POV MYCROFT
Gdy Gregory zniknął za wielkimi drzwiami Scotland Yardu, wypuściłem całe powietrze, które trzymałem w płucach. Dotknąłem drżącą rękę swoich policzków, które były strasznie gorące. Nie zrobiłem tego specjalnie, że zostawiłem tą przeklętą parasolkę w gabinecie Inspektora... No może trochę celowo, ale nie spodziewałem się, że zauważy ją od razu. Odpaliłem papierosa i pogrążyłem się w własnych myślach. Okazywanie jakichkolwiek uczuć było dla mnie nieakceptowalne pod każdym względem. Ludzie uwielbiają wykorzystywać nasze słabości, które są mniejsze lub większe. Wbijają najpierw szpilkę abyś tylko lekko poczuł ból, później zamieniają to na noże lub inne ostrzejsze narzędzia. Gatunek ludzki to najbardziej podła rasa na kuli ziemskiej. Żeby żyć w takim systemie trzeba umieć się przystosować inaczej silniejsze osobniki rozszarpią Cię na kawałki. W świecie gdzie nie ma żadnych sentymentów, sprawiedliwość nie istnieje a władzę ma ten, który ma pieniądz i pozycję słabsi nie mają racji bytu. Selekcja naturalna występowała w przyrodzie od zarania dziejów i powinniśmy się z tym pogodzić. Silniejszy wyprze słabszego chyba, że ten nauczy się sztuki przetrwania i przechytrzy dominującego osobnika. Trzeba być krok przed swoim rywalem, myśleć szybciej niż on, być sprytniejszym i przewidywać ruchy po czym na końcu zaatakować. Można porównać to do partii szachów. Zasiadając do gry wyglądacie jakbyście byli sobie równi, dwóch królów lecz kto tak myśli jest zwykłym głupcem. Zaczynacie z taką samą ilością pionków na planszy, lecz różni Cię doświadczenie z Twoim przeciwnikiem. Partia się zaczyna, ruch za ruchem, wolniej lub szybciej aż zostaje tylko parę figur na szachownicy. Mat za matem aż jeden z Was robi kończący szach i mat. Król upada a reszta pionów jest bez znaczenia. Przegrałeś lub wygrałeś. Nie liczy się jak szlachetne są Twoje figury, nie ważne jak droga jest plansza, nie umiejąc grać bez wyciągania wniosków jesteś już góry przegrany i tracisz wszystko. Gra toczy się na każdym kroku od narodzin a po śmierć. Jedni dożywają inni wolą zakończyć to szybciej nie mi oceniać wybory ludzkie. W moim życiu jedynym słabym punktem do tej pory był Sherlock. Starałem się to ukrywać pod grubą warstwą obojętności i wiary tylko we własny umysł. Zatapiając się we własny Pałacu Pamięci mogłem uciec od tego całego zgiełku, ratowania świata lub innych rzeczy. Poukładać wszystkie swoje myśli, zbędne rzeczy zapomnieć i oczekiwać na nowy dzień. Mój Pałac zaczął drżeć w murach przez jedną małą osobę, która się tam przedarła i to był ten przeklęty Inspektor Gregory Lestrade z tymi swoimi przeklętymi brązowymi oczami. Od pierwszej rozmowy z nim czułem się inaczej jakby próbował wedrzeć się w głąb mnie, odkryć moje najskrytsze sekrety. Przeraziło mnie to, ale nie mogłem dać po sobie tego poznać. Z biegiem czasu zacząłem łaknąć jego uwagi, chciałem więcej i więcej. Mój własny umysł oraz ciało chciało mnie zdradzić, zapominając o tym w co wierzyłem i jakim człowiekiem byłem. Gregory jak mój prywatny narkotyk, który dawkowałem w małych dawkach aby nie uzależniać się od bardzo dużych dawek. Tutaj ja Mycroft Holmes popełniłem błąd wierząc, że śladowe ilości wystarczą by zaspokoić mój głód. Poczułem wtedy, że ważna figura na planszy została zbita a Gregory po przeciwległej stronie stołu uśmiecha się do mnie kpiąco zabierając mój pion a śmiech Sherlocka odbija się echem w mojej głowie. Nie mogłem nad tym zapanować, zacząłem się gubić nigdy mi się to nie zdarzyło. Żadna obca osoba nie była wstanie zarysować mojej skorupy a tym bardziej wedrzeć się głębiej. Niszczyć warstwa po warstwie co udało mi się zbudować przez te wszystkie lata. Jednak Lestrade nie zniechęcił się moim chłodem i zaczął to ignorować zachowując się do mnie przyjacielsko, nie wiem czy dobrego słowa użyłem, ale niech tak zostanie. To było wręcz niewiarygodne, czym na początku go bardziej odpychałem tym on bardziej się przyciągał i lgnął do mnie. Nie rozumiałem, dlaczego tak robił. Był dla mnie nie czytelny. Nawet z Sherlocka, jedynego Detektywa Konsultanta jestem wstanie przejrzeć a jego nie. Przerażało mnie to jeszcze bardziej. Kolejna figura została zabrana przez Inspektora a jego uśmiech pogłębiał się. Jakby jego oczy chciały powiedzieć spójrz wygrywam, mam nad Tobą przewagę widzę Twój każdy ruch Holmes, oplatam Cię coraz bardziej swoją siecią. Myślałem, że jak zajmę się jeszcze bardziej pracą, popadając w wir spotkań i wyjazdów zapomnę o tej osobie i wszystko wróci do normy. Kolejny błąd, figura została zbita i tym razem Gregory śmiał się prosto w moje oczy nie ukrywając tego. Czym bardziej chciałem popaść w jeszcze większy pracoholizm tym bardziej zaczynałem o nim myśleć. Nie wiem co mnie dzisiaj podkusiło aby wstąpić do niego w godzinach pracy. Musiałem go zobaczyć bo myślałem, że mój mózg się zagotuje a własne myśli mnie zjedzą jeśli tego nie zrobię. Na szczęście mogłem sobie pozwolić aby odpłynąć na spotkaniu biznesowym, nawet nie musiałem zabierać głosu bo wszystko potoczyło się tak jak sobie wcześniej zaplanowałem. Chociaż na tym polu udało mi się wygrać. Gdy tylko wysiadłem ze swojego auta i zobaczyłem go zamyślonego jak pali papierosa moje serce podskoczyło. Łapałem się już na tym dużo razy. Nie mogłem tego stłumić, nie umiałem. Moje drugie ja chciało tej osoby za wszelką cenę gdy ten stary ja walczył z nim o dominację. Jakby dwa byty prowadziły bitwę wewnątrz ciała i żadne nie mogło wygrać. Nie powiem byłem tym strasznie zmęczony i chciałbym aby się to już wreszcie skończyło. Gdy wyciągnął do mnie rękę z lekkim uśmiechem a jego oczy aż śpiewały z radości nie mogłem sobie pozwolić jej nie uścisnąć. Nikomu nie podaję dłoni ani jej nie ściskam. Nie toleruję kontaktów fizycznych, ale ten jego działał na moje rany jak balsam. Koił ciało i umysł. Wszystko jakby się wyciszało a ja mogłem normalnie funkcjonować. Tylko z nim tak dobrze mi się rozmawiało, nie był pospolity jak dobra większość osób ani nie był wybitny jak mój brat, ale miał w sobie to coś co wyróżniało go ze wszystkich osób na ziemi. Lgnąłem do niego jak ćma do światła i właśnie dzisiaj do mnie dotarło, że nie jestem wstanie wygrać tej partii. Pierwszy raz w historii Mycroft Holmes uznał swoją przegraną pozycję. Myślałem, że będę z tego powodu wręcz wściekły a przyjąłem to ze stoickim spokojem a nawet ze szczęściem? Zębatki wskoczyły na swoje miejsca, dźwignie ustawiły się w odpowiednich pozycjach i wszystko nabrało sensu. Ktoś pierwszy raz w życiu się o mnie stara i nie chce wykorzystać mojej pozycji zawodowej do własnych celów lub moich pieniędzy. Ta osoba traktuje mnie jak zwykłego a zarazem niezwykłego człowieka. Czułem, że mogę odpuścić, że nie zostanę skrzywdzony obnażając swoje wnętrze. Właśnie wtedy spojrzałem Gregorowi w oczy, które już nie uśmiechały się do mnie kpiąco z nad partii szachów. Wyrażały troskę o moją osobę jakbym był najcenniejszą rzeczą na świecie. Właśnie dzisiaj zdecydowałem, że pierwszy wstanę od stołu i sam przewróciłem swojego króla. Zdobądź mnie Gregory, daję Ci szansę jakiej jeszcze nikt nie miał. Wykorzystaj ją bo drugiej nigdy nie dostaniesz.
CZYTASZ
Different story || Sherlock 18+
FanfictionJak życie jedynego na świecie Detektywa Konsultanta potrafi zostać wywrócone do góry nogami przez jeden mały, niewinny prezent. Gdyby tylko ta niespodzianka była głównym zmartwieniem wielkiego Sherlocka Holmesa byłoby łatwiej. Kogo wybrać dobro czy...