Było pewne miasto. Mieszkali w nim sami zamożni ludzie. Nieopodal znajdowała się wioska, a w niej pewna dziewczyna o imieniu Blossom. Mieszkała tam kiedyś z rodzicami lecz oni porzucili ją gdy była malutka, teraz jest nastolatką. Jej życie polega na spaniu gdzie będzie okazja z jedzeniem było tak samo. Przychodziła ona codziennie do miasta patrzeć jak kobiety w pięknych sukniach ze swoimi dziećmi przechadzają się po parku. Pewnego razu pojawił się tam chłopak i czuła, że jest on inny niż wszyscy zamożni mieszkańcy. W myślach Blossom przebiegły obrazy przedstawiające ją na ślubnym kobiercu u boku nieznajomego chłopaka, a obok biegała dwójka prześlicznych dzieci, które wołały do niej mamo. Szybko odwróciła się i pobiegła do wioski. Jako, że noc była ciepła położyła się na polance. Jej myśli znowu zaczęły krążyć wokół tajemniczego chłopaka. Próbowała odpędzić te myśli jednak nie potrafiła. Po prostu się zakochała. Na zajutsz poszła oglądać park i dowiedziała się z rozmowy dwóch starszych kobiet, że tajemniczy chłopak tak naprawdę ma na imię Garric i jest dziedzicem tronu oraz, że za tydzień bierze ślub z dziewczyną o imieniu Corinne. Łzy nabiegły jej do oczu, i jej umysł męczyła tylko jedna myśl "On musi wiedzieć". Po nocy wylanych łez Blossom przekroczyła bramy królestwa. Wszyscy się na nią patrzyli. Wreszcie dostrzegła Garrica. Ostatni dystans pokonała biegiem. Wnet poczuła szarpnięcie, była to straż, którą wezwała jego matka. Wyrywała się i nie chciała z tam tąd iść. Gdy strażnik ją podniósł zaczęła krzyczeć tylko słowa "Kocham cię!", które i tak nie wyrażą jaką bezwarunkową miłość do niego czuła. Gdy znalazła się za zamkniętymi bramami królestwa już nie panowała nad emocjami zaczęła płakać tak rzęsistymi łzami, że nic widziała. Postanowiła nie wracać do "domu" na noc. Nastał ranek. Oczy miała całe opuchnięte, musiała się gdzieś przejść szła więc lasem. Koło południa usłyszała tupot koni. Zza rogu wyłoniła się karoca a w niej nikt inny jak nasz książę z piękną królewną, która wzdrygnęła się na widok dziewczyny w podartych ciuchach, która w środku była tylko osobą, której nikt nie potrafił dać miłości. Blossom nie miała już czym płakać lecz oczy i tak miała mokre. Weszła na wielkie drzewo i usiadła na najwyższej gałęzi. Widok był zamazany od łez lecz myśli przejrzyste jak wody rzeki, która znajdowała się pod nią. Przeanalizowała całe swoje życie. Po czym skoczyła wypowiadając jedno imię Garric. Upadek trwał kilka sekund lecz był śmiertelny. Jak się spodziewała książę i jego żona wiedli wspaniałe życie siedząc na tronie, a po dziewczynie o imieniu Blossom słuch zagiął...
Pisałam to dość dawno, więc nie będzie to jakieś hiper mega fantastyczne. :)
CZYTASZ
LifeSadLove
Short StoryTu będą różne opowiadania niezależne od siebie. Większość z nich będzie smutna i zagości tam też romans. Czasami pojawią się też wiersze. :) Wszystko piszę sama. Uprasza się o nie kopiowanie.