- Żeluś!
Megan obróciła się i spojrzała nieco nieobecnym wzrokiem na George'a. Chłopak podbiegł do niej.
- O... Cześć George. - uśmiechnęła się blado.
On wiedział, dlaczego. Znał powód. W końcu sam był już na przesłuchaniu u Umbridge kilka dni temu. Umiejętnie blefował i omijał wszelkie informacje o Gwardii Dumbledore'a.
Wziął w swoje dłonie twarz Megan i przyjrzał jej się uważnie. Zacisnął zęby. Co ta różowa landryna jej zrobiła?! Chwycił ją za dłoń i spojrzał na wierzch.- Przepraszam. - szepnął.
Megan jakby ocknęła się z letargu i zamrugała dwukrotnie. Uniosła brew.
- Za co? - zapytała.
- Nic nie zrobiłem...
- A co ty niby mogłeś? - wzruszyła ramionami i zabrała dłoń. - Nic mi nie jest, tylko trochę jestem zmęczona. Muszę zebrać siły. Zdrzemnę się i będzie dobrze. - położyła mu dłoń na ramieni i uśmiechnęła się. - Do zobaczenia.
Odwróciła się i skierowała do swojego dormitorium. George westchnął ciężko. Jak mógł na to pozwolić? Jaki tam z niego przyjaciel, skoro nie potrafił uchronić Meg od jednego różowego Ptysia? Musi się stać silniejszy. Musi w końcu coś zrobić! Przecież nie może być tak, że to tylko Megan wszystkich broni!
Odwrócił się i zaczął iść do swojego dormitorium. W głowie już planował kolejne treningi. Przynajmniej on i Fred będą mieli dodatkowe zajęcie. Oboje na tym przecież skorzystają.~*~
Megan stała z boku, koncentrując się na swojej różdżce. Wokół kolejni uczniowie wytwarzali niebieskawe mgiełki ze swoich różdżek. Patronusy przybierały formy różnych zwierząt. Psy, konie, wydry - wszystkie zwierzęta biegały po całym Pokoju Życzeń. A Megan? Megan wciąż szukała wystarczająco radosnego wspomnienia, by jej Patronus przybrał jakąś formę. Pierwsza udana przemiana? Spotkanie Strzały? Nawet poznanie George'a nie było wystarczająco radosne. To wypróbowała. Mgiełka nie przybrała konkretnej formy. Nie potrafiła znaleźć czegoś, co nadałoby kształt jej Patronusowi.
- Nadal nic, Żeluś? - usłyszała głos George'a.
- Nadal nic. - odparła Meg, nie odrywając wzroku od różdżki.
- Potrzebujesz pomocy?
- Tylko teoretycznie. - cicho westchnęła. - To ma być mój Patronus, ty już swojego masz. - zaśmiała się. - Cóż za zbieg okoliczności z tym twoim, nieprawdaż?
George również się uśmiechnął. Jego Patronus przybrał formę sroki. Kiedy to zobaczyli, oboje zaczęli się śmiać jak opętani.
- To niemożliwe, że nie mam takiego wspomnienia. - skrzywiła się Megan. - Musi coś być.
- O czym już myślałaś?
- No wiesz, takie radosne rzeczy. Na przykład pierwsza wizyta w Zakazanym Lesie, pierwsza udana przemiana, nawet próbowałam z ratunkiem Harry'ego, kiedy po raz pierwszy zmieniłam się w hipogryfa. - westchnęła. - Nawet poznanie ciebie.
- Hmm? - na usta George'a wpełzł chytry uśmieszek. - Mówisz, że nasze poznanie jest dla ciebie radosnym wspomnieniem?
- I to jak! - roześmiała się Meg. - Wierz lub nie, z tym wspomnieniem prawie mi się udało.
Znów westchnęła. To była prawda. Wtedy mgiełka jakby miała zamiar przybrać jakiś kształt, ale zaraz zmieniła zdanie i się rozpłynęła.
George się zastanowił. Chwilę się wahał, zanim zapytał:
CZYTASZ
Puchońskie dziewczę - George Weasley x OC
Fanfiction- Zobaczmy, zobaczmy... Ach, cóż za bajzel! Co w tej głowie siedzi? Hm, hm... Lojalna, nie ma co... Hojność... A więc to tak... Wszystko pomieszane... Inteligentna, więc może do Ravenclaw? Nie, nie, jednak nie. Widzę tutaj przyjaciele na pierwszym m...