Rozdział 5

78 3 0
                                    

Edward i Klaudia jechali jego samochodem spowrotem do domu dziewczyny. Kiedy zielonooka chciała zmienić kanał w radiu, chłopak chciał wyłączyć klimatyzację. Przez przypadek dotknęli się dłońmi, a po plecach zielonookiej przeszedł dreszcz. Nikt poza Lokim nie miał tak zimnej skóry. Po drodze mijali komisariat.

-Zatrzymaj się. - powiedziała, a złotooki zaparkował na parkingu przed komisariatem. - Auto mamy.

-To auto mojego ojca. - powiedział chłopak. Oboje wyszli z pojazdu i ruszyli do wejścia. Na schodach stali Karo i Wade. Ze środka komendy wyszedł doktor Cullen.

-Co się stało? - zapytała blondynka. Doktor wyjaśnił, że jakiś mężczyzna został zabity przez zwierzę. Klaudia sobie przypominała jak ostatnio jej matka wspominała coś o ataku zwierzęcia na człowieka. Cokolwiek to jest kieruje się właśnie tu. Z jej zamyślań wyciągnął ją głos przyjaciółki.

-Klaudia, wracamy. Nie ma sensu tu zostawać. - powiedziała Karo na co Klaudia pokiwała głową. Popatrzyła na Edwarda.

-Dzięki za wszystko i narazie. - powiedziała. Chłopak skinął głową na pożegnanie, a dwie dziewczyny i Wade wsiedli do auta blondynki i odjechali. W domu prowadzili zaciętą dyskusję o tym czego się dowiedzieli. Po pierwszej w nocy do domu wróciła Angel. Kazała wszystkim kłaść się do łóżek. Klaudia mimo to zamiast pujść spać włączyła komputer i otworzyła książkę.

-Czy jeżeli plemię Quiletów pochodzi od wilków, to rodzina Cullen pochodzi od... Wampirów? - zapytała samą siebie zamyślona. Wyszukała w internecie informacje o zimnej istocie. Przy okazji sprawdzając to w książce. Po dłuższym czasie była już pewna tego co przeczuwała od dawna. Cullen'owie to wampiry. Są bardzo szybcy i silni, co udowodnił Edward podczas przygody z forgonetką. Są bladzi, mają zimną skórę i nie wychodzą na słońce. Wszystko teraz nabrało sensu. Tylko czemu Edward zatkał nos i usta kiedy pierwszy raz pojawiła się w szkole? Otworzyła oczy ze zdziwienia. Już wiedziała dlaczego tak zareagował. On miał ochotę wyssać z niej krew, chciał ją zabić, ale tego nie zrobił. Kiedyś Loki mówił jej o wampirach, powiedział, że niektóre z nich piją zwierzęcą krew. Może tak się żywi rodzina Cullen? Ale w takim razie tych zabójstw też dokonały wampiry. Czy Cullen'owie by to zrobili? Nie, czuła, że nie zrobiliby tego, ale w takim razie jakiś obcy wampir musiał zabić tych ludzi. Dziewczyna stwierdziła, że na dziś wystarczy myślenia. Gdy wybiła godzina 2.56 wstała od komputera, wyłączyła go i szybko ogarnęła się do spania. Na szczęście jutro pierwsza lekcja zaczyna się o 10. Szybko poszła spać przez nadmiar informacji. Poraz pierwszy od dawna przespała tak długi czas. Spała aż 7 godzin, przez co musiała się szykować na super prędkości. Na szczęście się nie spóźniła, ale nie chodziło jej o lekcje. Chciała pogadać z NIM. Musiała, czuła, że muszą pogadać. Przed wejściem do szkoły Klaudia minęła Edwarda kierując się do lasu i posyłając mu spojrzenie by za nią poszedł. Po kilku minutach byli w głębi lasu. Blondynka rzuciła plecak pod drzewo i stojąc tyłem zaczęła mówić spokojnym, pozbawionym strachu głosem.

-Masz bladą skórę, nie wychodzisz na słońce. Twoje oczy zmieniają kolor, a czasem mówisz jakbyś był z innej epoki. Nic nie jesz ani nie pijesz, jesteś silny i szybki.... - nie wiedziała co ma dalej mówić. Czuła się trochę dziwnie. Wzięła oddech i uspokoiła burzę myśli w jej głowie. - Ile masz lat? - zapytała. Poczuła czyjąś obecność za plecami.

-17.

-Od jak dawna masz 17 lat. - powiedziała, a właściwie trochę warknęła. Nie lubiła gdy ktoś pogrywał sobie z nią.

-Od jakiegoś czasu. - na słowa chłopaka nie bardzo wiedziała co ma zrobić.

-Wiem kim jesteś. - powiedziała.

-To powiedz. - jego głos stał się mocniejszy. - No głos. - nastolatka stała i nic nie potrafiła na to poradzić. Nie mogła się odezwać, ale nie przez strach. Poprostu coś takiego... Ciężko było jej powiedzieć samej sobie. - Powiedz.

-Jesteś wampirem. - powiedziała zamykając oczy. Sama nie wiedziała po co to zrobiła.

-Boisz się? - na jego słowa dziewczyna odwróciła się do niego, a ona sama była spokojna.

-Nie.

-To zadaj podstawowe pytanie. Czym się żywimy. - Ona nie chciała pytać. Wiedziała czym, a powiedzenie tego na głos tylko mogło spowodować u niej panikę.

-Nie skrzywdzisz mnie. Nie pozwoliłeś na to dotychczas, sam tego też nie zrobisz. - powiedziała, a jej głos pokazywał, że była pewna swoich słów. Złotooki złapał ją za rękę i zaczął prowadzić. - Do kąd idziemy?

-Pokażę Ci się w słońcu. - wziął ją na barana i przy pomocy super szybkości pobiegł. Gdy w końcu się zatrzymali chłopak postawił Klaudię na ziemi. Rozpiął koszulę i poszedł do światła. Popatrzyła na niego i doznała szoku. - Właśnie dlatego nie pokazujemy się gdy świeci słońce. - Jego skóra świeciła się jak kryształ, diamenty.

-Jak diamenty. - powiedziała jakby w transie. Po chwili otrząsneła się. - Jesteś piękny. - po tak długim czasie, jak teraz na niego patrzyła była w stanie przyznać, że jest piękny.

-Piękny? To skóra zabójcy. - zaczął schodzić z góry i przy okazji zapiął koszulę. - Jestem zabójcą.

-Nie jesteś. - powiedziała pewnie.

-Wierzysz w pozory, to mój kamuflaż. Jestem najniebezpieczniejszym drapieżnikiem na ziemi. Wszystko ma cię do mnie przyciągać. Moja twarz, mój głos, nawet mój zapach. Chociaż nie wiem dlaczego. - w tym momencie zniknął. Użył super szybkości. Pojawił się trochę dalej. - Przecież mnie nie prześcigniesz! - krzyknął. Podbiegł spowrotem do niej. - Przecież mnie nie pokonasz. - wyrwał jakiś kożeń z ziemi i rzucił nim. - Jestem maszyną do zabijania.

-I co z tego? - zapytała. Popatrzył na nią marszcząc brwi.

-Zabijałem ludzi.

-To nie ma żadnego znaczenia. - Dalej nie ustępowała.

-Chciałem zabić ciebie. Jeszcze nigdy nie miałem takiej wielkiej ochoty na ludzką krew. - powiedział i zbliżył się do niej.

-Ufam Ci. - to co powiedziała zaskoczyło ich oboje. Ją bardziej bo to była prawda. Zaufała mu, w końcu nie był pierwszą osobą która chciała ją zabić.

-To źle. - powiedział

-Jestem w tym miejscu i ci ufam. - on odbiegł po tym wyznaniu. Zaczęła się za nim rozglądać. Zobaczyła go dopiero na drzewie na jednej z gałęzi.

-Moja rodzina różni się od pozostałych. Polujemy tylko na zwierzęta. Umiemy zapanować nad pragnieniem, ale ty i twój zapach. Jesteś dla mnie jak narkotyk. Moja własna odmiana heroiny.

-Dlaczego na początku mnie... Nienawidziłeś? - nie wiedziała czy te słowa są odpowiednie.

-Za to, że tak bardzo Cię pragnę. Nie wiem czy zdołam zapanować nad sobą. - nastolatka wspieła się do niego.

-Masz mnie. Pomogę Ci. - ze skoczył na ziemię co i ona uczyniła. Stanął w miejscu.

-Nie potrafię czytać ci w myślach. Musisz mi powiedzieć co myślisz. - powiedział przyciskając ją do skały.

-Nie wiem... Napewno... Boję się, że znikniesz...że cię stracę. - powiedziała, a on się lekko uśmiechnął.

-Nie wiesz jak długo na ciebie czekałem. - położył jej rękę na klatce piersiowej. - Lew zakochał się w owcy.

-Głupia owca. - zaśmiała się Klaudia.

-Stuknięty Lew masochista. - też się zaśmiał.

ZmierzchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz