- Do Zakazanego Lasu, Candy. - Megan spojrzała psidwakowi w oczy. - Pamiętasz?
Cotton Candy polizał ją po twarzy i dotknął czubkiem nosa jej czoła. Jakby chciał powiedzieć: „Nie martw się, nie takie akcje już robiłem".
Megan wciąż nie potrafiła uwierzyć, że to robi. Ale potrzebowali odwrócić uwagę Filcha. A co mogło być lepszym przedmiotem do zainteresowania woźnego niż psidwak, który zupełnie przypadkowo zaatakuje Panią Norris? Dziewczyna westchnęła ciężko i pocałowała Candy'ego w łebek, po czym wyciągnęła różdżkę i wyszeptała parę zaklęć ochronnych. Tak na wszelki wypadek.- Leć ich odciągnąć. A potem dam ci podwójną porcję mięsa. - obiecała Meg i wypuściła Cotton Candy'ego ze swoich objęć.
Psidwak prychnął parę razy, jakby dla rozgrzewki, i pobiegł w stronę kotki Filcha. Megan przyglądała się rozwojowi akcji. Candy nie był nigdy agresywny. Ale teraz zaczął warczeć jak prawdziwie wściekły pies. Po chwili zaczął szczekać i zerwał się w kierunku zaskoczonej Pani Norris. Kotka zaczęła uciekać. Nie minęła minuta, kiedy pojawił się Filch. Zaczął odganiać psidwaka, który warczał i szczekał. Co chwila kłapał zębami, umykał i znów się zbliżał, drażniąc się z woźnym. Tym sposobem odciągał go od szkoły, kierując się w stronę Zakazanego Lasu. Potem tam właśnie miał uciec i czekać, aż przyjdzie po niego Megan. Dziewczyna wiedziała, że nic mu się nie stanie. To był mądry psidwak, a leśne stwory go znały. Strzała na pewno go wyczuje.
Teraz Megan mogła spokojnie iść do Pokoju Życzeń. Cały ten plan obmyśliła razem z bliźniakami i Darcy. Głowili się cały wieczór, jak tym razem przechytrzyć ich prześladowców. W końcu Gwardia Dumbledore'a nie mogła zostać odkryta. Wpadli na pomysł, by w jakiś sposób zaszkodzić kotce Filcha, ale nie mieli pojęcia, jak. Wtedy Cotton Candy jakby wyczuł, że właśnie nastąpił jego moment i wskoczył Megan na kolana, szczękając i kręcąc się w kółko. Meg nie potrzebowała słów, by zrozumieć, że psidwak zgłasza swoją kandydaturę na żywą przynętę. Początkowo Megan nie chciała się zgodzić. Wzbraniała się i kręciła nosem, ale w końcu musiała przyznać, że to najlepszy pomysł.
Dziewczyna cicho westchnęła. Szybko dotarła pod drzwi do Pokoju Życzeń. A pod drzwiami...- George? - stanęła.
Chłopak uśmiechnął się do niej i kiwnął na drzwi.
- Idziemy?
Megan odwzajemniła uśmiech.
- Idziemy.
George otworzył przed nią drzwi i zgiął się w eleganckim ukłonie, puszczając Meg przodem. Dziewczyna weszła do Pokoju Życzeń. Zerknęła kątem oka na George'a. Zachowywał się normalnie, jakby kilka dni temu wcale nie wyznał jej miłości. Megan dużo o tym myślała. Nie była niczego pewna. Nie potrafiła udzielić mu jednoznacznej odpowiedzi. Czuła, jakby słowo „przyjaciel" nie definiowało go właściwie, ale „partner" albo „kochanek" również jakoś jej nie pasowały. Najwyraźniej Megan utknęła gdzieś pomiędzy przyjaźnią a miłością. W strefie, gdzie miała teraz wybór - cofnąć się do stopnia przyjaciela lub zrobić krok w przód, w stronę miłości. Megan nie potrafiła zdecydować. Czuła się jak w potrzasku. Miała wrażenie, że czego by nie zrobiła, niosłoby to za sobą poważne konsekwencje. Jakie? Tego Megan nie potrafiła określić. Postanowiła czekać. Wiedziała, że cierpliwość popłaca. Przyjdzie czas, kiedy wszystko już będzie wiedziała.
- Meg! - Darcy podbiegła do przyjaciółki. - I jak?
- Mamy spokój. - uśmiechnęła się.
- Harry powiedział, że pora na serię pojedynków! - klasnęła w dłonie. - Będziemy się mierzyć para na parę. No i wybacz, ale zgodziłam się być w parze z Neville'm...
- A, to nic nie szkodzi! - George objął Megan ramieniem. - Ja się nią zajmę, Darcy! Spokojna twoja rozczochrana!
- Jestem rozczochrana?! - dziewczyna od razu złapała się za głowę. - Gdzie?! Przecież niedawno się czesałam!
Meg przewróciła oczami i poklepała ją po włosach.
- Twoje włosy są w najlepszym porządku, Darcy. - zapewniła ją, po czym zwróciła się do George'a: - A co z twoim braciszkiem? Nie będzie zawiedziony, że go tak zostawiasz na pastwę losu?
- Oj, uwierz mi, Fred sobie poradzi. To już duży chłopiec. - mrugnął do niej chłopak.
Megan uśmiechnęła się. Wiedziała, że razem z George'm stanowią bardzo zgrany duet. Ostatnio często razem ćwiczyli, a akcje z Umbridge jedynie wzmacniały ich więź. Megan ufała George'owi, a on ufał jej. To właśnie był sekret ich ciągłych sukcesów.
I nadeszła pora, by zaprezentować ich współpracę innym.~*~
Megan i George stanęli naprzeciw Pravati i Padmy Patil. Megan pomyślała, że bliźniaczki mogą być trudnymi przeciwniczkami z racji swojej więzi, ale ona przecież miała George'a. Spojrzała na swojego kompana.
- Bronię. - powiedziała cicho.
- Atakuję. - uśmiechnął się.
Choć obydwoje wiedzieli, że końcowy atak wykonają razem, by miał większą moc. Megan wolała jednak odbijać zaklęcia, zostawiając George'owi część ofensywną. Żałowała jedynie, że nie mogła używać swoich zdolności metamorfomagicznych. Cóż, takie zasady.
Harry dał im sygnał i bliźniaczki zaatakowały. Megan odbiła pierwsze zaklęcie wprawnym ruchem różdżki, a George zaatakował zza jej pleców. Raz atakowała Pravati, raz Padma. Ale jakkolwiek nie chciałyby obezwładnić Meg albo George'a, młoda metamorfomag nie przepuściła ani jednego zaklęcia. Spokojnie, jakby wybierała się na spacer, odbijała ataki, umożliwiając George'owi swoje działanie.
Padma i Pravati zwolniły. Były zmęczone. Minęło już pięć minut, a to, jak na pojedynek, niezwykle długo. Liczyły na szybkie zwycięstwo, a tu taki klops.- Kończymy? - zwróciła się Megan do George'a.
- Myślę, że już wystarczy tej zabawy. - kiwnął głową z uśmiechem.
Bliźniaczki zaatakowały jednocześnie. Tym razem Meg odbiła jedno zaklęcie, zostawiając drugie swojemu kompanowi. Potem obydwoje machnęli różdżkami i zawołali:
- Stupefy!
Dwie wiązki światła wystrzeliły z różdżek, po czym nagle zawirowały, połączyły się i uderzyły w zaskoczone bliźniaczki. Padma i Pravati zostały odrzucone w tył, upadając na podłogę. Zaklęcie podziałało z podwójną mocą, aż Megan zrobiło się żal sióstr Patil. Przybiła żółwika z George'm. Chłopak mrugnął do niej, na co jedynie się zaśmiała. Podeszła do pokonanych przeciwniczek, które jeszcze się zbierały z podłogi. Pomogła im wstać i uśmiechnęła się.
- Bardzo udany pojedynek. - powiedziała.
- Byliście niesamowici. - odparła Pravati.
- Naprawdę cudowni. - dodała Padma.
Megan skinęła w podziękowaniu głową.
- Myślę, że to wystarczy na dziś. - powiedział Harry.
Meg podeszła do George'a.
- Co tam, Żeluś? - uniósł z uśmiechem brew.
- Chcesz ze mną odebrać Cotton Candy'ego z Zakazanego Lasu, moja sroko w ludzkiej skórze? - zapytała.
- Z przyjemnością. - objął ją ramieniem i pociągnął w stronę wyjścia.
Niezauważeni, wymknęli się na korytarz. George wyciągnął różdżkę i po chwili zmienił się w srokę. Megan wiedziała, że wymaga to od niego dużego wysiłku. Nie dziwiła się, a była pod wrażeniem. Sama zmieniła się we wronę i stanęła na parapecie okna. George wzbił się w powietrze i popatrzył wyczekująco na Megan. Dziewczyna poszła na jego przykładem i już za chwilę lecieli w stronę Zakazanego Lasu. Megan czuła się szczęśliwa, mając tak wspaniałego przyjaciela u boku.
Zaraz w jej głowie jednak pojawiła się kolejna myśl - czy w takim razie nie lepiej jest zostać na tym poziomie?
CZYTASZ
Puchońskie dziewczę - George Weasley x OC
Fanfic- Zobaczmy, zobaczmy... Ach, cóż za bajzel! Co w tej głowie siedzi? Hm, hm... Lojalna, nie ma co... Hojność... A więc to tak... Wszystko pomieszane... Inteligentna, więc może do Ravenclaw? Nie, nie, jednak nie. Widzę tutaj przyjaciele na pierwszym m...