~Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary~
Dwa samochody stojące przed moim blokiem wyglądały na pozór zwyczajnie. Niczym nie wyróżniały się wśród innych, nie zachwycały ani nie niesmaczyły. Dla mnie jednak miały w tej chwili ogromną wartość. Zdecydowanie były dla mnie wyjątkowe. Miały sprawić, że zjawię się jeszcze dziś wraz z przyjaciółmi w San Francisco. W mieście, które miałam zapamiętać do końca życia. Mieście, którego nazwa miała w przyszłości powodować u mnie dreszcze.
– Stresujesz się, moja droga? – zapytała Bonnie, jednocześnie uśmiechając się do mnie w nieokreślony sposób i zerkając kątem oka na Iana pakującego do samochodu Reida moją walizkę.
– Nie – skłamałam. – Dlaczego?
Dziewczyna nieznacznie się skrzywiła i założyła ręce na klatce piersiowej. Nie wierzyła mi. Ja sama sobie również nie wierzyłam.
– Wyglądasz, jakbyś się stresowała – mruknęła, a kiedy nie odpowiedziałam jej przez najbliższe piętnaście sekund, zbliżyła się do mnie, chwyciła moją twarz w dłonie i ścisnęła moje policzki. – Ogarnij się, Mackenzie. To zwykły koncert, jakich wiele. Wszystko będzie w porządku.
Kłamała. Ale nie mogła tego wiedzieć.
– Co się dzieje? – zapytał Ian, zachodząc swoją dziewczynę od tyłu i obejmując ją w pasie. Rudowłosa w odpowiedzi najpierw mnie puściła, a potem wyswobodziła się z uścisku chłopaka. Spojrzała na niego z pobłażaniem, a on chyba zrozumiał, że tym razem lepiej będzie się nie wtrącać. – Okej, o nic nie pytałem. – Uniósł ręce w górę i odszedł, po czym wsiadł do któregoś samochodu. Nie zdołałam zarejestrować którego.
Bonnie niespodziewanie złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę Molly. Ta przeglądała właśnie jakieś media społecznościowe, ale gdy zobaczyła naszą dwójkę, szybko wsadziła urządzenie do kieszeni.
– Co się stało? – zapytała poważnie. Poczułam się, jakbym wyglądała jak trup. Nie mogło być ze mną tak źle. Kurwa, nie było ze mną tak źle.
– Ona się stresuje – powiedziała Bonnie. – Przemówisz jej do rozumu, czy dziś to ja mam się tym zająć, hm?
Molly kilkukrotnie zamrugała i delikatnie się skrzywiła. W zupełności ją rozumiałam. Bonnie zerknęła na mnie z ukosa.
– Od razu lepiej – stwierdziła, jakby właśnie przeprowadziła na mnie udaną operację przeszczepu serca, po czym niespodziewanie utkwiła wzrok w jakimś punkcie za mną. Westchnęłam i odwróciłam się. Oczywiście, że to musiał być on. Któż by inny?
Miał na sobie skórzaną kurtkę, zupełnie taką samą, jaką miałam w tej chwili narzuconą na własne ramiona. Pod tym białą bluzę, a na nogach najzwyklejsze czarne dresy oraz trampki. Pasowało do niego miano nastolatka, nie dorosłego mężczyzny.
CZYTASZ
Examination Of Conscience
Misterio / SuspensoWięc przypomnij sobie swoje grzechy. Niezmienne, marne i pozbawione radości życie Mackenzie Margott codziennie przypomina jej o wszystkich problemach, z którymi musi się mierzyć już od najmłodszych lat. Kiedy w jej pozornie poukładany świat, wdziera...