Rozdział 28

596 46 5
                                    


Dryfowałam po krainie niebytu, kiedy ktoś zaczął mnie obmacywać. Było mi wszystko jedno, dopóki nie nacisnął na ranę zadaną przez kota. Wrzasnęłam i otworzyłam oczy. Nade mną klęczał kapitan Jastrzębi, w pełni przemieniony, w poszarpanym mundurze i okrwawiony.

– Żyje! – wrzasnął. – Sprawdźcie resztę jaskini – rozkazywał. – Zabieramy swoich i chodu, zanim to wszystko się zawali nam na łby.

Kolejny wstrząs a ze ścian zaczęły spadać odłamki i elementy „kamuflujące". Wampir zasłonił mnie swoim ciałem przed lecącym gruzem.

– Ruszamy, magiczko. – Pomógł mi się podnieść. – Zbieraj ten ponętny tyłek i znikamy stąd.

Nie chciało mi się z nim kłócić o tę magiczkę, nie miałam na to siły.

– Co z resztą? – zapytałam cicho drżącym głosem, kurczowo łapiąc go za łokieć.

Musiał się domyślić, o kogo pytam.

– Nie będę cię okłamywać, jedno z nich może nie przeżyć – spojrzał mi w oczy. – To cud, że z takimi obrażeniami jeszcze dychają.

Zachwiałam się, więc objął mnie mocno ramieniem w pasie, choć sam był ranny.

– Dziecko! – jęknęłam głośno.

– Na pewno jestem starszy od ciebie – uznał.

– Tu była mała dziewczynka – upierałam się.

– Pani...

– Izzy – przerwałam mu.

– Izzy – poprawił się. – Jesteś tylko ty, tamten wampir – kiwnął głową na ledwo trzymającego się na nogach Yaho – którego powinniśmy tutaj zostawić i dwa truchła.

– Tylko? – zdziwiłam się. – A Mordechaj? Anioły Światła? – Zaczęłam się wyrywać. – Yaho! – Chciałam krzyknąć, ale z gardło wydobył się mi tylko jakiś skrzek.

– Uspokój się – warknął Pasterz Smoków i przykuśtykał do nas – Zbierajmy się stąd, zanim zostanie z nas krwawa plama.

– Gdzie jest Devi?

Zmarszczył czoło i przypatrywał się mi uważnie.

– Przed chwilą tutaj była – upierałam się przy swoim.

– Nie żyje – oświadczył. – Wszystkie kobiety na wyspie zostały zabite i...

Zacisnął zęby i odwrócił wzrok.

– Dokończ – zażądałam.

– Cholera, musisz tak naciskać? – wybuchnął. –Spóźniliśmy się, to była jatka. Nie było co po nich zbierać, a ich mordercy...

– Jesteś pewien, że ona nie żyje?

Jeżeli to prawda to mamy przesrane. Mam sztylety, Strzałę, ale bez krwi Devi nic nie zrobię. Czy ja zawsze muszę mieć pod górkę?

– Umarła mi na rękach – syknął. – Próbowałem jeszcze ją ratować, ale była strasznie pokiereszowana. I nie była dzieckiem, tylko dorosłą kobietą.

To co? Mam halucynacje? Naszprycowali mnie jakimś gównem? Teraz jeszcze duchy będą mnie nawiedzać?

– Ruszajmy – nalegał kapitan. – Chcę jeszcze pożyć, a nie zostać tutaj pogrzebany żywcem.

Spojrzałam na łóżko. Może jak zawali się sufit, to ona wreszcie umrze? Jak ją przygniecie kilka ton skał? Ale Rei także myślał, że ją zabił, a mimo wszystko Eva wciąż sączyła swój jad. Zresztą Alha mówiła, że Kamael zabezpieczył swoją Boginię przed różnymi zagrożeniami. A że jest inteligentny i przebiegły raczej nie zostawił niczego przypadkowi. Kawałek gruzu, wielkości walizki pędził w stronę głowy mumii i został zatrzymany, a właściwie odrzucony na dość sporej wysokości.

ZIEMIANKA tom III - Krwawy rysunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz