Rozdział 10

41 2 4
                                    

Omar odwrócił się do Niny słuchając jej wyjaśnień. Spodziewał się, że jego partnerka dzisiaj nie zjawi się w biurze.
- Ale ja go doskonale rozumiem - oznajmił. Na te słowa odwróciła wzrok i spojrzała na niego podejrzliwie. Mężczyzna uśmiechnął się do niej.
- Co ty robisz?
- Rozumiem go. Widziałem jak na ciebie patrzył. Na pewno nie chciał żeby to co powiedział zabrzmiało tak jak to odczułaś. Słuchaj, przyjechałaś tutaj kilka lat temu na rok, w coś się wpakowałaś a teraz, po trzech latach wracasz do agencji. Boi się bo człowiek bardzo szybko przyzwyczaja się do dobrych rzeczy - wyjaśnił. Nina rozłożyła szeroko ręce. Nie rozumiała tego wyjaśnienia. Dla niej wszystko było jasne. Callen kłamał. A ona nie da rady udźwignąć tego faktu. Kiedy czuła się doskonale bo ją wspierał. Teraz zrozumiała, że zrobił to dla świętego spokoju. Bo nie umiał jej powiedzieć że... Poderwała się kiedy jej krzesło odjechało od biurka.
- Chodź na kawę i na odprawę. W trasie ci to wyjaśnię - oznajmił. Omar miał to do siebie, że mówił tak że ludzie go słuchali. Był dobrym bajarzem. Dlatego Nina za bardzo nie denerwowała się na to, że starał się bronić Callena. Ale to w niej pozostał niesmak.

Zajęła miejsce w aucie. Omar spojrzał na nią. Po odprawie ten musiał jechać na modlitwę. Więc Nina spożytkowała ten czas na trening. Teraz odczuwała, że trochę za mocno biła w worek treningowy. Ale zakwasy uzmysłowiły jej że nie wie co zrobi. Musi porozmawiać szczerze z Callenem. Musi z nim sobie wszystko wyjaśnić. Nie widziała czy była na to gotowa ale musiała. Musiała od niego usłyszeć prawdę. Nawet jeśli będzie ta prawda boleć.
- Męczy cię to ?
- A jak myślisz?
- Wyciągasz pochopne wnioski. Porozmawiaj z nim i tyle.
- Ale jeśli będzie dalej kłamał?
- Nie będzie - uśmiechnął się do niej. Uniosła brew. Jego optymizm aż bił po oczach.

Weszła do domu obolała. Bolała ją twarz. Zamknęła cicho drzwi i nasłuchiwała ciszy. Oparła się o ścianę. Trochę było jej słabo.
- Nina! Co się stało? - Callen wyłonił się z salonu bezszelestnie. Spojrzał na nią przerażony. Czerwony placek na jej twarzy za kilka godzin zmieni się w fioletowego siniaka.
- Handlarze ludźmi - mruknęła - To czasami niezłe ćwoki - dodała. Podszedł do niej i złapał ją. Pisnęła kiedy poderwała się z podłogi.
- G, puść. Nie wolno ci dźwigać - rzuciła. Posadził ją na kanapie. Spojrzał na nią z troską. Coś w jej sercu się poderwało. Lubiła kiedy tak na nią patrzał.
- Już nie dźwigam - odgarnął z jej twarzy włosy patrząc na obrażenia. Ściągnął brwi czując jak rośnie w nim złość. Jej partner powinien ją osłaniać. Zniknął w kuchni. Syknęła kiedy przyłożył do jej twarzy worek z lodem.
- Jak się czujesz?
- Obolała - mruknęła - Będzie ładnie odbita kolba na mojej twarzy - wyjaśniła. Roześmiał się w głos.
- Słuchaj, nie chciałem żebyś odczuła to że nie cieszę się z twojego powrotu do agencji. Bardzo się cieszę. Możesz normalnie wychodzić do ludzi bez odwracania się za siebie. I cieszę się, że trafiłaś do Interpol. Bo to oznacza, że będziesz w LA. Przepraszam że byłem takim dupkiem ale to jak zachwycałaś się swoim partnerem doprowadzało mnie do szału - rzucił. Spojrzała na niego zaskoczona. Spojrzał na swoją dłoń leżąca na swoim udzie. No tak, rozmowa o uczuciach. Callen był bardzo skryty. A rozmowa o uczuciach go bardzo stresowała. Bo bał się przyznać, że jest zazdrosny czy mówienie głośno o tym, że ją kocha. Powiedział jej to raptem dwa może trzy razy. Ale ona nie musiała tego słuchać. On swoim zachowaniem pokazywał jej, że ją kocha. Bo ona sama nie umiała mówić głośno o miłości. Dalej się tego bała. Przecież została stworzona żeby pozbyć się wszelkich uczyć wyższych. I udawało jej się to przez prawie piętnaście lat. Dopóki nie trafiła do LA. Mówienie o uczuciach było ich piętą Achillesa. Ale nie przeszkadzało im to. W końcu czuli to podświadomie. I to im wystarczyło.
- Omar? Przecież powiedziałam ci, że zaprasza nas na grilla - mruknęła łapiąc worek na jej twarzy. Cofnął swoją dłoń. Skrzywił się.
- No tak...
- Jego żona pracuje z nami w biurze - rzuciła. Spojrzał na nią zaskoczony. Wytrzeszczył oczy.
- Żona?
- Żona. Chciałam ci to powiedzieć ale ty... - zamilkła czując jak pocałował ją
- Przepraszam. Jestem idiotą - spojrzał na nią. Uniosła brew i parsknęła śmiechem.
- Jesteś zazdrośnikiem a nie idiotą - rzuciła. Przyciagnął ją do siebie i otoczył ramionami.
- O ciebie zawsze - mruknął. Zacisnęła palce na jego nadgarstku. Wsłuchiwała się w bicie jego serca. Czuła jak rośnie w niej zmęczenie kiedy słuchała dźwięku jego serca. Przymknęła powieki. Nic innego nie miało już znaczenia. Siedzieli otoczeni ciszą. Nie spodziewali się, że takich spokojnych dni będzie już co raz mniej. Ale wiedzieli, że musieli doceniać każdą chwilę którą mają dla siebie.

Otworzyła oczy czując jak Callen zaczyna się wiercić. Spojrzała na niego zaskoczona i lekko zła. Ona rano idzie do pracy. A G ma to w nosie.
- Ciągnie - mruknął. Wysunęła się spod kołdry. Zniknęła w kuchni. Próbował zniwelować to nieprzyjemne odczucie. Ale nic nie pomagało. Wróciła po dłuższej chwili.
- Połóż się po mojej stronie - rzuciła podając mu szklankę. Zajęła miejsce w łóżku. Naciągnęła kołdrę pod brodę. G spojrzał na nią. Przysunął się do niej. Zacisnęła palce na jego dłoni kiedy przytulił się do niej. Uniosła kącik ust w uśmiechu.
- Wiesz, że jesteś największym szczęściem jakie mnie spotkało - mruknął.
- Też cię kocham

Last task [NCIS LA] PART TWO|| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz