Guren siedział u siebie w gabinecie męcząc się nad papierami. Bo to przecież nie fair, by on, wielki Ichinose miał robić papierkową robotę.
Znudzony bujał się na krześle i bawił długopisem. Rozmyślał o wszystkim i o niczym.
Pov. Guren
Nagle obok mnie zmaterializowała się moja dawna miłość-Mahiru.
-No witaj Mahiru. Co Cię do mnie sprowadza? Czyżby nieudany związek?-Zapytałem kąśliwie.
-Nie. W związku mi dobrze. Po prostu teraz się nudzę, a widzę, że Ty również.
-Oh zamknij sie. Mam dużo roboty, ale mi sie nie chce. Pójdę ponarzekać Hiiragim.
Mahiru zmarszczyła brwi.
-Nie rób tego. Niektórzy mogą przez to cierpieć Guren.-Powiedziała i zniknęła. No to tyle ją widziałem.
Nagle do gabinetu wszedł Kureto. Soldinie mnie opierdzielił, na co ja mu dogadałem, a co znowu mnie opierdzielił i wkurzony wyszedł.
Z zasady działo się to popołudniu, a nie wieczorem, więc cóż.
Westchnąłem i skończyłem robotę, by potem udać się do mojego mieszkania. Zamkąłem gabinet i udałem się do samochodu.
Pov. Shinya
Siedziałem w gabinecie i uzupełniałem papiery. Byłem spokojny, bo Kureto dzisiaj nie przyszedł, czyli Guren nie odjebał nic za co mogłoby mi się dostać.
Już zbierałem się do wyjścia, gdy nagle moje drzwi zostały szeroko otwarte.
-Shinya!-Wrzasnął rozwścieczony mężczyzna. Na ten głos przeszły mnie ciarki. Kureto stanął przedemną.
-H-hai?-Spytałem doskonale wiedząc co mnie czeka.
Kureto Hiiragi podszedł do mnie i uderzył z całej siły w policzek. Wiedziałem, że to za zachowanie Gurena.
Pisnąłem cicho przekręcając głowe, iż uderzenie było zbyt mocne. Chciałem się bronić, ale nie mogłem. Jestem snajperem. Walka wręcz nie idzie mi dobrze, a Kureto jest silniejszy!
Po chwili już leżałem przy rozkruszonej ścianie. To tak bardzo bolało. Kureto podszedł do mnie i uderzył kilka razy w brzuch. Zakaszlałem krwią.
-Jutro jest zbiórka o 8.00 na placu. Nie spóźnij sie.
Warknął i wyszedł, a ja leżałem na ziemii jęcząc cicho z bólu.
-Guren-san...czy Ty na prawdę nie widzisz moich starań?-Szepnąłem z łzami w oczach i zamknąłem oczy.
Gdy ból zmalał, wstałem i wziąłem torbe z rzeczami i Byakkomaru. Powoli skierowałem się do auta, gdzie wziąłem leki na uspokojenie i przeciw bólowe.
Ruszyłem do rezydencji Hiiragich. Tak bardzo nienawidzę tej rodziny.
Zamknąłem się w mieszkanku. Zjadłem tosta z dżemem i wykapałem się.
Posmarowałem posiniaczony brzuch maścią, a reszte ran jakimś kremem.
Położyłem się do łóżka cały czas rozmyślając nad Gurenem. Tak bardzo go kochałem, za każdym razem broniłem...a on jakby tego nie widział.
Westchnąwszy położyłem się na boku i jakoś udało mi się zasnąć.
***
Następnego ranka obudził się o 6:30. Była to idealna godzina według białowłosego.
Przeciągnął się i załatwił poranną rutynę. Popatrzył na siniaka na brzuchu i westchnął. Nałożył maść i bandaż na ranę, po czym udał się do kuchni po herbatę i tosta truskawkowego. Wypił i zjadł.
Wziął prysznic, poczesał się i ubrał mundur. Jeszcze odrobina perfum "pożyczonych" od Shinoy i gotowe.
Na szybko wziął tosta z kuchni i trzymając go w ustach pobiegł do auta.
Zapiął pasy, uruchomił silnik i wyjechał swoim Ferrai zamiatając za sobą kurz.
Na miejscu zaparkował pod jakimś budynkiem i wyszedł trzymając broń. Zacisnął zęby czujac bół spowodowany raną.
Punktualnie ustawił się w szeregu, a kilka chwil potem, obok pojawił sie Guren wraz ze swoim oddziałem.
Pov. Shinya
Obok nich stanęła Shinoa i jej odział oraz jeszcze pare innych. Patrzyłm ukradkiem na Gurena i na szczęście chyba tego nie zauważył.
Dowiedziałem się, że mamy iść polować na wampiry w danym miejscu i uratować ludzi.
Ja miałem wyznaczony teren gdzie ponoć mieli na mnie czekać lub dopiero dołączyć.
Gotowy udałem się w stronę wyjścia i tam poszedłem spacerkiem w umówione miejsce.
Nucąc pod nosem zatrzymałem się przed stacją metra. Chyba byłem tu sam, bo nikogo nie było. Zmartwił mnie brak innych odziałów...w końcu nie mogli zostawić mnie samego.
Powoli udałem się na dół uważnie nasłuchując. Nikogo jednak nie spotkałem, prócz kilku dzieci. Nie mogłem ich zabrać. Musiałem czekać na jakąś pomoc.
Powoli schodziłem na dół. Zobaczyłem samotnego wampira. To moja szansa na zabicie jednego!
Szybko wystrzeliłem Byakkomaru tak by go zabił, a sam udałem się dalej.
Byłem już praktycznie na ostatnim pietrze, gdy nagle ściana za mną się zawaliła.
-cholera...-To była puapka, w którą wpadłem. Przekląłem pod nosem i już miałem rozwalić to co sie zawaliło Byakkomaru, gdy nagle ktoś wytrącił mi broń z ręki, a ja sam upadłem na ziemie.
Krzyknąłem w nadzieji, że ktoś mnie usłyszy, ale byłem sam na sam z arystokratą.
-oooh? Jaką masz ładną buźke człowieczku. Czyżbyś był tu sam?-Zaśmiał się i podniósł mnie do góry za fraki. Zakaszlałem cicho i popatrzyłem na niego.
Szybko mu się wyrwałem i odskoczyłem. Niestety, szybsze stworzenie kopnęło mnie w brzuch, tak, że odleciałem na drugi koniec korytarza. Upadłem na ziemię kaszląc krwią. W końcu walnął w moją ranę.
Szybko znalazł sie przy mnie chcąc wypić przy mnie krew.
To mój koniec. Umrę w tym miejscu. Zaraz mnie zabije. Nikt mnie nie uratuje. W moich oczach zebrały sie łzy gdy wampir wpił się w moją szyję.
Już nigdy nie wyznam uczuć Gurenowi, nie zobacze jego uśmiechu, nie wyzwę go od największych debili i idiotów...
Tak bardzo bolały mnie te myśli. Próbowałem sie szarpać, ale nie miałem siły.
Nagle znalazłem się w jakimś dziwnym miejscu. Byłem na jakimś kamieniu, wampir topił się w lawie.
Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. To przecież iluzja Goshiego!
Spróbowałem wstać, lecz nie dałem rady. Sayuri w tym czasie zabiła szybko rozkojarzonego arystokrate, a ja szukałem wzrokiem Gurena.
Odpowiedź pojawiła się sama. Ichinose podniósł mnie i postawił na ziemie. Znowu bym upadł, więc wziął mnie na ręce.
-Już jestem księżniczko~-Zaśmiał sie, a ja zarumieniłem mocno.
Wybiegł ze mną razem z drużyną. Reszta zajęła się ewakuacją dzieciaków i eksterminacją wampirów.
Nagle ból przybrał na sile, a obraz zaczął sie zamazywać.
-Gu-guren...-Zdążyłem powiedzieć nim straciłem przytomność.
CZYTASZ
Czy Ty nie widzisz moich starań?! ||GurenShin||
FanficCzy wszystkie wybryki Gurena uchodzą mu płazem? Póki co tak, iż to biedny Shinya zawsze jest raniony. Jednak gdy Guren i Shinya się do siebie zbliżą, czy Guren dostrzeże jego starania? Ekhem. Chve powiedzieć, że książka nie jest do końca kanoniczna...