Rozdział 1

6 1 0
                                    

Rozkoszowałem się, słysząc jęki bólu. Wydobywały się z pomieszczenia, w którym aktualnie przebywałem. Mój brat, Siergiej od dziecka był przerażający. Od dwóch lat, gdy ojciec oddał mi władzę, Siergiej został katem w naszej rodzinie. Byłem od niego starszy o dwa lata. Gdy ojciec dostrzegł, że nie cofnę się przed niczym, co mogłoby zagrozić rodzinie Iwanow oraz pociągnąć za spust, gdy będzie potrzeba, zaufał mi do tego stopnia, że powierzył mi dalsze losy tego niebezpiecznego świata. Nie mogłem jednak być dobroduszny dla każdego. To zniszczyłoby zdanie na temat naszej rodziny. Ktoś niepowołany, mógłby wykorzystać nasze dobre serce. Nie mogliśmy tacy być.   

-błagam przestańcie!- moje myśli przerwało błaganie tego ścierwa. Przez niego dostawa z bronią zaginęła bez śladu. Zapadła się pod ziemię. Znajdę ją i rozliczę się z tymi, którzy mieli czelność ją ukraść. Trzeba być naprawdę głupim, żeby się odważyć.

- dobrze wiesz, że dostawy trzeba pilnować cały czas. Jeden zły ruch i wszystko idzie się jebać.

- musiałem odebrać telefon od wujka. Musiało się coś stać, inaczej by nie dzwonił!- zaskomlał jak pies, gdy Siergiej ostrym scyzorykiem przejechał mu po twarzy.

-nie obchodzi mnie to. Jeśli dostawa z bronią nie znajdzie się w tydzień, twój wujek pożałuje tego, tak samo jak ty.

- On nie jest niczemu win…- nie dokończył. Mój brat uderzył go pięścią w brzuch.

Gdy Siergiej zabrał broń do ręki, żeby go zabić usłyszałem kobiecy głos.

Aleksandra

Mam za miękkie serce. Aktualnie znajduję się w jakimś lesie. Szukam kota, który uciekł mojej kuzynce. Może ja i kot o imieniu Bartek nie przepadaliśmy za sobą. Jednak nie  umiałam przejść obojętnie. A co jeśli stała mu się krzywda? Moja kuzynka się załamie.

Widząc dużą opuszczoną fabrykę, nie zastanawiając się czy jest to bezpieczne, ruszyłam w jej kierunku. Może właśnie tam schował się ten niewdzięczny kot. Fabryka była ogromna. Nie była zniszczona przez tutejszą młodzież, co było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Będąc już w środku budynku zaczęłam rozglądać gdzie tylko się dało.

Na pierwszym piętrze go nie było, więc może będzie na drugim. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Dlaczego wychodzenie po schodach jest takie męczące? Jeśli tego kota nie będzie tutaj to przysięgam, że jak go znajdą zabiorę mu zabawki na tydzień.

- BARTEK, KICIUSIU GDZIE JESTEŚ!?- wykrzyknęłam zdesperowana

-Kiciusiu?- usłyszałam mroczny głos kogoś za mną. Szybko odwróciłam się zobaczyć kim jest ta osoba. Był mężczyzną na oko 30-letnim, bardzo przystojnym, nie powiem, że nie. Kasztanowe włosy były w lekkim nieładzie. Miał również kilkudniowy zarost. Dobrze zbudowany. Są dwie opcje. Albo to jakiś wariat albo seryjny morderca. Może jedno i drugie.

Gdy zobaczył, że przyglądam mu się przez dłuższy czas, podniósł lewą brew do góry.

- Czy pan jest normalny? Kto chodzi do opuszczonego budynku w białej koszuli. Uciekła panna młoda przed ślubem?- zaśmiałam się z żałosnego żartu, który powiedziałam. Jednak szybko się opamiętałam, widząc jego wyraz twarzy.

-Co tutaj robisz? Nie boisz się, że może stać Ci się krzywda?- zapytał, patrząc jakbym była jakąś sarną a on głodnym wilkiem. Cóż za porównanie Aleksandro.

-Właśnie stąd idę.- gdy chciałam już zrobić krok w stronę schodów prowadzących na piętro niżej, usłyszałam ledwo żywy głos.

-p-pomocy..- a później strzał. Moje serce zrobiło fikołka. Mężczyzna nie odrywał wzroku od mojej twarzy, patrząc na moją reakcję. Cholera, przebywam z jakimiś mordercami. Szybko wyciągnęłam telefon, chcąc zadzwonić po ratunek. Przeżyłam szok, gdy mężczyzna stojący chwilę przede mną, wyrwał mi telefon z ręki. Z jednego z pomieszczeń wyszedł drugi mężczyzna. Był podobny do tego pierwszego. Wyglądał groźnie. Miał czarną koszulkę a jego ręce pokryte były krwią. No to pięknie.

- Nie zabijacie mnie, proszę! Ja szukałam tylko Bartka. Ja chcę żyć, ja będę cicho. Błagam nie zabijajcie!-  wpadłam w panikę. Zaraz pożegnam się z życiem. Co robić? Nie ucieknę, ponieważ czuję, że to jeszcze gorszy pomysł. Pewnie zaraz mnie złapią i zaczną torturować.

- Uwielbiam widzieć przerażenie w oczach ludzi, a ty bracie?- zapytał cichym i przerażającym głosem mężczyzna mający ręce we krwi. –Hmm.. szkoda zabijać tak pięknej kobiety.

Cholerny kot. Żegnaj świecie. A może nie? Nie zastanawiając się dalej rzuciłam się w stronę  schodów. Uciekałam najszybciej jak tylko się da. Jeśli mnie złapią to mam przechlapane. Moje szanse z nimi są marne.

- Łap ją, nie mam czasu na użeranie się z policją.- odpowiedział spokojnym głosem  jeden z nich. Sama nie wiem który, nie zwracałam na to uwagi. Nadal biegłam po schodach, słysząc coraz bliższe kroki.




Dzisiaj rozdział krótki, małe wprowadzenie :))
Jeśli ci się spodobało zostaw coś po sobie, jest to dla mnie duża motywacja!
Pozdrawiam Cię czytelniku ❤️

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 24, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Już nie ma odwrotuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz