Rozdział V

96 13 6
                                    

— Tak długo jak będą istnieć zwycięzcy, tak samo obecni będą przegrani, to są twoje słowa. Tylko pewnie nie zakładałeś, że będziesz należał do tej drugiej grupy.

Spojrzał na niego poirytowany.

— On jeszcze tu wróci, zobaczysz — odparł posępnym tonem mrocznej wyroczni.

— Chyba tylko po to, żeby cię pokonać — stwierdził Zetsu. — A mówiłem, by go tam zostawić...

Mężczyzna nie zamierzał dłużej z nim dyskutować. Wciąż uważał, że Zetsu zdradził go, opuszczając Obito. Ten dureń nawet się nie starał, żeby sprowadzić go tu z powrotem. Gdybym tylko mógł zrobić to sam, plan Księżycowe Oko już dawno byłby zrealizowany.

*

Potem nastała niezręczna cisza.

Była to jedna z tych rzadkich chwili, w których nawet Obito nie wiedział co mówić, wszak o tym, że chce zostać Hokage zdążył go już poinformować trzy razy. Imiona swoje już znali. Pozostawało, więc tylko kontemplowanie czerwonych kubków, które wręczył im mężczyzna. Gdyby nie przeciągające się milczenie, Rin czułaby się jak na prawdziwym pikniku. Piękna pogoda, urocza leśna okolica, wspaniałe towarzystwo.

— No... To jak to jest być jinchuriki? — zapytała, nie mogąc znaleźć lepszego tematu.

— Moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze albo że niedobrze — odparł. — Gdybym miał powiedzieć, co cenię w życiu najbardziej, powiedziałbym, że ludzi. Ekhm...

Urwał, wyczuwając czakrę jakiejś postaci czającej się za drzewami. Nawet nie wstał, ze spokojem zapytał, kierując swe słowa w stronę, gdzie jak sądził, znajdowała się owa persona.

— Czyżby pan też się chciał dołączyć do naszej bandy spierdolenia?

Ejże, co to za słownictwo przy dzieciach!?

Ośmiu białych Zetsu stanęło naprzeciw nich. Obito i Rin odruchowo ruszyli do ataku. Roshi w tym czasie dokończył swoją kanapkę z dżemem truskawkowym.

Dzieciaki są naprawdę niezłe! Chyba będziemy musieli się poważnie zastanowić, kto komu poderżnie gardło nocą.

No, co ty to nasi przyjaciele.

— I jak jesteś z nas dumny? — zapytał Obito.

— Walczysz jak prawdziwy Hokage, jeszcze trochę a naprawdę nim zostaniesz — odparł.

— Tak czysto technicznie to w dziewięciu procentach jestem już Hokage. — powiedział, pokazując swoją lewą rękę. — Jest taka biała, ponieważ są to komórki Hashiramy Senju, który był pierwszym hokage. A, że ręka stanowi dziewięć procent ciała, oznacza to, że ja też jestem w dziewięciu procentach Hokage!

Roshi słuchał tej historii ze znużeniem. Zwiedził już niemal cały świat i widział już wiele dziwniejszych rzeczy. Natomiast Rin zdawała się być z lekka zniesmaczona tym dziwacznym odkryciem.

— Wciąż czekam na dzień, w którym zostaniesz stu procentowym Hokage — powiedziała.

Roshi dokończył już swój posiłek, dlatego wstał i otrzepując się z okruszków zwrócił się do Rin:

— No to chyba najwyższa pora na nasz pierwszy trening!

Nohara wstała z koca. Obito również się zbierał, ale powstrzymał go mężczyzna.

— Ty tu zostań i poopalaj się — powiedział do Uchihy. – Nie miej takiej miny. Masz ważną misję, pilnuj koca.

Oczywiście, gdy tylko się oddalili — Obito stworzył klona, a sam udał się do lasu, by potrenować. Znów wyczuwał jego obecność. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że czarny Zetsu wytwarzał wokół siebie niepokojąco paskudną aurę.

Lemoniada[Obito x Rin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz