Pov. Shinya
Obudziłem się przykryty kołdrą. Widziałem sufit, ale nie był mój. U siebie za wczasu narysowałem tygrysa Byakkomaru z nudów.
Wstałem do siadu, ale od razu syknąłem. Rany dały i sobie znać.
Rozejrzałem się wkoło i zrozumiałem, ż3 jestem w szpitalu. Zamrugałem kilkakrotnie, po czym wystawiłem nogi za łóżko. Moje nagie stopy spotkały się z zimną podłogą.
-brrr...zimna...-Zauważyłem moje puchate kapcie, więc je założyłem od razu i poczłapałem do lustra. Podniosłem szpitalną koszulę i obejrzałem swój brzuch.
Rana była w troche lepszym stanie, drobne siniaki już znikały. Wywnioskowałem, więc, że siedziałem tu kilka dni nieprzytomny. Kureto mnie opierdoli mocno ehh...
Ubrałem normalne ubrania w tym krotkie spodenki, podkoszulek i bluze na suwak, którą obwiązałem w pasie. Szybkie trampki na nogi i można iść.
Wyszedłem z sali i od razu wpadłem na Gurena. Uderzyłem głową w jego tors i upadłem na tyłek.
-oh! Sorki Shinya. Myślałem, że nie śpisz.-Podał mi dłoń. Od razu za nią chwyciłem i wstałem. Rozmasowałem mój obolały tyłeczek.
-Nic się nie stało. Ja też powinienem uważać.-Uśmiechnąłem się szeroko.
Ichinose zaśmiał się i zamknął za sobą drzwi.
-Rozmasować Ci Twój biedny tyłeczek? Powinno pomóc~
Od razu sie zaczerwieniłem i krzyknąłem na niego.
-N-nie dziękuję! Baka Guren.-Westchnąłem i popatrzyłem na niego nadymając policzki.
-Do prawdy urocze. Jak sie czujesz?-Zmienił temat.
-W miarę dobrze. Ile spałem?-Spytałem zaciekawiony.
-Ano...gdzieś z cztery dni. Jesteś głodny?
-nie, nie! Nie potrzebuje!-Zaprzeczyłem szybko, ale mój brzuch mnie zdradził. Głośne burczenie wydostało sie z mojego ciała, a ja złapałem się za niego.
Paliłem się ze wstydu, a Guren tylko sie ze mnie śmiał.
-Masz szczęście. Przyniosłem Ci tosty z dżemem truskawkowym. Ty chyba nic innego nie jesz.
Mówiąc to podał mi pakunek. Od razu go otworzyłem i zacząłem rozkoszować się pysznym smakiem tostów.
Popatrzyłem na granatowowłosego.
Mamrotał coś pod nosem.Nagle w mojej głowie odezwał się Byakkomaru.
-Rozmawia z Mahiru. Czuje jej obecność.
Od razu coś ukłuło mnie w serce. No tak. Mahiru. Moja starsza, przyrodnia siostra.
Miłość mojej miłości.Podszedłem do Gurena jakby nigdy nic i złapałem go za ramię.
-Dzięki za posiłek! Ja muszę spadać zdać raport Kureto!-Nie chciałem, ale wiedziałem, że muszę przyjść odpowiedzieć na kilka pytań. A może po prosty mam być workiem, by sie wyrzyć na mnie?
Wyszedłem powoli i udałem się do mojego auta. Stało niedaleko szpitala, więc o tyle dobrze.
Wsiadłem i od razu pojechałem w strone rezydencji. Gdy byłem na miejscu, to udałem się pod pokój głowy Hiiragich.
Wziąłem wdech i klepnąłem się w policzek dla opanowania. Nie mogłem okazać słabości.
Zapukałem w charakterystyczny dla siebei spokój.
-Wejść!-Usłyszałem donośny głos i się wzdrygnąłem.
Powoli wszedłem do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Aoi stała w rogu pokoju i obserwowała wszystko beznamietnym wzrokiem.
Zbliżyłem się do biurka.
-Podobno straciłeś przytomność podczas misji.
Wyprostowałem się i nabrałem powietrza.
-Przyszedłem we wskazany kierunek. Nikogo nie było, więc poszedłem sam, myśląc, że sie spóźnią. Misja jest priorytetem prawda?
Kureto przytaknął.
-W metrze były same dzieci. Zabiłem kilka wampirów niższej rangi i zszedłem na sam dół. Kamienie i ziemia za mną sie osunęły i arystokrata odciął mi wyjście. Odtrącił broń. Potem przyszła drużyna Gurena i mnie wspomogła.-Chciałem pokazać mu, że Guren sie wykazał
Na to dziwnobrwisty zmarszczył swoje dziwne brwi.
-Podpułkownik Ichinose powienien być w tym czasie gdzie indziej.-Warknął a ja się przestraszyłem. Po mojej bladej skórze przeszły ciarki.
Wstał i podszedł do mnie.
-A-ale...t-to nie moja wina!-Odważyłem się obronić głosem. Ten wybryk kosztował mnie bardzo dużo.
-Nie pyskuj gówniarzu! Jesteś na utrzymaniu mojej rodziny!
Mówiąc to, uderzył mnie w twarz z taka siłą, że upadłem na ziemię. Nim zdążyłem się podnieść, ten już był przy mnie i kopał mnie w moją ranę.
-Yamete*!-Krzyczałem i piszczałem z bólu zwijając się w kłębek.
Gdy skończył, całą twarz miałem w łzach, a bluza i koszulka zabarwiły się krwią.
Wykopał mnie z ganinetu i zostawił przed drzwiami jak porzuconego kota.Drżąc powoli wstałem. Oparłem się o ścianę i powoli sie skierowałem do mojego mieszkanka po drodze wywalając się pięć razy. Obraz zaczął mi się zamazywać przez łzy ciągle zbierajace mi się w oczach.
Został mi jeszcze jeden korytarz do pokonania, a ja już czułem, że nie dam rady.
-Dla-dlaczego...dlaczego j-ja? P-przecie-cież ni-nic ni-nie zrob-zrobiłem...
Szlochałem i ostatnie kilka metrów doczołgałem sie do pokoju. Otworzyłem drzwi i od razu upadłem na podłoge.
Kopnąłem je, by się zamknęły i odetchnąłem z ulgą. Wreszcie bezpieczny.
Ten dzień był okropny. Zostałem ukarany niesłusznie....znowu.
Podszedłem do łóżka i zrzuciłem z siebie ubrania. Gdy zobaczyłem ranę to wystraszyłem się nie na żarty. Wyglądała ona okropnie.
Udałem się do wanny i nalałem sobie wodę by się wykąpać. Odetchnąłem z ulgą wiedząc, że teraz czeka mnie papierkowa robota przez całe dwa tygodnie.
Zrobiłem sobie herbatę i tosty z serem. Wziąłem opakowanie z pigułkami na ból i paczke z antydepresantami. Gdyby nie one i Guren to bym sie zabił.
Wziąłem dwa antydepresanty, pamietajac o tym, by nie przesadzić. Pigułki na ból...miałem gdzieś ograniczenia.
Wysypałem sobie szesć pigułek na dłoń i połknąłem.Usiadłem niczym prawdziwy król w wannie i zacząłem jeść jedzonko popijając herbatę.
Rana piekła mnie niemiłosiernie, bo leki jeszcze nie zaczęły działać. Westchnąłem i zanurzyłem się po nos w ciepłej wodzie.
-Oh Guren...kiedy zauważysz moje starania?
Spytałem w nicość.
Po godzinie wyszedłem z wody i się wytarłem. Ubrany w piżamę we wzór z tostami z dżemem, posprzątałem po sobie i położyłem się spać.
-Dobranoc...-Zamknąłem oczy i pozwoliłem, by sen mnie zmożył.
*Yamete-Przestań

CZYTASZ
Czy Ty nie widzisz moich starań?! ||GurenShin||
FanfictionCzy wszystkie wybryki Gurena uchodzą mu płazem? Póki co tak, iż to biedny Shinya zawsze jest raniony. Jednak gdy Guren i Shinya się do siebie zbliżą, czy Guren dostrzeże jego starania? Ekhem. Chve powiedzieć, że książka nie jest do końca kanoniczna...