626 75 18
                                    

Biały był ulubionym kolorem Atsushiego.

Do momentu, aż wizyty w szpitalu stały się dla niego codziennością. Przytłaczająca biel była wszędzie. Szczególnie dużo było jej w sali Ryuunosuke.

Tygrysołak czytał kiedyś, że zielony wycisza i odstresowuje, więc czemu do cholery sale szpitalne były białe a nie zielone?

– Jinko? Jinko słuchasz mnie? – zachrypnięty i cichy głos czarnowłosego odbija się z echem od ścian. – Nie słuchałeś, stało się coś?

– Nie, nic, tak tylko gdybam.

Akutagawa był przewlekle chory. Atsushi na wspólnych misjach często słyszał napady kaszlu Ryuunosuke, ale ostatnio pogorszyły się do tego stopnia, że musiał zostać w szpitalu na stałe. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że starszemu nie zostało dużo czasu, ale bali się ruszać ten temat. Tym bardziej bał się tego Nakajima, nie teraz gdy wszystko zaczęło się pomału układać. Portowa Mafia i Agencja zawarli rozejm, współpraca obu organizacji doprowadziła do tego, że wrogowie stali się sobie bliżsi. Tyczyło się to również Atsushiego i Akutagawy. Wszyscy wiedzieli o tym, że tą dwójkę ciągnie do siebie, widzieli jak Ryuunosuke patrzy na tygrysołaka podczas wspólnych misji, widzieli jak Atsushi denerwuje się gdy czarnowłosy rozmawia z Higuchi (co było absurdalne, ponieważ Ryuunosuke nigdy nie spojrzał by na podwładną w taki sposób) . Do tego nie była potrzebna super dedukcja Ranpo, to było widać jak na dłoni. Problem tkwił w tym, że ten duet był tego nieświadomy.

– Mówiłem, że moje wyniki badań nie są najlepsze, umieram Jinko.

–Nawet tak nie mów głupi. – Szepnął Nakajima i choć wiedział co znaczą słowa starszego, trudno było mu to przyjąć do wiadomości. – Wszystko się ułoży, zobaczysz.

– Jak w pracy? – Akutagawa próbował zmienić temat.

– W porządku, Dazai–san ostatnio bierze dużo zleceń z Nakaharą-san. Myślę, że coś z tego będzie. – Uśmiechnął się lekko pod nosem z myślą, że to on kiedyś będzie mógł być szczęśliwy z właścicielem Rashoumona. Wydawało się to tak odległe, tak nierealne.

– Znowu się zamyśliłeś Jinko. Źle się czujesz? Może chcesz iść do domu?

–Nie, to nie będzie koniecznie.

– Wiesz, nie musisz tu przebywać codziennie.

– Przeszkadzam ci? Jak tak, to może faktycznie lepiej pójdę.

– Zostań.

Ten krótki wyraz wystarczył by Atsushi porzucił wszystkie swoje wątpliwości.

Zazwyczaj podczas wizyt to białowłosy mówił najwięcej. Akutagawie nie wolno było nadwyrężać głosu, który i tak był już nadzwyczaj zachrypnięty, więc zwykle tylko przytakiwał. Nie powiedziałby tego Nakajimie, ale bardzo lubił jego towarzystwo. Jego wizyty były jedyną przyjemną rzeczą w tych pochłoniętych nużącą rutyną dniach. Lubił słuchać jego kojącego głosu. Lubił obserwować jego każdy, pojedynczy ruch. W ciągu kilku miesięcy zdążyli przywiązać się do siebie nawzajem.

Czas im mijał na przyjemnej rozmowie, bez trosk, bez stresów. Rozmawiali jak gdyby Akutagwa nigdy nie był chory, jak gdyby nigdy nic. Złudne poczucie normalności pękło z chwilą wkroczenia do sali pielęgniarki informującej o kończącej się godzinie wizyt.

– Już się będę zbierał, jutro też przyjdę po pracy, i pojutrze też i następnego dnia też. Będę przychodził aż do momentu w którym wyzdrowiejesz rozumiesz?

– Jinko...– Ryuunosuke zauważył pojedynczą łzę spływającą po policzku białowłosego.

–Akutagawa, ja nie chce żebyś umarł. – Załkał tygrysołak. – Nie pozwolę na to.

­– Posłuchaj Atsushi jeszcze spędzimy wiele wspólnych chwil. Obiecuję.

Atsushi nie wie czy większym szokiem była dla niego obietnica czarnowłosego, czy raczej fakt, że Akutagawa powiedział do niego po imieniu.

– Trzymam cię za słowo. Do jutra.

– Tak, do jutra. – Gdy Atsushi był już przy drzwiach dodał ciszej z nadzieją, że drugi go nie usłyszy: – Kocham cię Atsushi.

Nadzieja matką głupich. Atsushi usłyszał zdanie skierowane do niego, jednak wyszedł z sali nie odpowiadając na zdanie powiedziane przez Akutagawę, zostawiając czarnowłosego samego.

– Ja też cię kocham Ryuunosuke. – Powiedział, gdy opuścił szpital.

Akutagawa nienawidził niespełnionych obietnic, ale tej ostatniej nie udało mu się spełnić.

Atsushi nie miał mu tego za złe, on nie miał na to wpływu, ale gorycz jaką niosła ze sobą śmierć ukochanego była nie do zniesienia.

I pośród białych bukietów kwiatów na grobie mafiozy widniały żółte margaretki. W końcu Atsushi nienawidził białego.

。・:*:・゚★。・:*:・゚☆

unfulfilled promise ➤ shin soukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz