bardzo bym chciał, ale mam jeszcze mnóstwo rzeczy do rozpakowania i muszę odebrać meble. Niestety, nie mogę. Ale innym razem.
- Będziesz tu mieszkał?
- Tak, na 8 piętrze.
- W takim razie miłego mieszkania. Pamiętaj o rozbiciu szkła na szczęście - powiedziałam.
- Jasne. To do zobaczenia, Amelio.
- Do zobaczenia - odparłam. Weszłam do domu z wózkiem. Zamknęłam za sobą drzwi.

Położyłam Nikodema w łóżeczku. Usiadłam na kanapie w salonie. Wyciągnęłam telefon. Weszłam w galerie. Patrzyłam na to zdjęcie z parku.

Bartek wrócił o 16 i zachowywał się jak gdyby nigdy nic się nie stało. Opowiadał mi co się działo w studio, choć wcale w studio nie był. Nic mu nie mówiłam o sytuacji z parku. Myślałam, że sam o tym opowie. Ale nie, nic nie mówił.

Około 19 poszłam się umyć. Dosyć szybko się umyłam, co się rzadko zdarzało. Wyszłam po cichu z łazienki. Usłyszałam czyjąś rozmowę w salonie. Podsłuchałam.

- Tak, ja wiem. Kochanie. Spotkamy się jutro, o 11. Uspokój się. Okej. Dobrze. Kocham Cię, dobranoc - powiedział Bartek, gadając z kimś przez telefon. To nie może być przypadek. Musiał gadać z tą dziewczyną.

Czułam się idiotycznie. Poszłam do sypialni. Położyłam się. Miałam ochotę płakać, ale nie mogłam. Starałam się zasnąć.

Niewinne smsy|PlanBe Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz