Rozdział 36

11.3K 489 16
                                    

Czasem się zastanawiam czy z rudą powinniśmy być razem. Teraz gdy stoję i patrzę jak Kenan trzyma ją w ramionach widzę pomiędzy nimi uczucie jakiego nie ma między nami. Kurwa biegam i latam za nią jak głupi, pewnie gdyby nie Vivian nie wiedziałbym nadal gdzie jest. Tylko czy nie lepiej byłoby gdybym ich nie widział i nie słyszał. Oni się kochają i to widać. Wiem, że jestem egoistą ale chcę by to nie tak kochała. By była tylko moja. Zaciskam zęby i pięści by siłą nie wyrwać jej od niego. Kurwa, złość mnie rozsadza od środka bo moja ukochana szuka pocieszenia u innego a nie u mnie. 

Nie zniosę tego więcej i robię krok do przodu lecz zatrzymuję się gdy tamten podnosi się i po chwili odchodzi od niej. Zmierza w moim kierunku a ja bacznie go obserwuję. 

-Spraw by była szczęśliwa. - po tych słowach mija mnie i odchodzi a ja w osłupieniu nic mu nie odpowiadam. Zdejmuję szybko marynarkę i podchodzę by okryć Izi. Nie chcę teraz myśleć nad słowami Kenana. 

Kamień spada mi z serca gdy Izi wtula  się w moje ramiona. Rozumiem jej ból i chciałbym go zabrać. Chciałbym by przestała się bać. Gdy opowiada mi o swoim synu wie, że nikt nie zastąpi jego miejsca w sercu Izi. Nikt nie zapełni po każdym z jej dzieci tej pustki lecz będę próbował by nigdy nie straciła nadziei na lepsze jutro. 

-Boję się, że zagubię się w tej ciemności i już zostanę tu na zawsze. - mówi płaczliwie. 

-Wystarczy, że chwycisz moją dłoń. Przejdziemy przez to razem. 

-A jeśli pociągnę Cię za sobą? - Gdyby tylko wiedziała, że sam mam te obawy ale w drugą stronę. Iż to ja pociągnę ją w moją własną ciemność.

-Nie ważne Izi. Ważne byśmy wspierali się nawzajem a cała reszta jakoś się ułoży. - całuję ją czule i znów do siebie przytulam. Oboje potrzebujemy się nawzajem. 

-Jesteś najlepszym co mi się przytrafiło w życiu. Dziękuję, że tu ze mną jesteś. - patrzy mi w oczy po czym mówi najważniejsze dla mnie słowa w moim życiu. Nigdy mi się nie znudzi ich słuchanie. - Kocham Cię Max. 

Nawet nie wiedziałem jak bardzo potrzebuję zapewnienia od niej, że jestem dla niej najważniejszy. Wiem znów egoistyczne podejście ale kurwa każdy z nas chce mieć przy sobie choć jedną taką osobę. Nie ważne czy to matka, ojciec, rodzeństwo lub chociażby partner. Każdy z nas chce być dla kogoś najważniejszą istotą na ziemi. Chce być z tą osobą w tych dobrych i złych chwilach. Mieć w niej oparcie ale też móc ofiarować dla niej to samo. Trudno mi uwierzyć, że mnie kocha. Może to przez brak miłości matki, albo przez wychowanie ojca. Jedyną bliską mi osobą zawsze była siostra lecz i ją straciłem. Teraz po tym całym czasie uświadamiam sobie, że brakuje mi cholernej miłości. Dzięki pięknej złamanej przez życie rudowłosej dziewczynie zapragnąłem kochać ale także być kochanym. Prawdziwą miłością. 

Nie tak jak było z Zoe. Ona pragnęła moich pieniędzy i statusu a gdy na widoku pojawił się ktoś lepszy bez oporów mnie zdradzała i oczerniała przed wszystkimi. Kurwa, nie byłem aniołem ale zrobiła ze mnie potwora bo lubiłem się pieprzyć trochę ostrzej niż normalnie. Izi nawet raz nie powiedziała, że ma dość i wręcz chciała więcej. Przez co w mojej głowie już nie raz pojawiały się myśli czy dałaby radę spróbować czegoś nowego. 

Jednak to nie jest najważniejsze przy niej czuję, że mogę być sobą. Mogę powiedzieć jej wszystko i najważniejsze, że czuję się szczęśliwy. Z nią i Ashem stworzyłem rodzinę jakiej nie miałem i oddałbym im wszystko byleby byli blisko mnie. 

Gdy dziewczyna zaczyna się trząść wstaję nadal nie wypuszczając jej z ramion. Oboje już zmarzliśmy. Gdy ruszam do wyjścia nie protestuje, Kraso nas zauważa i podjeżdża pod bramę. Nie wiem czy na jego widok nie przestraszy się. Wiem, że choć blondynka zasłużyła na śmierć to dla rudej kiedyś była ważna. Powoli siadam na tylnym siedzeniu i staram się ją rozgrzać. Izi patrzy w lusterko i wiem, że jej wzrok jest utkwiony w czarnowłosym. 

Zagubieni w ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz