Rozdział 4.

564 39 8
                                    

****
- Harry bardzo cię kochamy... Harry, tak bardzo... Harry, mamusia Cię kocha... Tatuś Cię kocha... Harry, bądź dzielny... Bądź silny - powiedziała rudowłosa łapiąc za rączki dziecko, siedzące w kołysce.

Nagle drzwi się otworzyły, a na progu stał wysoki mężczyzna. Nie różniłby się od normalnych ludzi niczym gdyby się to że zamiast nosa miał dwie dziurki niczym wąż, jego skóra podchodziła bo kolor biały.

- Odsuń się głupia, odsuń sie i to już! - krzyknął czarodziej celując różdżką w kobietę.

Rudowłosa stanęła i zaprzeczyła magowi. Mimo sytuacji, chciała uratować swoje dziecko. Oddałaby za niego życie.

- Avada...!

****
Obudziłem się w środku nocy cały zdyszany. Nie sądziłem że koszmary mogłyby wrócić. Ostatnio miałem je gdy Voldemort żył. Ale przecież zniszczyłem wszystkie Horcruxy, więc to nie możliwe że jakimś cudem on mógłby wrócić. Znowu śniła mi się moja matka. Znowu widziałem te zielone światło które nią trafiło.

- Potter weź idź spać... - powiedział blondyn wchodząc do mojego pokoju świecąc w moją stronę różdżką.

Chwyciłem okulary, które leżały na szafce i szybko założyłem żeby widzieć chłopaka.

- Sam idź spać Malfoy i zgaś te światło - mruknąłem chowając twarz w dłonie.

Usłyszałem tylko ciche Nox a sylwetka chłopaka zniknęła, gdy tylko Draco zamknął drzwi.

Sen powtórzył mi się jeszcze kilka razy w nocy, za każdym razem budziłem się tak samo przestraszony. Próbowałem z tym walczyć i zmienić sen żeby był mniej realistyczny, ale nawet moja silna wyobraźnia nie dawała rady.

Dochodziła godzina 6, a ja nie mogłem zmrużyć oczu, bo wiedziałem że i tak za godzinę lub dwie znowu się obudzę. Bez zastanowienia podniosłem się z łóżka i wyciągnąłem z szafki czyste ubrania i bieliznę, po czym udałem się do łazienki.
Siedziałem tam chyba dość długo, bo gdy wyszłem w salonie siedział Malfoy, robiący coś na telefonie.

- Chcesz coś do picia? - zapytałem spoglądając na niego. Malfoy odwrócił wzrok i pokiwał głową. - Herbatę, kawę? - zapytałem otwierając szafkę.

- Herbatę - odpowiedział zachrypniętym głosem, po czym wrócił do telefonu.

Gdy zrobiłem napoje, usiadłem na kanapie obok Malfoy'a dając mu jego herbatę. Swoją postawiłem na stole i zacząłem patrzeć na niebo za oknem. Pomimo lata, dzień był dzisiaj bardzo pochmurny.

- No więc? - zagadnął Malfoy niezwykle ożywiony - Słyszałem w nocy jak kilka razy budziłeś się tak jakby przerażony Potter.

Zerknąłem na niego, kiedy znowu otwierał buzię, lecz nic nie powiedział. Westchnąłem głośno i schowałem twarz w dłonie. Nie chciałem się spowiadać przed Malfoy'em o moich problemach, ale teraz nikogo nie miałem wystarczająco blisko. Fakt, Malfoy był smierciożercą, a gdyby jakimś cudem Voldemort wrócił Draco musiałby znowu mu służyć. Gdybym mu powiedział o moim śnie, napewno poleciałby do swojego ojca i mu o tym opowiedział.

- Nic mi nie jest, źle poprostu sypiam - zmyśliłem szybko, wyczekując reakcji Malfoy'a na moje jakże imponujące kłamstwo.

- Dobra, nie wnikam w twoje problemy Potter, ale staraj się ogarnąć bo nie mam zamiaru budzić się z worami pod oczami - oznajmił spokojnie Draco, łapiąc kubek z herbatą.

Siedzieliśmy w ciszy popijając herbatę. Nawet nie mieliśmy zamiaru na siebie spojrzeć. Niewiem co czuł Malfoy, ale mogę przypuszczać że to samo co ja. Odrazę że popijam herbatkę z wrogiem numer 2, strach że mogę coś popsuć i...sam niewiem co jeszcze. To dość dziwne, że teraz widzę go w innym świetle niż kiedy byliśmy w szkole. Teraz oboje byliśmy bardziej dojrzali, spokojniejsi i trochę bardziej kulturalni. Mogliśmy wytrzymać w jednym pomieszczeniu więcej niż trwały lekcje. Nawet oszczędziliśmy sobie wyzwisk, które by często padały, kiedy okoliczności byłyby inne niż teraz.

- To... - zaczął Draco próbując przerwać ciszę - Co dzisiaj robimy? - zapytał odkładając pusty już kubek na stół.

Spojrzałem na niego trochę zdziwiony. Nie sądziłem że ta fretka będzie chciała coś ze mną robić. Fakt, poprzedniego dnia spędziliśmy razem dzień, ale wtedy był z nim Zabini i Parkinson, a teraz byliśmy sami. Całkiem sami. Sami w jednym pokoju, w jednym mieszkaniu, a nawet w jednym mieście.

- Sam niewiem, ja najchętniej to bym przespał teraz cały dzień przez moje koszmary o rodzicach i Voldemorcie - wypaliłem nie zwracając uwagi na słowa.

- To okej, ja w takim ra... - zaciął się blondyn patrząc na mnie - koszmary? Mówiłeś że źle sypiasz i to tylko tyle - powiedział Malfoy patrząc na mnie.

- Co? O niczym takim nie mówiłem - zaprzeczyłem szybko patrząc w jego srebrne tęczówki.

- Mówiłeś. Mówiłeś o koszmarach z twoimi rodzicami i Voldemortem - mruknął Draco opierając się o oparcie kanapy.

No to nieźle. Nawet nie potrafię trzymać języka za zębami. Mógłby to być ktokolwiek, jakiś Krukon którego nieznam, psychiczna puchonka, bądź któryś z Gryfonów, nie gardziłbym wyjątkowo paskudnym Ślizgonem. Ale to był akurat Malfoy i nie był paskudnym Ślizgonem. No może pod względem charakteru był.

- Może pójdziemy do kawiarnii? - zapytałem żeby zmienić temat. Malfoy po chwili zastanowienia zgodził się.

***
Siedzieliśmy przy jednym stoliku czekając na zamówioną kawę, żeby dzień stał się chociaż odrobinę bardziej żywy.

- Mam nadzieję że te dni będą szybciej upływać - mruknąłem stukając palcami o blat stolika.

- Aż tak ci działam na nerwy Potty? - zapytał blondyn patrząc na mnie ze swoim chamski uśmieszkiem. Nienawidziłem kiedy tak robi, wtedy wydawał się zbyt zarozumiałym dupkiem.

- A co ty myślałeś? Że minie rok, a ja o wszystkim zapomnę? Że jakimś magicznym cudem jak z bajki zaprzyjaźnimy się i będziemy żyć długo i szczęśliwie? - wypaliłem trochę poddenerwowany jego zachowaniem.

Malfoy patrzał na mnie chyba z przerażeniem, bo pobladł jeszcze bardziej niż byłoby to możliwe.

- Potter, Potter, Potter... Dlaczego ty mnie tak nienawidzisz? - zapytał Malfoy wpatrując się w moje oczy.

- Cóż, gdybym musiał wymieniać, spędzilibyśmy tutaj tak długo czasu że musieliby nas siłą wyrzucić, ale chyba oszczędzę Ci tych kilku godzin katorgi - odparłem z nie smakiem.

Te jakże zawziętą konwersacje przerwała nam kelnerka którą jakimś cudem znałem. Była to o rok starsza Cho Chang, którą kiedyś darzyłem uczuciem. Dużo razy tutaj przebywałem i wiedziałem, że ona była nową kelnerką, ale bardzo mnie zastanawiało gdzie podziała się starsza pani którą tak uwielbiam.

- Przepraszam, ale zamówienie zostanie dopiero zrealizowane za kilka minut, mamy bardzo duży ruch - powiedziała miło patrząc na nas z uśmiechem.

- Nic nie szkodzi - oznajmiłem spoglądając na nią. Chyba mnie rozpoznała bo zrobiła dziwną minę, po czym szybko odeszła bez żadnego słowa. Poczułem się znowu jakbym uczęszczał do Hogwartu. Coraz częściej widywałem czarodziejów i czarownice. I to tych których znam.

- Czy to była... - zaczął Draco

- Cho Chang - odpowiedziałem zwracając wzrok na Malfoya, który nie zdążył dokończyć pytania. Chłopak spojrzał na mnie podnosząc brwi i uśmiechając się uśmiechem którego nigdy w życiu nie widziałem na oczy, po czym skierował wzrok na byłą Krukonkę.

Under Hate| Drarry | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz