Kilka dni po spotkaniu w restauracji, siedziałam w biurze i tłumaczyłam tekst jakiegoś skryptu reklamowego, zleconego przez sieć sklepów handlujących ciuchami. Byłam mniej więcej w połowie, gdy do mojego biura zadzwonił telefon z recepcji.
— Halo? — odebrałam, wciąż pisząc tekst.
— Sara? — odezwała się dziewczyna z recepcji, Kamila.
— No, co tam? — odpowiedziałam jej lekko.
Od kiedy obie w jednym czasie zaczęłyśmy pracę w biurze tłumaczeniowym, od razu przeszłyśmy na ty. Byłyśmy w zbliżonym wieku, choć wydawało mi się początkowo, że ona jest ode mnie dużo młodsza.
— Kurier przyniósł dla ciebie kwiaty — poinformowała mnie.
Moje palce płynące po klawiaturze, zatrzymały się w bezruchu.
— Kwiaty? — zapytałam zaskoczona.
— Są piękne — pisnęła zachwycona. — Jesteś mocno zajęta? Jeśli tak, to ci je przyniosę — zaoferowała.
Już nie byłam.
— Nie, nie, już schodzę — poinformowałam ją i rozłączyłam rozmowę. — Kwiaty? — zapytałam sama siebie. — Niby od kogo?
Wstałam od biurka i wciąż się nad tym zastanawiając, zeszłam na dół do recepcji. Tam czekał na mnie ogromny bukiet białych róż.
— Są cudowne — pisnęła znów z zachwytu Kamila, gdy spostrzegła mnie na schodach.
Bukiet był tak duży, że musiałam go podnieść dwoma rękami.
— Boże, pachną cudnie — powiedziałam, gdy przysunęłam kwiaty do twarzy.
— Spotykasz się z kimś? — zapytała dyskretnie Kamila.
Spojrzałam na nią jak na ducha.
— No co ty, nie — zaprzeczyłam. — Jesteś pewna, że one są w ogóle dla mnie? — zapytałam.
— Są na pewno dla ciebie — potwierdziła. — Kurier podał dokładnie twoje imię i nazwisko — zapewniła. — Ach, no i jest jeszcze to! — dodała i odwróciła się w stronę biurka.
Otwarłam szerzej oczy.
Było coś jeszcze?
Tymczasem Kamila odwróciła się znów do mnie, trzymając w ręce białe, płaskie pudełko przewiązane złotą wstążką.
— To chyba czekoladki — zaśmiała się słodko. — Jesteś pewna, że nie masz chłopaka?
— Chłopaka? Zwariowałaś? Nie mam nawet pojęcia, od kogo mogłyby być, a co dopiero czy mam chłopaka — zadrwiłam i zastanowiłam się chwilę.
— Ale jest bilecik. Mozę on ci podpowie? — zapytała i pokazała mi palcem na małą karteczkę wśród kwiatów.
Sięgnęłam po nią i otwarłam, przytulając bukiet do siebie.
Ciąg znaków nic mi jednak nie mówił, za to świetnie informował mnie, od kogo są kwiaty i domniemane słodycze.
좋은 하루 되세요. 박지민 — było napisane na bileciku.
Były od Jimina, kolegi z pracy Roberta. Speszyłam się, gdy się domyśliłam. Uśmiechnęłam się dla niepoznaki do Kamili. Odłożyłam kwiaty na biurko i złapałam za pudełko. Zsunęłam wstążkę i otwarłam opakowanie. Czekoladki wyglądały naprawdę apetycznie. Wyciągnęłam pudełko w stronę Kamili.
— Proszę, poczęstuj się. To od znajomych, organizuję im ślub — skłamałam, choć czułam, jak płomień wstępuje mi na policzki.
Nigdy nie umiałam kłamać.
Kamila poczęstowała się jedną czekoladką i włożyła ją do ust.
— Boże, jakie pyszne. Muszą być cudowni ci twoi znajomi. Życz im wszystkiego dobrego — powiedziała miło.
Poczęstowałam ją jeszcze jedną czekoladką, podziękowałam w imieniu "znajomych" i wyszłam czym prędzej z recepcji. Po drodze na piętro modliłam się, żeby nikogo więcej nie spotkać i nie musieć kłamać. Bukiet ciężko było unieść, a co dopiero ukryć. I jeszcze te czekoladki.
Kiedy wpadłam do biura, sama nie wiedziałam co mam zrobić. Położyłam kwiaty i czekoladki na biurku, po czym usiadałam. Kwiaty były naprawdę przepiękne, a czekoladki... Wyciągnęłam jedną i włożyłam do ust. Smakowała cudnie. Sięgnęłam po karteczkę. Otwarłam ją znów i wpatrywałam się chwilę w ciąg znaków, ale nie wiedziałam kompletnie, co mówią.
Nie od parady jesteś tłumaczem, debilko, żeby tak łatwo się poddać — pomyślałam sama o sobie.
Położyłam karteczkę obok laptopa i stuknęłam w klawiaturę. Ekran rozbłysł. Wpisałam: koreański, w edytor tłumaczeniowy, a na ekranie pokazała się koreańska klawiatura. Wpisywałam kolejno znaki z karteczki, aż dobrnęłam do końca. To nie było łatwe, ale jakoś mi się udało.
Na ekranie pokazało się tłumaczenie: Miłego dnia. Park Jimin.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. To było naprawdę miłe i naprawdę sprawiło, że mój dzień stał się miły. Zastanowiłam się chwilę, co mogłabym z tym zrobić, a potem złapałam za telefon. Otwarłam nową wiadomość i wyszukałam w książce telefonicznej numer do Jimina. Dostałam go wtedy na spotkaniu, ale nie miałam zamiaru z niego korzystać. Przyjęłam go po prostu na wszelki wypadek, nie wiedząc, że faktycznie mi się przyda. A Lena miała rację. Jimin okazał się inteligentnym i błyskotliwym facetem, a rozmowa z nim była naprawdę na poziomie. Poczułam się wyjątkowo z gestem, jaki mi okazał.
"Dziękuję za kwiaty i również życzę miłego dnia. Sara." — wysłałam.
Odpowiedź przyszła niemalże natychmiast, jakby czekał na wiadomość ode mnie.
"Rozszyfrowałaś. Zupełnie nie masz za co dziękować" — stwierdził.
Uśmiechnęłam się do tej wiadomości. Zastanowiłam się znów chwilę, czy ciągnąć tę konwersację, ale nie mogłam się powstrzymać. Wpisałam w edytor: Dziękuję. Na ekranie znów pojawił się ciąg znaków.
Ściągnęłam na telefon koreańską klawiaturę i przepisałam je.
"Jeszcze raz 감사합니다" — wysłałam.
Odpowiedź znów przyszła bardzo szybko.
"Wow. Znasz koreański?" — zapytał.
Parsknęłam śmiechem.
"Nie, ale szybko się uczę" — odesłałam.
Rozmowę z Jiminem prowadziło się lekko i była przyjemna.
"커피 마시고 산책하러 가자" — wrócił do mnie znów ciąg znaków.
Skopiowałam je i wrzuciłam do google translatora, ale pokazał jakieś herezje. Koreański nie był łatwym językiem, jeśli chodziło o tłumaczenia i zdawałam sobie z tego sprawę. Trochę minęło, zanim wpisałam je w edytor tłumaczeniowy, ale ostatecznie pokazała mi się wiadomość: Wypijmy razem kawę i chodźmy na spacer.
To była propozycja. Dziwnie się z nią poczułam, ale musiałam się jakoś do niej odnieść.
"사라 예쁜 이름" — napisał znów.
Edytor pokazał: Sara, ładne imię.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam na kwiaty, a potem znów na tłumaczenie. Komplementował mnie i chciał się umówić. Nie tylko na zwykłą kawę. Na randkę. A ja byłam go ciekawa i chciałam pójść.
"네" — odpisałam krótkie "tak".
"Bardzo się cieszę. Kiedy masz czas?" — zapytał znów, ale już po angielsku.
"Dziś, może być?" — odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Na ekranie pojawiło się jego imię. Zawahałam się, ale odebrałam po drugim sygnale.
— Hallo?
— Może być nawet za chwilę — odpowiedział po drugiej stronie jego głos.
— Proszę? — zapytałam, nie wiedząc, o czym mówi.
— Kawa — naprowadził mnie. — Może być nawet za chwilę — wytłumaczył, że to odpowiedź na ostatnią moją wiadomość.
Zaśmiałam się głośno. To brzmiało jak desperacja, a ja i tak czułam się z tym wyjątkowo. To było takie głupie. Dawno tego nie czułam.
💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜^^ <3
안녕
Sev.
CZYTASZ
Unspoken || Park Ji-min
FanficMiłość zazwyczaj zjawia się wtedy, gdy o niej nie myślisz. Oczywiście w najmniej oczekiwanym momencie i dokładnie wtedy, gdy zupełnie nie jesteś na nią gotowa, ani na nią nie czekasz. Demoluje ci porządek dnia codziennego, a potem rozsiada się wygod...