Rozdział 18: Spokojne wody

256 18 47
                                    

Po kilku minutach od wyjścia z domu, Connor zatrzymał się pod domem Christiny i Jake'a, zauważając stojącą przed bramą Amelię. Kobieta stała oparta o ogrodzenie, a obok niej stała niewielka walizka.

Connor: Hej.

Amelia: Cześć. Już się bałam, że się spóźnisz.

Connor: Chciałem jeszcze porozmawiać z Hankiem.

Amelia: W porządku, i tak mamy jeszcze trochę czasu.

Nim poszli dalej, usłyszeli za sobą kroki. Odwrócili się, widząc za sobą Matthew i Lauren idących obok siebie.
Matthew pchał bladoróżowy wózek, robiąc śmieszne miny, zaś Lauren szła tuż obok niego, obejmując jego rękę, uśmiechając się do maleństwa, które znajdowało się w wózku.

Amelia widząc małżeństwo androidów uśmiechnęła się, machając im na przywitanie.

Connor: Dzień dobry, Lauren. Matthew.

Matthew: Dzień dobry, Connor. Dobry dzień na wyjazd, prawda?

Lauren: Aż dziwi mnie, że Fowler się zgodził. Nie lubi nikomu dawać urlopów, nawet jak musi. Nie lubi, gdy kogoś brakuje na posterunku.

Connor: Mogłem liczyć na drobną pomoc Bena.

Lauren: No tak, miał u ciebie dług za te akcję w opuszczonym budynku.

Amelia: Tobie też się należy czas wolny. W końcu byliście tam razem i tak jak Connor omal nie straciłaś życia.

Lauren: Nie chce drażnić szefa, a poza tym, gdy naprawdę będę potrzebowała wolnego, dla tej małej zrobię wszystko.

Lauren wyjęła z wózka małą dziewczynkę, ubraną w białą sukienkę z trzema bladoróżowymi falbankami. Na nogach miała małe, białe skarpetki, a na głowie nie duży, biały kapelusik w jasnoróżowe kropki.
Dziewczynka miała ciemną skórę, niewiele jaśniejszą od skóry swoich rodziców, duże, ciemnobrązowe, szkliste oczy oraz czarne, krótkie loczki. lekko nachodzące na jej małe czółko.

Dziewczynka widząc Lauren i Matthew od razu się uśmiechnęła, a czując na swoim pucołowatym policzku całusa od matki, zaczęła chichotać tak, że nawet Amelia i Connor spojrzeli na siebie z uśmiechem, a potem znowu na znajomych, cieszącym się towarzystwem córki.

Connor: Co u niej?

Matthew: Parę tygodni temu jej gorączka narobiła nam trochę strachu, ale już jest dobrze. Wiedzieliśmy, że bycie rodzicami nie będzie łatwe. Ran dała nam się o tym przekonać od razu.

Lauren: To prawda, ale teraz wiemy, na co być gotowi w przyszłości.

Amelia: Och, jeszcze nie wiecie nawet na ile rzeczy będziecie musieli być gotowi.

Lauren: I to jest ekscytujące.

Amelia uniosła brew.

Amelia: Poważnie? Ja byłabym przerażona.

Uśmiech Amelii lekko zniknął z twarzy, gdy spojrzała na małą Ran uśmiechającą się w ramionach Lauren. Położyła dłoń na podbrzuszu, a gdy kątem oka zobaczyła, że patrzy na nią Connor, chwyciła za krawędź bluzki, jaką miała na sobie, ciągnąc materiał mocniej w dół.

Gdy zobaczyła, że Connor dalej na nią patrzy, będąc zdziwiony jej gestem, zrobiła to samo również po bokach bluzki, jakby chciała ją na sobie poprawić.

Matthew przytaknął, słysząc uprzednio pytanie Amelii.

Matthew: Uczymy się jak być rodzicami, tak jak ludzie. Nie wiemy co nas czeka, tylko będziemy uczyć się z tego, co się wydarzy. To dość ludzkie zachowanie, szczególnie wśród rodziców, prawda?

Detroit: Remain Human (Connor x OC) (Detroit: Become Human Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz