-Pov.Dabi-
Biegłem przez dobrze znane mi zaułki najszybciej jak tylko potrafiłem. Cholera, doganiają mnie, pomyślałem.
- Kurwa pomyliłem drogę- syknąłem cicho sam do siebie i ledwo co wyhamowałem. Przede mną była ściana, za mną- ludzie chcący mnie zabić. Na szczęście zauważyłem z boku drabinę i jak najszybciej zacząłem się po niej wspinać. Jeśli ktoś powiedziałby mi że ja, mężczyzna dysponujący w cholerę gorącym ogniem będę z podkulonym ogonem uciekać przed zwykłymi cywilami, jeszcze dwa tygodnie temu najprawdopodobniej bym go wyśmiał. A teraz to stało się prawdą. Mimo że przeciwników było zaledwie trzech, nie dałbym im rady. Jebany narkotyk uniemożliwiający działanie Quirk. A miałem już nadzieję że bohaterowie zajęli się wszystkimi klientami Chisakiego. Wdrapałem się na dach i stanąłem jak wryty. Nie było gdzie uciec, a oni już tutaj wchodzili. Spojrzałem na pióro na mojej klatce i mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Widzisz ptaszyno, chyba mi się dostanie za to co ci zrobiłem- powiedziałem na tyle głośno żeby mnie usłyszeli. Odszedłem najdalej jak się dało i z bezradności zaśmiałem się. Musiał być to co najmniej dziwny widok: przestępca śmieje się jak porąbany w momencie kiedy minuty dzielą go od śmierci.
- Jeśli to zrobicie, nie będziecie wiele lepsi ode mnie- ostrzegłem ich wcześniej. Wyśmiali mnie i powiedzieli, że nie obchodzi ich to. Skoro skrzywdziłem ich idola, w dodatku w tak podły sposób, śmierć jest jedynym na co zasługuję. Całkowicie się z nimi zgadzam, ale instynktownie chciałem im uciec. A teraz stoję na dachu wielopiętrowego budynku, blisko krawędzi i patrzę im po kolei prosto w oczy.
- Jak zraniona sarna na myśliwych- podsumował najwyższy. Z tego co widziałem jego Quirk polegał na obezwładnianiu. Drugi miał coś podobnego do dziewczyny z U.A i potrafił podwoić różne rzeczy trzymane w rękach. Nie wiem jednak co miał trzeci z nich. W jednej chwili mnie olśniło. Zrozumiałem, że jeżeli nie zginę od ciosu bezpośrednio zadanego przez nich, nie będą mordercami. Więc równie dobrze mogą mnie zepchać i się zwinąć, ale są na to za głupi. Cofnąłem się jeszcze krok i spojrzałem w dół, na ulicę. Skierowałem wzrok z powrotem na nich i odwróciłem się bokiem. Cały czas nie spuszczając z nich wzroku weszłem na barierkę, rozszerzyłem ramiona i zrobiłem mały krok. Nie zareagowali w odpowiednim momencie dlatego stałem już z powrotem przodem do nich. Wyciągnąłem rękę jak zawsze kiedy tworzyłem płomienie. Mimo że wiedzieli, że nie jestem w stanie tego zrobić cofnęli się.
- Jest kilka rzeczy których nie da się cofnąć: Wypowiedzianych słów, szansy której się nie wykorzystało, czasu. Potraktujcie to jako radę, niedoszli złoczyńcy- podkreśliłem ostatnie słowo i z satysfakcją patrzyłem jak wyraz ich twarzy zmienia się kiedy tylko to do nich dotarło.
- Adios - pokazałem im środkowe palce, odchyliłem się w tył. Skoczyłem.Czas na chwilę jakby zwolnił. Wiedziałem że to tylko złudzenie, mimo to cieszyłem się że w tym momencie na myśl przyszedł mi uśmiech Keigo.
*półgodziny wcześniej*
-Pov.Keigo-Zalany zimnym potem zerwałem się do półsiadu. Od razu poczułem przeszywający ból, miałem jednak wrażenie że jestem gdzieś indziej. Znajome wibracje dochodziły z daleka ode mnie, mimo to czułem je bardzo wyraźnie. Pióro. Zmuszając swój umysł do jak największego wysiłku wytężyłem jeszcze bardziej zmysły, wibracje się nasiliły. Ten który nosił pióro uciekał przed trzema innymi ludźmi.
- Halo! Pamięta pan jak się nazywa?- dotarł do mnie głos jakiejś kobiety, miałem wrażenie że była gdzieś daleko. Przeniosłem nieprzytomnie na nią wzrok i mimo bólu w całym ciele podniosłem palec do ust na znak żeby była cicho. Nie chciała się jednak zamknąć, natrętna baba.
- Proszę mnie nie ignorować! Pamięta pan jak się nazywa? Kim pan jest, jak tu się znalazł? Zaraz przyjdzie policja pana przesłuchać, myślę że nie będą tak mili jak ja.
- Keigo Takami, a to że tu jestem...- spojrzałem na okno- to był tylko mały wypadek. Nie mam też potrzeby rozmawiać z policją.
- Jak to nie?!- oburzyła się- Przecież to był zamach na pana zdrowie i życie, nie wiadomo czy odzyska pan skrzydła i...
- Nie obchodzi mnie to. Po za tym lepiej wiem co się wydarzyło skoro to ja tam byłem. I była to jedynie utrata kontroli nad Quirk. Każdemu może się zdarzyć. Lepiej proszę mi powiedzieć co z dzieckiem.
Lekarka wyszła a ja po raz kolejny skupiłem się na piórze. Niemalże widziałem jak nosiciel balansuje na krawędzi balustrady. Mimowolnie się wzdrygnąłem. Nie daruję mu jeśli zrobi to o czym myślę.
A jednak skoczy. Wiem że to zrobi, chociażby dlatego że stoi tyłem do ulicy. Z odległości kilku kilometrów poruszenie piórem było dla mnie niezwykle trudne, ale mimo wszystko... ja... nie pozwolę mu zginąć.... zanim nie poniesie konsekwencji. Tylko że jedno maleńkie pióro... nie da rady ocalić jego, ludzi w okolicy i tych dzieciaków na dachu. Dlatego ja... muszę złamać prawo... żeby móc mieć go przy sobie. Bo już raz go straciłem
~ ~~ ~ ~~
-Pov.Autorka-
Niedoszli złoczyńcy z przerażeniem patrzyli na czarnowłosego mężczyznę skaczącego w dół. Jak poparzeni rzucili się do barierki, jednak zanim do niej dopadli niezwykle silny podmuch powietrza odrzucił ich w tył. Podnieśli głowy i zobaczyli Dabiego trzymanego przez ich najulubieńszego bohatera. Albo kogoś kto na pierwszy rzut oka tak wyglądał.
Skrzydła były ogromne, a z pleców wystawało kilka par. Dodatkowo ich właściciel miał na sobie szpitalną koszulę, był bosy i rozczochrany. Obaj szybko odlecieli, wymieniając raz po raz spojrzenia, prowadząc niemą rozmowę. Na ich twarzach nie gościł uśmiech, złość, strach. Nie było na nich też radości. Próbowali sprawiać wrażenie obojętnych, jednak w głębi duszy to nieoczekiwane spotkanie jeszcze bardziej zacieśniło ich nie jasną relację.Mimo że nie ma szczęścia bez cierpienia, nie nazwałabym ich uczucia miłością nie jest to też nienawiść... Myślę że tego nie da się opisać jednym słowem...
_________________
Dobra, więc to chyba już koniec. Mało tego, odstępy czasowe i luki w fabule, a także różnice między stylem i nastrojem pisania pierwszych a ostatnich rozdziałów są kurewsko wielkie- ja wiem. Ale kompletnie wyczerpałam pomysły na Hotwings.
CZYTASZ
Ostatnim Piórem { Hotwings }
Fanfiction"Ludzie nie płaczą, bo są słabi. Oni płaczą, bo byli silni zbyt długo" W życiu Keigo Takami wszystko się wali, przez co nie może udawać już beztroskiego ProHero. Wszystko przez głupie uczucie, które nigdy nie powinno się pojawić ____ - BL -DabiHaw...