18

94 5 2
                                    

-Halo? Hm...zapytam najpierw Harrego. Ale myślę,że się zgodzi. Ile on ma lat? 4? Oo to dogada się z Harrym, ten sam poziom. Dam ci zaraz znać...do usłyszenia- Blondyn po rozmowie odłożył telefon na stolik kawowy i usiadł bliżej mnie.

- Harryyy?

- Co chcesz?- Chłopak zawsze, gdy ma do mnie jakiś interes przedłuża moje imię, jego oczka wtedy błyszczą i są jak pięciozłotówki.

- Harry, ja przecież nic nie chce...tylko zdzwoniła do mnie Jane, nie ma co zrobić z dzieckiem w sobotę. A ma rocznicę z mężem, więc pomyślała o nas. Dzieciak jest grzeczny. Możemy z nim zostać?- Blondyn z kanapy przeniósł się na moje kolana.

- Lou, ja nie nadaje się do dzieci. Jak dzieci mnie widzą to płaczą- odpowiedziałem i  położyłem dłoń na policzku chłopaka.

- Ale mnie dzieci lubią, zajmijmy się nim. Damy radę, zabierzemy go do zoo. Tak dawno nie byłem w zoo, a ludzie dziwnie się patrzyli jak chciałem iść sam do zoo- Chłopak popatrzył mi w oczy i zrobił smutną minkę połączoną z oczami pięciozłotówkami

- Ehh

- Noo proszę, Harryy- chłopak zaczął lekko szarpać za mój rękaw jak dziecko proszące mamę o słodycze lub zabawki.

- No dobrze al...

- Yeah, będzie tak fajnie. Od razu zadzwonię do Jane- Blondyn szybko zszedł z moich kolan, złapał za telefon i ruszył z nim do sypialni.

                           ~~~

Przed naszymi drzwiami stała młoda kobieta a  za nią stał mały brunet o zielonobrązowych oczach. Chłopiec zawstydzony obcymi stał cały czas za swoją mamą, tylko czasami delikatnie wychylał główkę.

- Elio , nie wstydź się skarbie. To jest wujek Lou a to jego chłopak wujek Harry- kobieta po kolei przedstawiła nas chłopczykowi, Co  szczecze mówiąc zdziwił mnie.Jej spokój przy mówieniu o tym, że jestem chłopakiem Lou był taki naturalny, jakby to co mówiła było codziennością i jakby dla niej było to normalne.

- Chodź słoneczko do wujka- Lou wystawił rękę i zawołał malucha. Maluch po chwili małymi kroczami podszedł i rzucił się w ramiona blondyna.

- Jezu, on jest taki słodki- mały brzdąc jedynie wydał parę dźwięków po czym uciekł od Louisa i ruszył do zabawek.

- Louis, dasz radę się nim zająć? Ma swoje humorki- zapytała zmartwiona Jane.

- Oczywiście, przecież zajmowałem się kuzynami. Nie martw się dam sobie radę, idź już kochana. Nie miałaś iść na randkę z mężem?- nadawał Lou jak katarynka. Widać było po nim ekscytacje, chłopak uwielbia dzieci. Jego osobowość pasuje do dzieci.

Jest ciepły, rozmowny, wyrozumiały i rodzinny. Byłby dobrym rodzicem. Takim z którym nie trzeba walczyć, nie trzeba się kłócić. Tylko takim z którym czujesz się swobodnie, możesz porozmawiać i jest dla ciebie, masz w nim wsparcie i możesz liczyć w każdej sytuacji. Wiesz,że jak coś się dzieje, możesz powiedzieć i dostaniesz wsparcie, nie karę czy wyrzuty a wsparcie i zrozumienie, bo przecież każdy kiedyś był dzieckiem, nastolatkiem. To nic, że w tym okresie popełniamy błędy, te błędy są nam potrzebne. Czasami musimy parę razy się zranić, by zrozumieć ze coś jest złe. Tak działa życie, takie jest.

- No dobrze, to ja idę. Pilnujcie go proszę, odbiorę Elio koło 19- Mama chłopca po raz ostatni pocałowała policzek chłopca po czym ruszyła do wyjścia.

- To co? Zostaliśmy sami

- Mam zarezerwowane bilety, dajmy mu jeść i możemy iść.

Po zjedzonym posiłku ubrałem chłopca i wsadziłem go do auta. Po krótkiej trasie byliśmy już pod wejściem do zoo. Lou pokazał bilety po czym wszedliśmy na teren zoo. Brunet od razu od wejścia zauważył stoisko z zabawkami, pociągnął blondyna w jego stronę. Lou po krótkich namowach chłopca kupił dwie pluszowe żabki.

✔Glimmer of hope  //Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz