13. Odnalazłam cel w życiu

11 2 0
                                    

______________________________

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

______________________________

Co jeśli twoje życie w ciągu jednej nocy, wywróci się do góry nogami? Jeśli wszystko, w co wierzyłaś, rozpadnie się na kawałki, uświadamiając cię, że żyłaś w błędzie? Właśnie mnie to spotkało, a ja zamierzałam wkroczyć w to z podniesioną głową.

Co wcale nie oznacza, że przyszło mi to z łatwością.

Jak się okazało wszystko, co do tej pory uważałam jedynie za bajki, istniało naprawdę. Co więcej, ja sama należałam do świata, który znałam jedynie z filmów. I nie był on wcale taki wspaniały. Wampiry nie błyszczały jak milion klejnotów, a wilkołaki nie były potulnymi zwierzątkami. Co więcej, istniały też stwory, które nie posiadały własnego umysłu, znaczy... źle... wróć... umysł posiadały, ale był on nastawiony jedynie na zabijanie. Te istoty nie dostrzegały tego co dobre, a co złe. Były tworzone do zabijania i wykonywania poleceń swoich Stwórców. Z takimi nie było rozmowy, ani żadnego procesu. Je się po prostu zabijało.

Ale to może opowieść na inną chwilę.

Zaraz po wyjściu z pokoju rodzice z uśmiechem prowadzą mnie w stronę gabinetu taty. Nie bardzo rozumiejąc po co to robią idę za nimi w milczeniu. Nie będę przecież ciągle zadawała pytań, bo nawet mnie zaczynało to już irytować. Dlatego też jedynie z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy wchodzę za nimi do gabinetu i patrzę jak tata, podchodzi do swojego biurka, otwiera jedną z szuflad za pomocą małego, złotego kluczyka i coś przyciska, a za moimi plecami rozlega się kliknięcie i delikatne szuranie. Odwracam się pospiesznie w tamtą stronę i widzę, jak jedna z półek z książkami przesuwa się w bok ukazując nieduże wejście do ciemnego pomieszczenia.

- Co to? - Wyrywa się spomiędzy moich warg pytanie.

- Sama sprawdź. - Słyszę za sobą zachęcający głos mamy.

Nie czekając więc na specjalne zaproszenie idę w stronę ciemności, a kiedy tylko przekraczam próg całe pomieszczenie rozświetla się jasnym, białym światłem. A ja? No cóż. Staję jak wryta z otwartą buzią przyglądając się zawartości tego pomieszczenia.

Pomieszczenia wyglądającego niemal jak laboratorium szalonego naukowca.

Jak kryjówka Dextera. No wiecie, tego małego w okularach z Cartoon Netwoork, co miał denerwującą siostrę Didi. Ją na pewno znacie.

Ale wracając do laboratorium, w którym właśnie stałam. Znajdowały się tutaj cztery, szerokie, srebrne stoły, na nich z kolei rozłożone były przeróżne zioła, fiolki, woreczki, księgi i - co zaskoczyło mnie najbardziej - kociołek. Taki sam jak mają złe wiedźmy w bajkach, albo nawet i uczniowie w Hogwarcie. Na dwóch ze stołów leżały też bronie. Zwyczajne - na pierwszy rzut oka - czarne pistolety, karabiny i tak dalej - szczerze to nie bardzo znam się na ich profesjonalnych nazwach - rozłożone na części. Wyglądały jak mega trudne do ułożenia puzzle w 3D.

PrzepowiedniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz