Porwanie, ciąg dalszy

61 6 0
                                    

//////

Z samego rana Lucy obudził głos Happy'ego dochodzący z nad jej głowy. Dziewczyna była zdezorientowana i zmęczona po praktycznie nie przespanej nocy, a jej ciało nie chciało jej słuchać. Oczy były oślepiane przez światło z odsłoniętego przez jej przyjaciela okna, zaś głowa, bezsilnie spoczywała na suchym już boku wanny.

-Lucy przecież wiesz, że mogłaś mnie zawołać -jej wzrok skierował się na kota, który siłował się z ręcznikiem- nawet nie wiesz jak się wystraszyłem, gdy rano przyleciałem do łazienki i zobaczyłem Cię śpiącą w wannie.

Na te słowa, Lucy lekko się uśmiechnęła.

-Przepraszam Happy -dziewczyna zmobilizowała się i chwyciła ręcznik podany jej przez przyjaciela- poprostu martwię się o Natsu... Tak jak my wszyscy... -gdy tylko dokończyła zdanie do jej oczu napłynęły łzy, a na twarz wkroczył solidny rumieniec.
Choć nie chciała się do tego przyznać nawet przed samą sobą, Lucy martwiła się o Salamandra bardziej niż ktokolwiek inny i nie wybaczyła by sobie, jeśli stałaby się mu jakaś krzywda.  Był jej najdroższym przyjacielem, dzięki któremu znalazła się w Fairy Tail, więc nawet jeśli będzie ją to kosztowało jej własne życie, to będzie starała się go ochronić.

Gdy w końcu, z pomocą Happy'ego udało jej się wyjść z wanny, narzuciła na siebie pierwsze lepsze ubranie i natychmiast udała się do gildii.

Pełna nadziei biegła główną ulicą Magnolii, nie zwracając uwagi na zakapturzoną postać, która podążała za nią aż do jej celu. Gdy tylko znalazła się pod budynkiem Gildii, natychmiast otworzyła drzwi, a jej zaspanym oczom ukazali się Gray, Erza, Wendy i Carla. Co prawda ich obecność ją zdziwiła, lecz pomyślała, że najwyraźniej już wrócili oni z misji aby pomóc w poszukiwaniach Natsu i nie minęła się z prawdą.

-Rany, on naprawdę jest idiotą- zaczął Gray z ledwo wyczuwalną wątpliwością w głosie, zaraz z resztą zneutralizowaną przez wypowiedź Wendy, która mimo że czuła się winna zaistniałej sytuacji, starała się podnieść wszystkich na duchu.

-Jestem pewna że pan Natsu da sobie radę- dziewczynka mówiąc to spojrzała się na Erzę z determinacją w oczach- a my mu pomożemy jeśli będzie tego potrzebował.

-Wendy ma rację Gray, nie możemy w niego wątpić- mówiąc to, Scarlet chwyciła głowę chłopaka i przyłożyła do swojej zbroi, a po chwili na jej twarzy pojawił się pewny siebie uśmiech.

-Jedno wiem na sto procent -kontynuowała już z trochę poważniejszą miną czerwonowłosa- kto jak kto, ale Natsu się nie podda. Choćby nie wiadomo co i kto mu zrobił. Uwierzcie mi, że na tą chwilę to jest moje jedyne zmartwienie.

Na słowa przyjaciół, Lucy zareagowała bardzo emocjonalnie. Mimo tego, że spodziewała się powrotu grupy Erzy najszybciej jak było to możliwe, taki natłok emocji wraz z kilkunastoma nie przespanymi godzinami skumulowały się i dały o sobie znać. Nagle zrobiło jej się słabo, po czym poczuła, że zaczyna osuwać się na ziemię.

Dosłownie sekundę później dziewczyna została złapana za ramiona przez Graya i Erzę, którzy widząc stan przyjaciółki usadowili ją szybko przy jednym z gildyjnych stołów.

Gdy czerwono włosa pobiegła do Miry prosić o szklankę wody, do Heartfilii podeszła Wendy i zaczęła używać na dziewczynie swojej magi, w nadziei, że ta cokolwiek zdziała. Lucy na ten gest uśmiechnęła się i delikatnie złapała za nadgarstek młodej zabójczyni smoków.

-Wendy -na dźwięk swojego imienia dziewczynka spojrzała się na przyjaciółkę- spokojnie, nic mi nie jest. Poprostu jestem trochę zmęczona -na te słowa granatowowłosa trochę się uspokoiła, po czym podeszła jeszcze bliżej do Lucy i ją przytuliła. Dziewczyna odwzajemniła uścisk, delikatnie łaskocząc ja swoimi blond włosami po twarzy, na co Gray zareagował uśmiechem.

|Przez ból i cierpienie| NaLuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz