Rozdział 42

11.2K 451 69
                                    

Wysiadam zadowolony z samochodu i zdejmuję kask. Dawno tak dobrze się nie bawiłem i kurwa potrzebowałem tego. Ostatni miesiąc był dla nas cholernie ciężki. Moja siostrzyczka nadal jest w śpiączce i nie wiadomo kiedy się obudzi. Przy okazji straciłem przyjaciela, który nie rusza się ze szpitala, praktycznie tam zamieszkał. Do tego Izi przez ostatnie dwa tygodnie przechodziła przez kolejne mdłości co ją osłabiało i miałem pełne ręce roboty z Ashem. Doszło do tego, że maluch chodzi ze mną do pracy co nie powiem, że mi się nie podoba. No może oprócz sytuacji kiedy pomalował umowę bo Laura przez przypadek położyła ją na stoliku przy kanapie. Nasze zasady w biurze nadal panują i to co znajduje się w obrębie kanapy i stolika jest jego a reszta moja. Nawet nie mogłem się na niego wkurzyć. Uśmiecham się na to wspomnienie. 

Razem z rudą stwierdziliśmy, że nie będziemy robić hucznego wesela i wystarczy nam iż się pobierzemy w gronie najbliższych. Ten dzień przypada na jutro, lecz dziś Mert zaplanował mi masę atrakcji. Stwierdził, że nie mogę się ożenić i nie mieć kawalerskiego. Więc o to pierwsza z jego atrakcji właśnie dobiegła końca. Czego cholernie żałuję. Cholernie tęskniłem za szybką jazdą. Kiedyś wyścigi były dla mnie odskocznią i chyba pozostanie tak już zawsze. 

-I jak? - mój przyjaciel stoi obok boksu z zadowoloną miną i bacznie mi się przygląda. 

-Zajebiście. - przybijam mu piątkę i wchodzę do pomieszczenia by pozbyć się kombinezonu ochronnego. - Nie mam pojęcia skąd wiedziałeś, że tego potrzebuję ale dzięki Ci wielkie. 

-yhy... - szczerzy się. - Poczekam w samochodzie, Izi kazała Ci przypomnieć o wizycie u lekarza. - Odchodzi a ja jeszcze przez chwilę przyglądam się z utęsknieniem na tor. Może czasem jeszcze tu zajrzę lecz nie oszukujmy się nie robię się młodszy i do tego mam teraz rodzinę i dzieci w drodze. 

To dziś mamy zaplanowaną wizytę na USG. Kurwa jakbym mógł zapomnieć o niej. Dzięki niej dowiem się kto siedzi w brzuszku mojej ukochanej. 

Po drodze Mert podrzuca mnie do Felin i wysyłam go po Izabele. Jak zawsze gdy wchodzę do pomieszczenia widzę Kraso przy jej łóżku. Facet jest niemożliwy i mam wrażenie, że postarzał się o dziesięć lat. Za to moja kochana siostrzyczka wygląda jak anioł. I gdybym nie wiedział dzięki aparaturze, że wciąż żyje miałbym wiele wątpliwości. Jej skóra jest blada a twarz jakby wykuta z kamienia. Oddałbym wszystko byleby się obudziła. 

-Lekarz twierdzi, że to jakieś zablokowanie psychiczne. - patrzę na niego oniemiały. - Wiesz nowa teoria. - wzrusza ramionami. - Zostawię was samych na chwilę. 

-Idź coś zjeść. Ja z nią posiedzę. - klepię go w ramię a ten się podnosi. Jest przybity i widać na dłoni, że cierpi. Kiedyś się myliłem. Zawsze uważałem, że jest dla niej przyjacielem lecz teraz widać jak bardzo ją kocha. Szczerze powiedziawszy cieszę się z tego, że moja siostrzyczka ma kogoś takiego przy sobie. Wskoczyłby za nią w ogień a dzień kiedy i ona zrozumie, że go kocha tak samo mocno jak on ją będzie najszczęśliwszym dla tego skurczybyka. 

-Wiesz siostrzyczko, że to już jutro. Nie mogę się doczekać kiedy Izi zostanie Panią Anders, choć i tak już teraz nią jest. - śmieję się bo znów przypomina mi się jak w firmie każdy ją tak tytułuje od kiedy się tam pokazała po raz pierwszy. - Chciałbym żebyś tam była przy nas. Brakuje mi Cię, do tego Ash tęskni za swoją ulubioną ciocią. 

Łapię ją za rękę i składam na jej czole pocałunek. 

-Obudź się wreszcie bo Kraso zwariuje do reszty bez Ciebie. - szepcę i znów siadam na fotelu który tu przytaszczyłem z Mertem dla tego dupka by nie siedział na niewygodnym krześle przez całe dnie. 

W progu pojawia się czarnowłosy i w ręce trzyma pokaźnych rozmiarów torbę na co się uśmiecham. Jak zwykle moja Izi przygotowała mu najpotrzebniejsze rzeczy oraz domowy obiad. Ta kobieta czasem bardziej dba o niego niż o mnie.

Zagubieni w ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz