Rozdział 17

604 46 11
                                    

Wstrząsające zdarzenie w Hogwarcie pozwoliło Marie zapomnieć o przykrych słowach Penelope. Kiedy dowiedziała się, że Syriusz Black próbował dostać się do wieży Gryffindoru, czego skutkiem była ucieczka Grubej Damy, była przerażona. Myśl, że prawdziwy seryjny morderca grasował teraz w prawdopodobnie najbezpieczniejszym miejscu na ziemi, wprawiała ją w nieprzyjemne skurcze żołądka. Bo kto, by pomyślał, że ktoś taki dałby radę dostać się do zamku.

— Zbladłaś. Chcesz się napić wody? — zapytała Balbina, kiedy razem z resztą uczniów Hogwartu, siedziała w Wielkiej Sali.

Po tym, jak Gryffoni nie mogli dostać się do swojego pokoju wspólnego — i oczywiście dla formalnego bezpieczeństwa reszty uczniów — Dumbledore wysłał wszystkich do Wielkiej Sali. Tam przemeblował pomieszczenie w taki sposób, by na samym środku dało się wyczarować setki purpurowych materacy ze śpiworami. Właśnie w nich uczniowie mieli spędzić całą noc.

— Nie, dzięki. Jestem po prostu zmęczona — skłamała. Marie była tak przestraszona, że w ogóle nie odczuwała zmęczenia.

Nie mogła sobie wyobrazić, w jaki sposób Black dostał się do Hogwartu. W końcu zamek był strzeżony przez dementorów, miał na sobie mnóstwo zaklęć obronnych, wydawało jej się nawet, że nauczyciele patrolują w nocy korytarze, a ktoś taki jak Syriusz Black, dał radę bez problemu przedrzeć się przez te wszystkie zabezpieczenia? To właśnie to ją najbardziej przerażało.

— Witam drogie panie. — Usłyszały za plecami znajomy głos.

Kiedy obie odwróciły się za siebie, zobaczyły nikogo innego, jak Adama, uśmiechniętego, wręcz rozpromienionego, co wydawało się dziwne, zważając na czas i miejsce, w którym się znajdowali. Marie na moment zapomniała o swoim strachu i całą swoją uwagę skupiła na kuzynie, do którego, nie ukrywając, ostatnio miała ogromny wstręt.

— A ty, tu, po co przyszedłeś? — spytała, minę mając niezbyt przyjazną.

— Z racji tego, że nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać z Oliverem, postanowiłem, że dziś, właśnie dziś, tę noc spędzę z wami. Co wy na to? — Nie dał im nawet odpowiedzieć, kiedy dodał:  — Nie słyszę sprzeciwu, także...

I zajął materac zaraz koło Balbiny.

Dziewczyny były w szoku, niemałym. Letsher, jak gdyby nigdy nic, zaczął układać się w śpiworze, nie zwracając uwagi na zdziwione miny Krukonek.

— Zamierasz tu spać? — zapytała Marie, łudząc się, że odpowiedzieć będzie przecząca.

— Oczywiście. Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci, że wybrałem miejsce koło Balbiny. Po prostu uznałem, że dziwnie będzie, jeśli położę się koło ciebie. W końcu... Jesteśmy rodziną, to mogłoby być niezręczne. — Uśmiechnął się, po czym, opadł na materac, zakładając ręce za głowę.

Farrel nie mogła w to uwierzyć. Nie dość, że była przerażona obecną sytuacją, to jeszcze musiała znosić swojego kuzyna. Tego dnia chyba szczęście jej nie sprzyjało.

— Kończymy już rozmowy! — wrzasnął nagle Percy, krążący między uczniami. Gdy dyrektor opuścił salę, Weasley poczuł władzę. Dumny, że przydzielono mu tak odpowiedzialne zadanie, chodził z dłońmi założonymi za siebie. Niczym kierownik całego oddziału. — Gaszę światła za dziesięć minut! — dodał, co poskutkowało... niczym.

Nikt go nie słuchał, nikt właściwie nie chciał. Odkąd nauczyciele wyszli z Wielkiej Sali, a ster przejęli prefekci, każdy zajął się rozmowami. Takie wydarzenie nie zdarzało się przecież na co dzień w Hogwarcie. Większość była zbyt przejęta, żeby móc zasnąć, więc zamiast ciszy, której oczekiwał rudzielec, w Wielkiej Sali roznosił się gwar rozmów.

Tylko nie połam nóg ~ Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz