Rozdział 37

119 8 27
                                    

Dzień przed świętami

Alec spał ze mną przez cały wieczór, ale nad ranem zniknął mówiąc że musi coś ważnego załatwić i zobaczymy się później, rozumiem go są święta a każdy ma urwanie głowy. Mój prezent dla Aleca jako jedyny nie trafił pod choinkę, bo jeszcze go nie mam dlatego wpadam na pomysł że podaruję mu taki mały upominek. Wyciągam kolorową kartkę, biorę biały pisak i piszę na nim ,,talon spełniający życzenia''. Nie sam talon będzie je spełniał, a oczywiście ja. Jeśli będzie czegoś potrzebował to mu to kupię albo zrobię, myślę że to ciekawy upominek. Zwijam go w rulon i owijam wstążką następnie zaczynam się ogarniać. Wiąże swoje włosy w niechlujnego koka, lekko się maluję i nakładam na siebie mom jeans oraz czarną zwykłą bluzkę z długim rękawem. Pakuje ostatnie rzeczy do walizki, które będą mi potrzebne w święta. Snico zostaje z Blakiem nie chce go męczyć, wolę żeby został tam gdzie mu najlepiej, a zresztą jakbym leciała z Bostonu to nie chciałabym go przemęczać podróżą więc będzie to dobra wymówka dla rodziny. Schodzę na dół pożegnać się z resztą, bo zobaczę się z nimi prawie przed samym nowym rokiem. Wchodzę do salonu gdzie teraz przebywa większość osbób przy wielkiej choince.

- O czym rozmawiacie? - skradam się od tyłu.

- O prezentach - odpowiada szybko Blake.

- Mmm okej - marszczę czoło. - Mam nadzieję, że prezenty otworzycie w gwiazdkę, a nie przed bo mikołaj będzie zły.

- Będę je pilnował, żeby nic nie otwierały - odrzeka.

- To ty zawsze skradasz się w nocy i otwierasz prezenty przed wszystkimi - przypomina mu Lili.

- Jasne - przewraca oczami. - Gotowa jesteś zobaczyć się z bratem i byłym chłopakiem? Myslę, że nie pozna cię w odsłonie takiej suki.

- Niech dalej myśli, że jestem słodką Zoey, która go przyjmie po tym wszystkim - puszczam mu oczko.

- Nie chciałbym cię mieć za wroga - komentuje.

- Zoey jesteś gotowa? - słyszę za sobą głos Aleca.

Odwracam się i widzę chłopaka ubranego w szare dresy i czarną bluzę a na siebie ma zarzucony czarny płaszcz, wygląda zwyczajnie, domowo.

- Może ja ją odwiozę - wtrąca się Blake.

- Spokojnie, widzimy się na miejscu - odpowiada.

W mojej głowie pojawia się myśl, że coś tu nie gra, że mogą coś przede mną ukrywać, że planują coś beze mnie i bez mojej wiedzy, muszę się dowiedzieć co tu jest grane.

- Pójdę tylko po rzeczy - odpowiadam. - Wesołych świąt kochani - przytulam każdego z nich, a następnie z Aleciem kierujemy się do mojego pokoju. - Co będziesz robił jak mnie już odwieziesz?

- Myślisz, że chcę się spotkać z kimś innym? - unosi brew.

- Nie myśęe, tylko pytam - uświadamiam go. - Jeśli chcesz się spotkać z kimś innym to mi to powiedz albo jeśli planujesz jakąś akcję.

- Jedziemy po zakupy na jutrzejszą kolację - wtrąca. - Mam dla ciebie prezent świąteczny, chciałem dać ci go tutaj.

Chłopak wyciąga z bluzy czerwone pudełeczko i nakazuje mi to otworzyć.

- Oświadczasz mi się? - zaczynam się śmiać i otwieram zawartość pudełka. W środku jest naszyjnik z reniferkiem, a z tyłu inicjały chłopaka, chłopak wpadł na podobny pomysł do mojego z czego się bardzo cieszę, bo teraz nie mam obaw że mu się nie spodoba. - Mój oficjalny prezent dotrze do ciebie za kilka dni, ale mam to - podaję mu kartkę.

Nienawiść nie zna granicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz