Pov. Shinya
Znowu obudziłem się w nie swoim łóżku. Coś często to się zdarza ostatnio.
Próbowałem sobie przypomnieć co sie działo. Rozejrzałem się w koło i zrozumiałem, że jestem w szpitalu. Znowu.
Westchnąłem i powoli wstałem. Przeciągnąłem się i rozprostowałem kości.
Schyliłem się, by posłać łóżko. Wtedy mi się przypomniało dlaczego tu jestem.
Po wzięciu antydepresantów straciłem przytomność...ale kto mnie tu przyniósł?
Posłałem łożko i otworzyłem okno. Usiadłem na parapecie i wystawiłem nogi na zewnątrz.
Na dworze panował gorąc, ale delikatny wietrzyk wiał, niszcząc mi fryzure.
Nawet nie zauważyłem, gdy do pokoju ktoś wszedł. Szczupłe ramiona objęły mnie w pasie i przytuliły mocno.
Odwróciłem się do osoby, którą okazała się Shinoa.
-Shinoa-san...-Odwróciłem się i ją przytuliłem mocno. Dziewczyna zadrżała.
-Shinya-san...co Ty chciałeś zrobić? Nie chcę Cię stracić....nie jak Nee-chan...-Zapłakała cicho.
-A-ale n-nie pła-płacz.-Zająkałem się i popatrzyłem na nią.
Popatrzyła na mnie i szybko starła łzy.
-Guren...czeka z Yuu-san przed salą...martwi się o Ciebie...to on Cie tu przyniósł...-Mówiła patrzac na swoje buty.
-Ja...nie wiem co powiedzieć...to nie miało tak wyglądać...-Powiedziałem cicho i popatrzyłem jej w oczy.
-Nie ważne. Grunt, że żyjesz Shinya-san.-Przytuliła mnie po czym na jej twarzy zagościł uśmiech. Odwzjajemniłem go.
Porozmawialiśmy chwilę, po czym wstała mówiąc, że sie spieszy.
-Pozdrów Mitsube!-Zaśmiałem się widząc jej zarumienioną twarz. Pomachałem, gdy wychodziła.
Znowu zostałem sam jak mały pale u nogi. Patrzyłem w piękne niebo. Było czyste, bez żadnej chmurki. Ten widok bardzo mnie cieszył.
Nagle popatrzyłem w dół. Moj szpitalna koszula powiewała spokojnie. Widziałem, jak wysoko jestem.
W mojej głowie odezwał się kuszący głos. To Byakkomaru.
-Skocz, Shinya-san. Wtedy będzie lepiej. Pomyśl o tym cudownym uczuciu. Wiatr rozwiewający twe włosy.
Delikatnie przekroczyłem barierke okna. Bylem po drugiej stronie parapetu. Czułem jak coś przeszkadza mi myśleć. Jak mój demon próbuje przejąć nademną kontrolę.
Chciałem się cofnąć. Jednak to przyjemne powietrze i rześki zapach, chcą bym sie w nim zatopił. Zapomniał o problemach.
Zamknąłem oczy i nabrałem powietrza. Powoli zsunąłem się na samą krawędź.
-Tak blisko...-Szepnąłem. Już czułem ten wiatr na ciele, gdy nagle ktoś złapał mnie i pociągnął do tyłu.
-Shinya!-Ten głos wybudził mnie z transu. Spojrzałem w dół i pisnąłem wystraszony.
-Gureeen! Ratuj mnie! Ja sie boje!-Rzuciłem się w jego ramiona. Oboj wylądowaliśmy na ziemii.
Guren przytulił mnie mocno i pogłaskał po głowie. Ueielbiałem, gdy to robi.
-Jak kotek. Głupi z Ciebie kotek.-Zaśmiał się i mnie pocałował w czoło. Od razu się zarumieniłem.
-Ihihihi~ Jak uroczo~ Może teraz w usta?~-Odezwała się Mahiru, na co ja spaliłem większrgo buraka.
CZYTASZ
Czy Ty nie widzisz moich starań?! ||GurenShin||
FanficCzy wszystkie wybryki Gurena uchodzą mu płazem? Póki co tak, iż to biedny Shinya zawsze jest raniony. Jednak gdy Guren i Shinya się do siebie zbliżą, czy Guren dostrzeże jego starania? Ekhem. Chve powiedzieć, że książka nie jest do końca kanoniczna...