Rozdział 2

118 5 4
                                    

Kilka dni po spotkaniu w restauracji, siedziałam w biurze i tłumaczyłam tekst jakiegoś skryptu reklamowego, zleconego przez sieć sklepów handlujących ciuchami. Byłam mniej więcej w połowie, gdy do mojego biura zadzwonił telefon z recepcji.

— Halo? — odebrałam, wciąż pisząc tekst.

— Sara? — odezwała się dziewczyna z recepcji, Kamila.

— No, co tam? — odpowiedziałam jej lekko.

Od kiedy obie w jednym czasie zaczęłyśmy pracę w biurze tłumaczeniowym, od razu przeszłyśmy na ty. Byłyśmy w zbliżonym wieku, choć wydawało mi się początkowo, że ona jest ode mnie dużo młodsza.

— Kurier przyniósł dla ciebie kwiaty — poinformowała mnie.

Moje palce płynące po klawiaturze, zatrzymały się w bezruchu.

— Kwiaty? — zapytałam zaskoczona.

— Są piękne — pisnęła zachwycona. — Jesteś mocno zajęta? Jeśli tak, to ci je przyniosę — zaoferowała.

Już nie byłam.

— Nie, nie, już schodzę — poinformowałam ją i rozłączyłam rozmowę. — Kwiaty? — zapytałam sama siebie. — Niby od kogo?

Wstałam od biurka i wciąż się nad tym zastanawiając, zeszłam na dół do recepcji. Tam czekał na mnie ogromny bukiet białych róż.

— Są cudowne — pisnęła znów z zachwytu Kamila, gdy spostrzegła mnie na schodach.

Bukiet był tak duży, że musiałam go podnieść dwoma rękami.

— Boże, pachną cudnie — powiedziałam, gdy przysunęłam kwiaty do twarzy.

— Spotykasz się z kimś? — zapytała dyskretnie Kamila.

Spojrzałam na nią jak na ducha.

— No co ty, nie — zaprzeczyłam. — Jesteś pewna, że one są w ogóle dla mnie? — zapytałam.

— Są na pewno dla ciebie — potwierdziła. — Kurier podał dokładnie twoje imię i nazwisko — zapewniła. — Ach, no i jest jeszcze to! — dodała i odwróciła się w stronę biurka.

Otwarłam szerzej oczy.

Było coś jeszcze?

Tymczasem Kamila odwróciła się znów do mnie, trzymając w ręce białe, płaskie pudełko przewiązane złotą wstążką.

— To chyba czekoladki — zaśmiała się słodko. — Jesteś pewna, że nie masz chłopaka?

— Chłopaka? Zwariowałaś? Nie mam nawet pojęcia, od kogo mogłyby być, a co dopiero czy mam chłopaka — zadrwiłam i zastanowiłam się chwilę.

— Ale jest bilecik. Mozę on ci podpowie? — zapytała i pokazała mi palcem na małą karteczkę wśród kwiatów.

Sięgnęłam po nią i otwarłam, przytulając bukiet do siebie.

Ciąg znaków nic mi jednak nie mówił, za to świetnie informował mnie, od kogo są kwiaty i domniemane słodycze.

좋은 하루 되세요. 박지민 — było napisane na bileciku.

Były od Jimina, kolegi z pracy Roberta. Speszyłam się, gdy się domyśliłam. Uśmiechnęłam się dla niepoznaki do Kamili. Odłożyłam kwiaty na biurko i złapałam za pudełko. Zsunęłam wstążkę i otwarłam opakowanie. Czekoladki wyglądały naprawdę apetycznie. Wyciągnęłam pudełko w stronę Kamili.

— Proszę, poczęstuj się. To od znajomych, organizuję im ślub — skłamałam, choć czułam, jak płomień wstępuje mi na policzki.

Nigdy nie umiałam kłamać.

Kamila poczęstowała się jedną czekoladką i włożyła ją do ust.

— Boże, jakie pyszne. Muszą być cudowni ci twoi znajomi. Życz im wszystkiego dobrego — powiedziała miło.

Poczęstowałam ją jeszcze jedną czekoladką, podziękowałam w imieniu "znajomych" i wyszłam czym prędzej z recepcji. Po drodze na piętro modliłam się, żeby nikogo więcej nie spotkać i nie musieć kłamać. Bukiet ciężko było unieść, a co dopiero ukryć. I jeszcze te czekoladki.

Kiedy wpadłam do biura, sama nie wiedziałam co mam zrobić. Położyłam kwiaty i czekoladki na biurku, po czym usiadałam. Kwiaty były naprawdę przepiękne, a czekoladki... Wyciągnęłam jedną i włożyłam do ust. Smakowała cudnie. Sięgnęłam po karteczkę. Otwarłam ją znów i wpatrywałam się chwilę w ciąg znaków, ale nie wiedziałam kompletnie, co mówią.

Nie od parady jesteś tłumaczem, debilko, żeby tak łatwo się poddać — pomyślałam sama o sobie.

Położyłam karteczkę obok laptopa i stuknęłam w klawiaturę. Ekran rozbłysł. Wpisałam: koreański, w edytor tłumaczeniowy, a na ekranie pokazała się koreańska klawiatura. Wpisywałam kolejno znaki z karteczki, aż dobrnęłam do końca. To nie było łatwe, ale jakoś mi się udało.

Na ekranie pokazało się tłumaczenie: Miłego dnia. Park Jimin.

Uśmiechnęłam się sama do siebie. To było naprawdę miłe i naprawdę sprawiło, że mój dzień stał się miły. Zastanowiłam się chwilę, co mogłabym z tym zrobić, a potem złapałam za telefon. Otwarłam nową wiadomość i wyszukałam w książce telefonicznej numer do Jimina. Dostałam go wtedy na spotkaniu, ale nie miałam zamiaru z niego korzystać. Przyjęłam go po prostu na wszelki wypadek, nie wiedząc, że faktycznie mi się przyda. A Lena miała rację. Jimin okazał się inteligentnym i błyskotliwym facetem, a rozmowa z nim była naprawdę na poziomie. Poczułam się wyjątkowo z gestem, jaki mi okazał.

"Dziękuję za kwiaty i również życzę miłego dnia. Sara." — wysłałam.

Odpowiedź przyszła niemalże natychmiast, jakby czekał na wiadomość ode mnie.

"Rozszyfrowałaś. Zupełnie nie masz za co dziękować" — stwierdził.

Uśmiechnęłam się do tej wiadomości. Zastanowiłam się znów chwilę, czy ciągnąć tę konwersację, ale nie mogłam się powstrzymać. Wpisałam w edytor: Dziękuję. Na ekranie znów pojawił się ciąg znaków.

Ściągnęłam na telefon koreańską klawiaturę i przepisałam je.

"Jeszcze raz 감사합니다" — wysłałam.

Odpowiedź znów przyszła bardzo szybko.

"Wow. Znasz koreański?" — zapytał.

Parsknęłam śmiechem.

"Nie, ale szybko się uczę" — odesłałam.

Rozmowę z Jiminem prowadziło się lekko i była przyjemna.

"커피 마시고 산책하러 가자" — wrócił do mnie znów ciąg znaków.

Skopiowałam je i wrzuciłam do google translatora, ale pokazał jakieś herezje. Koreański nie był łatwym językiem, jeśli chodziło o tłumaczenia i zdawałam sobie z tego sprawę. Trochę minęło, zanim wpisałam je w edytor tłumaczeniowy, ale ostatecznie pokazała mi się wiadomość: Wypijmy razem kawę i chodźmy na spacer.

To była propozycja. Dziwnie się z nią poczułam, ale musiałam się jakoś do niej odnieść.

"사라 예쁜 이름" — napisał znów.

Edytor pokazał: Sara, ładne imię.

Uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam na kwiaty, a potem znów na tłumaczenie. Komplementował mnie i chciał się umówić. Nie tylko na zwykłą kawę. Na randkę. A ja byłam go ciekawa i chciałam pójść.

"네" — odpisałam krótkie "tak".

"Bardzo się cieszę. Kiedy masz czas?" — zapytał znów, ale już po angielsku.

"Dziś, może być?" — odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Na ekranie pojawiło się jego imię. Zawahałam się, ale odebrałam po drugim sygnale.

— Hallo?

— Może być nawet za chwilę — odpowiedział po drugiej stronie jego głos.

— Proszę? — zapytałam, nie wiedząc, o czym mówi.

— Kawa — naprowadził mnie. — Może być nawet za chwilę — wytłumaczył, że to odpowiedź na ostatnią moją wiadomość.

Zaśmiałam się głośno. To brzmiało jak desperacja, a ja i tak czułam się z tym wyjątkowo. To było takie głupie. Dawno tego nie czułam.


💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜

^^ <3 

안녕

Sev. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 20, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Unspoken || Park Ji-minOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz