Pov. Shinya
Kolejny cudowny dzień. Ślady po podduszaniu prsktycznie zniknęły, ale pojawiło sie kilka siniaków przez mały wypadek samochodowy.
Jadłem sobie tościka zadowolony. Dzięki Gurenowi i Natari, zdążyłem zapomnieć o wydarzeniu z Kureto. Od tamtego czasu go nie widziałem. I dobrze. Nie tęsknie za nim.
Spokojnie wypełniałem papiery. Postanowiłem, że pójdę do kuchni i zrobię sobie kawę.
Kuchnia była pomieszczeniem wspólnym. Z zasady ktoś tu był, ale dzisiaj akurat nie. Zaparzyłem wody na kawę i schyliłem się, by wyjąć puszke z dolnej szafki.
Gdy już miałem ją w dłoni, poczułem nagłe pieczenie na tyłku. Pisnąłem i odwróciłem się zarumieniony. Nie poprawiło mojej sytuacji to, że klepnął mnie Kureto.
Na widok mężczyzny od razu zbladłem. Wykonałem krok w tył, wpadając na blat. Tak bardzo nie chciałem go widzieć.
Dziwnobrwisty widząc moją reakcję zaśmiał się i położył dłonie po obu stronach na blacie, uniemożliwiając mi ucieczke. Przełknąłem ślinę.
Przybliżył do mnie swoją twarz, a mnie sparaliżował strach. Przypomniały mi się ostatnie wydarzenia. Nie chciałem tego znowu.
-Witaj Shinya~-Usłyszałem jego głos przy moim uchu. Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze, a dzisiejszy tost już nie wydawał mi się taki smaczny.
Przełknąłem ślinę mimo sporej guli w gardle.
-O-ohayo Ku-kureto-s-san...przep-przepraszam, ale woda się zaparzyła, a ja chciałem zrobić kawe i wrócic do pra-
Przerwał mi pocałunkiem. Odepchnąłem go tak daleko jak mogłem. To było ohydne. On był ohydny.
Chyba mu się to nie spodobało.
Pisnąłem, gdy złapał mnie mocno za włosy i zmusił do pocałunku z nim. Próbowałem go odepchnąć, ale nie miałem siły.
Językiem przejechał po moich wargach i zębach prosząc o dostęp. Nie dałem mu go, więc nadepnął mi na nogę. Z moich ust wydostał się jęk bólu, co on wykorzystał i wsunął mi język do ust.
Penetrował moją jamę ustną. Zacisnąłem dłonie na blacie. Gdy skończył to odsunął sie odemnie, a ja zaciągnąłem się powietrza. Popatrzyłem na niego z łzami w oczach.
Kureto mocno kopnął mnie w brzuch. Z jekiem upadłem na kolana przed nim, zginając się w pół z bólu.
Uśmiechnął się wrednie.
-Wiesz...Guren miał mi przynieść wczoraj raport...jak zwykle mnie olał. Odpowiesz za to skoro tak sie uparłeś na bronienie go. Pamiętasz naszą rozmowe kilka miesięcy temu?
Wtedy mi sie przypomniało.
Siedziałem u Kureto na krześle. Znowu broniłem Gurena za jego wybryk.
-Mam propozycję. Zatrzymam Gurena i nic mu nie zrobię, pod warunkiem, że weźmiesz na siebie odpowiedzialność za każdy jego wybryk, czy spóźnienie.
Przytaknąłem. Bardzo kochałem Gurena i nie chciałem, by ktoś go skrzywdził.
Przestraszyłem się. Znowu chciał mnie ukarać. Zwykle mnie zbijał na kwaśne jabłko, ale po ostatnim...
-Chyba należy mi sie jakaś rekompensata czyż nie?-Zaśmiał się podle i rozpiął rozporek. Wyjął swoje członka z bokserek i przestawił do mojej twarzy. Od razu odwróciłem głowe w bok, nie chcąc go oglądać.
Złapał mnie mocno za włosy i przyciągnął do swojego kroku. Jęknąłem z bólu. Powoli zacząłem go lizać i ślinić. Zacisnąłem dłonie na spodniach. Upokarza mnie, znęca sie...to tak boli mnie w serce...
Wziąłem go do ust i zacząłem ssać końcówkę. Po jakimś czasie wziąłem tyle, by jakoś nie zwymiotować i starałem sie ssać. Gdy tylko użyłem zębów, dostałem mocno po głowie.
Pociągnąl mnie za włosy, tak, że miałem jego penisa w gardle. Chciałem sie odsunąć, ale mocno mnie trzymał.
W oczach miałem łzy i chciałem, by wreszcie nastał koniec.
Kureto w końcu doszedł. Gdy miałem wypluć, złapał mnie za policzki i ścisnął.
-Połknij.-Rozkazał i pociągnął za włosy do tyłu. Nie miałem wyboru. Musiałem połknąć.
Zrobiłem to ledwo za co mnie wynagrodził głaskaniem po głowie. Po moich policzkach spłynęły łzy, gdy znowu mnie uderzył w twarz, a potem splot słoneczny. Nagle nie mogłem złapać powietrza.
Gdy wreszcie mi się udało, kopnął mnie tak, że walnąłem łbem o szafke. Jeknąłem z bólu i popatrzyłem jak odchodzi.
Zamknąłem oczy i skuliłem się na podłodze w kącie kuchni. Trzęsłem się ze strachu.
Co jeżeli znowu wróci i mnie zgwałci ponownie? Dlaczego Guren nie widzi moich starań? Czy on na prawdę nie wie, że ktoś odpowiada za jego czyny?
Pobiegłem do gabinetu i się w nim zamknąłem. Zacząłem szukać opakowania z antydepresantami. Gdy je znalazłem to szybko wrzuciłem do ust z siedem tabletek, mając nadzieję, że pomogą mi one.
Może zachowywałem się jak atencyjna nastolatka, ale...czułem, że chociaż na chwilę odpocznę i się wyluzuje.
Na antydepresanty trzsba mieć receptę. Ja takowej nie mam, bo nie byłem z tym u żadnego lekarza czy psychologa.
Jakoś zdobyłem te tabletki, już nawet nie pamiętam gdzie. Były tanie i po pierwszym wzięciu dwóch czułem się lepiej. Mężczyzna, który mi je dał ostrzegł mnie, bym nie brał więcej niż dwie w ciągu doby.Teraz miałem to w dupie.
Trzesącymi dłońmi próbowałem schować je do biurka.
Nagle poczułem się senny. Obraz zaczął mi sie zamazywać.Walnąłem twarzą o biurko i zemdlałem na wypełnionych już papierach.
Pov. Guren
Postanowiłem, że zrobię Shinyi niespodziankę. Zabiorę go do kawiarni, bo ostatnio taki spięty chodzi.
-oooh? Ktoś tu idzie na ra-nd-kę~-W mojej głowie odezwała się Mahiru.
-Zamknij sie. To nie jest żadna randka.
-Mogłeś się chociaż o kwiaty postarać wiesz? A nie z gołą dupą przychodzisz...
-Zamknij sie Mahiru! Shinya to...tylko przyjaciel!
-tak tak. Ja też byłam tylko przyjaciółką? Nie rań mnie ah!
Westchnąłem na jej zachowanie.
Stanąłem przed jego biurem i zapukałem. Gdy nikt mi nie odpowiedział, zmartwiłem się. Przecież białowłosy powienien teraz pracować.
Złapałem za klamkę i nacisnąłem. Drzwi były otwarte, więc wszedłem jak gdyby nigdy nic. Pierwsze co zauważyłem to Shinya leżący twarzą na biurku, a w jego dłoni otwarte pudełko w kilkoma już tabletkami.
-Shinya!-Krzyknałem i podbiegłem do niego. Ogarnął mnie strach. Zacząłem nim trząść, ale sie nie budził.
Wziąłem go na rece. Dopiero teraz zauważyłem jaki był lekki. Jakby nic nie jadł od jakiegoś czasu.
Pobiegłem z nim do pobliskiego szpitala. Bałem się. Nie wiedziałem co sie stało. Co to były za tabletki?
Shinya musi mi wreszcie wszystko powiedzieć. Martwię się o niego.
Z tymi myślami siedziałem i czekałem pod gabinetem przez kilka godzin. Nawet nie zauważyłem, gdy przyszedł lekarz.
To co mi powiedział...bardzo mną wstrząsnęło.

CZYTASZ
Czy Ty nie widzisz moich starań?! ||GurenShin||
FanficCzy wszystkie wybryki Gurena uchodzą mu płazem? Póki co tak, iż to biedny Shinya zawsze jest raniony. Jednak gdy Guren i Shinya się do siebie zbliżą, czy Guren dostrzeże jego starania? Ekhem. Chve powiedzieć, że książka nie jest do końca kanoniczna...