godzina 8:56
Matylda mijała różnokolorowe przedwojenne kamienice. Normalnie zwróciłaby na nie uwagę, przypatrzyłaby się, oceniła, ponieważ chodziła przez rok na studia historii sztuki, a przez kolejny rok studiowała architekturę. Dopiero później poszła do szkoły policyjnej. Teraz jednak nie zwracała na to uwagi. Szybkim krokiem, można by nawet powiedzieć - marszobiegiem mijała te kamienice. Na ludzi też nie zwracała uwagi. Nie zatrzymywała się, nie zawieszała wzroku na niczym konkretnym. Po prostu szła. Ludzie jednak nie byli tacy zamyśleni jak ona. Wielu z nich patrzyło się na tę dziewczynę. No i nie bez powodu. Jej krótkie, lokowane włosy, zwykle ładnie ułożone, teraz przypominały szopę, która przeżyła tsunami. Okrągłe okulary w delikatnych oprawkach zsuwały się z piegowatego nosa, a na policzkach miała wyraziste rumieńce. Nie umalowała się dzisiaj, a to była u niej rzadkość. Ciemnobrązowy sweter był całkiem ładny, ale jasnobrązowy długi płaszcz przemoczony wodą psuł cały urok. Niebieskie dżinsy, od góry ładne, miały zamoczone końce nogawek, ponieważ ich roztrzepana właścicielka w ogóle nie zwracała uwagi na to, że właśnie przeszła przez kałużę. O jej nowych, czarnych kozakach nawet nie wspomnę. Były w jeszcze gorszym stanie niż dżinsy. Całe mokre i oblepione błotem.
________________________________________________________________________________
Niebo rozpogodziło się. Szare chmury przemieniły się w białe obłoczki. Niestety, ciągle padało. Na szczęście nie była to ulewa, a drobna mżawka. Matylda spojrzała na kałużę. Pierwszy raz od ponad godziny zawiesiła na czymś wzrok.
Chwilę później otrząsnęła się i poszła dalej. Spojrzała na zegarek. Wyraźne cyfry wskazywały na 10:15 .
Matylda: Mam jeszcze piętnaście minut. Nie wiem czy zdąż- ooooj!
Nasza roztrzepana bohaterka właśnie wywaliła się i upadła tuż obok kałuży.
Matylda: Uff, mało brakowało.
Pospiesznie wstała, otrzepała się i spojrzała, czy nie ma na sobie plam. Nie miała.
________________________________________________________________________________
Głośne stukanie do drzwi wyrwało z zamyślenia Katarzynę Polls. Wstała i biegiem, potykając się co dwa kroki w końcu doszła do drzwi.
Katarzyna: Spóźniła się pani...
Matylda: Przepraszam, ale pani mieszkanie jest na obrzeżach miasta, a wszystkie służbowe auta były zajęte.
Matylda miała nadzieję, że Pani Katarzyna nie spyta ją o autobus. Oczywiście wczoraj musiał jej się skończyć bilet miesięczny! I tak spóźniła się do pracy, więc nie było mowy o kupnie nowego. Prywatnym samochodem też nie pojechała, bo Nathan pojechał nim do pracy.
Matylda: Ale przyszłam tu w konkretnej sprawie, czyli zaginięcia Amandy Polls.
Katarzyna: Tak, tak. Proszę za mną, do salonu.
Szybkim krokiem przeszła białym korytarzem. Matylda również, ale wolniej. Mogła tu spędzić cały dzień, bo sprawa była ważna, a klientka dobrze płaciła. Idąc patrzyła na obrazy wiszące na ścianie. Jeden z nich, największy, przedstawiał konia skaczącego przez przeszkodę, a na nim jakąś małą dziewczynkę w blond włosach powiewających na wietrze. Miała bardzo ładny różowy sweterek i ciemnogranatowe dżinsy. Spojrzała się przed siebie i zauważyła, że Pani Katarzyna stoi na końcu korytarza i patrzy się na nią.
Katarzyna: To jest właśnie Amanda.
Matylda podeszła do niej i spojrzała jej w oczy. To były oczy starej, smutnej, zmęczonej życiem kobiety. Dostrzegła w nich łzę.
Matylda: W takim razie, proszę mi wszystko opowiedzieć.
Usiadła na pudrowo-różowym fotelu naprzeciwko Pani Katarzyny.
Katarzyna: Wracałyśmy ze spaceru i przechodziłyśmy obok placu zabaw. Amanda chciała się na nim pobawić, a konkretnie pohuśtać. Pozwoliłam jej... to była najgorsza decyzja mojego życia. Moja koleżanka akurat tamtędy przechodziła i zaczepiła mnie. Straciłam Amandę z oczu, bo patrzyłam się na koleżankę. Nagle ona krzyknęła. Usłyszałam też krzyk Amandy. Odwróciłam się... i jej już nie było.
Matylda: Dobrze, a kiedy to było? Poproszę dokładną datę.
Katarzyna: To było 4 marca 2001 roku w Gdańsku.
Matylda nie umiała ukryć zdziwienia. Zdołała tylko wybąkać:
Matylda: A-ale to było 20 lat temu... szanse, że dziewczyna żyje, biorąc pod uwagę, że porywacze nie żądali okupu* są znikome... Czy przez 20 lat nikt się tym nie zajął?
Katarzyna: Policja umorzyła sprawę... a ja przed śmiercią chcę wiedzieć, co się z nią stało... nawet, jeżeli wieści będą złe.
*okup - pieniądze żądane przez porywaczy w zamian za porwanego/ofiarę
CZYTASZ
Czy ona to naprawę ja?
Misterio / SuspensoW 2001 roku, a dokładniej 4 marca zaginęła pięcioletnia Amanda Polls. Po kilku latach sprawę umorzono, ze względu na brak dowodów. W 2021 matka dziewczyny znów zgłosiła sprawę, tym razem, do biura detektywistycznego. Sprawę dostają Matylda Silver...