18

10K 464 233
                                    

Zebrało mi się na łzy.

Czyli nie ma już dla mnie ratunku. Krajobraz przewijał mi się przed oczami.

Starałem się jak najwięcej zapamiętać, bo mogę już nigdy tego nie zobaczyć.

Pod domem chłopak wysiadł pierwszy i zabrał torby. Szedłem za nim i myślałem nad tym, co mam teraz zrobić.

W środku rzucił torby o ścianę i obrócił się do mnie napięcie.

Pod wpływem chwili rzuciłem się do jego ust.

Czułem się jak tonący łapiący się brzytwy, ale bez niej utonę.

Starałem się go pocałować, jednak on był szybszy i zrzucił mnie z siebie, po czym poczułem jak cała lewa strona twarzy mnie piecze.

- Proszę pana!- usłyszałem krzyk Anny, która przed chwilą wyszła z kuchni.

On mnie spoliczkował.

Czułem jak tonę w tej beznadziejnej sytuacji, jak strach zalewa mi płuca i nie mogę oddychać.

- Do pokoju. W tej chwili- powiedział przez zęby i wycelował palcem w stronę schodów.

Posłusznie zalany łzami pobiegłem na górę. Zamknąłem za sobą drzwi, po czym rzuciłem się z płaczem na łóżko.

Pov.Wiliam

Przed pójściem do niego musiałem się uspokoić. Zdenerwował mnie, kiedy nagle wyjął ten pilocik. Widziałem, że tego nie chciał, ale to robił. Chciałem mu tylko uświadomić, że nie podoba mi się to ale się to ale się zagalopowałem i go uderzyłem. Już się trochę tu zaaklimatyzował, a ja popełniłem tak ogromny błąd.

Powinienem się szybko opanować i na spokojnie z nim to omówić. Podniosłem rzuconą przeze mnie torbę i powoli wchodziłem po schodach. Przystanąłem przed drzwiami naszej sypialni. Ze środka nie było żadnego odzewu świadczącego o przebywaniu tam chłopaka.

Może usnął z wycieczenia.

Po cichu nacisnąłem klamkę, po czym przeżyłem szok.

W pokoju nikogo nie było, a okno było rozwarte. Odrzuciłem torbę i podszedłem do okna. Do nogi łóżka była przyczepiona lina ze związanego prześcieradła i kocy. Wychyliłem się mocniej i rozejrzałem się po okolicy. Moją uwagę zwróciła mała sylwetka wbiegająca do lasu.

On uciekł.

Pov.Kuba

To ostatnia deska ratunku. Jeśli mnie złapie trafię do agencji, a nawet po prostu mnie zabije.

Nie miałem na sobie kurtki, którą zostawiłem na dole. Buty zastępowały mi 3 pary ciepłych skarpet. Przed wyjściem zgarnąłem jeszcze bluzę i czapkę, co jako tako ogrzewało moją głowę.

Biegłem jak najdalej byle by odsunąć się od tego domu.

Będę tęsknić za tym ciepłym miejscem, ale nie ma innego wyjścia.

Nie dam się znowu złapać w sidła.

Skarpety nie wytrzymały i były już całe mokre i porozrywane od leżących gałęzi.

Parę razy upadłem, ale podniosłem się mimo pieczących ran.

Byle biec.

Drzewa uderzały mnie gałęziami. Bluza miała już rozerwane rękawy i gałęzie bezpośrednio zahaczały o moją skórę.

Byle biec, byle się oddalić.

Nagle potknąłem się o wystające korzenie, a w kostce mi coś przeskoczyło powodując przeszywający ból. Już nie wstałem. Za mocno się zraniłem.

Przeczołgałem się jeszcze do najbliższego drzewa, by zasłonić się od wiatru. Oparłem się o nie i podciągnąłem nogawkę spodni. Kostka była ogromna i fioletowa. Dłużej nie dam rady uciekać.

Zacisnąłem kaptur i przycisnąłem kolana do siebie.

Prędzej czy później ty umrę, ale to lepsze od bycia niewolnikiem.

Oczy same mi się sklejały. Ułożyłem głowę o kolana i pozwoliłem im opaść.

Przebudziłem się, słysząc krzyki z oddali. Wydawały się one znajome, ale nie mogłem dokładnie ich dopasować.

Dźwięk łamanych gałęzi i nawoływań był coraz bliższy ,a mi znowu zrobiło się słabo.

Osoba najbliżej zaczęła biec w moją stronę i krzyknęła coś głośniej, ale nie zrozumiałem co.

Ostatnie co zobaczyłem to twarz Rokiego, kiedy mnie podnosił.

Zemdlałem już na jego rękach.

Jestem Twój//YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz